Agata Młynarska weszła do restauracji i zaniemówiła. Gwiazda pokazała paragon grozy
Agata Młynarska wiedziona apetytem odwiedziła progi jednego z warszawskich barów. Była przekonana, że w takim miejscu będzie mogła zjeść tanio, smacznie i pożywnie. Szybko okazało się, że było nie tylko drogo, ale i bez kulinarnych zachwytów. Swoją gastronomiczną przygodę, oburzona do szczytu możliwości gwiazda szczegółowo zrelacjonowała na Instagramie.
Agata Młynarska poszła do baru i odkryła inflację
Agata Młynarska te fascynujące perypetie opisała w mediach społecznościowych. Wszystko zaczęło się zupełnie normalnie - była gospodyni programu "Świat się kręci" przeszła przez próg taniego - wydawało jej się - baru, by kupić obiad dla siebie i córeczki. Niestety, musiała wysupłać z portfela nieco więcej, aniżeli zakładała.
- Wbiłam tutaj i zamówiłam sobie mintaja, ziemniaki, kapustę kiszoną, kapuśniak i pięć naleśników , które chcę zabrać. Zdecydowanie spadła mi korona z głowy. Zapłaciłam 105 złotych. Jest to paragon grozy! - nie kryjąc oburzenia, orzekła na Instagramie.
Złość wielbicielki kapusty spotęgowała się jeszcze bardziej, gdy się okazało, że zamówione dania nie należały do najsmaczniejszych, a zamiast pysznych i puszystych ziemniaków i ryby oraz rozgrzewającego kapuśniaku dostała smutną imitację tych potraw.
- W lekkim szoku jestem . Zjadłam lekko tłustawy kapuśniak , chyba odgrzewany w mikrofalówce, z ewidentnie mrożoną marchewką, do tego ziemniaki, jadłam takie w szkolnej stołówce , trzy kawałki mintaja i pyszną skądinąd surówkę. (...) Ale czy wy to ogarniacie, przecież wszyscy gotujemy, żeby za to trzeba było zapłacić ponad 100 złotych? - rozwodziła się 57-latka, zapewne nie zdając sobie sprawy, że w większości barów i domów ziemniaki podawane są właśnie w ten sposób, a inflacja już od dawna daje o sobie znać.
Dziennikarka uznała za stosowne, by na pomoc wezwać nieocenioną Magdę Gessler, by zrobiła w opisywanym miejscu rewolucję.
- Ważna informacja. Jeden blady, cherlawy, gumowaty naleśnior: 15 złotych . Nie chciałam z nadzieniem, a nie miałam czasu, żeby usmażyć rano dla Różyczki. Pomyślałam: są naleśniki, to kupię. Ale to jest biznes, tam jest chyba jakiś potencjał. (...) Magdo Gessler, wskocz tu do tego kultowego miejsca i zrób tu porządek. Takie danie nie powinno tyle kosztować - mówiła.
Dużą część rachunku Agaty Młynarskiej pochłonęło pięć pustych naleśników - za każdy z nich zapłaciła 15 złotych za sztukę, co razem dało 75 złotych .
Prawdopodobnie tyle samo kosztowałyby z nadzieniem, jednak żurnalistka zapewne myślała, że jeśli bierze samego naleśnika, to cena ulegnie znacznemu obniżeniu . Do 75 złotych należy doliczyć jeszcze 30 złotych za zestaw zupa + główne danie, co jest zupełnie normalną ceną, nie tylko w Warszawie.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Polka zaginęła 5 lat temu. Odnaleziono ją w szpitalu w Miami
-
14-letnia Adriana została pobita w szkole. Kilka dni później doszło do tragedii
-
Włodzimierz Matuszak szczerze o tym, dlaczego nie występuje w TVP. Padły bardzo mocne słowa