4-letnia Julia zaginęła, gdy była z tatą na targu. 20 lat później odszukała rodziców
Dramatyczna historia Ludmiły i Vitji, którzy na 20 lat stracili córkę, rozpoczęła się w 1999 roku. Z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka Zaginionego o tym wydarzeniu przypomniała na swoim Facebooku Fundacja Itaka. Przedstawiciele organizacji zaznaczyli, jak ważna jest czujność, gdy opiekujemy się dziećmi.
Ludmiła i Vitja mieszkali ze swoją córką we wsi Nowe Sioło na Białorusi. Julia Moisiejenko 1 października 1999 roku namówiła ojca, by zabrał ją ze sobą na targ w miejscowości Puchawicze, gdzie miał otworzyć stoisko z ziemniakami.
Ojciec wrócił do domu bez córki
Gdy Vitja wrócił do domu, nie było z nim już 4-letniej wówczas córki. Ludmiła zobaczyła wieczorem zakrwawionego i oszołomionego męża, który nie potrafił wyjaśnić, gdzie znajduje się Julia. Postanowił okłamać żonę, że dziewczynka została pod opieką kobiety, która także była na targu.
Zdenerwowana Ludmiła natychmiast udała się na targowisko do Puchawicz, by odebrać Julię. Spotkała wskazaną kobietę, ale ta przyznała, że choć widziała się z jej mężem i córką, to Vitja nie przekazał jej opieki nad 4-latką. Wówczas rozpoczął się dramat białoruskiej rodziny.
[EMBED-243]
Po powrocie do domu Ludmiła wreszcie usłyszała od męża, co stało się naprawdę. Vitja niewiele pamiętał z drogi powrotnej, ponieważ był pod wpływem alkoholu. Został zbudzony przez kierowcę w miejscowości Asipowicze. Zorientował się wtedy, że jest pokryty krwią, a Julii nie ma.
Małżeństwo od razu poszło na milicję, by zgłosić zaginięcie 4-latki. Początkowo służby mundurowe podejrzewały, że Vitja zrobił krzywdę Julii, ale po badaniach okazało się, że krew, którą miał na ubraniu, nie należała do dziewczynki.
Nadal nie wiadomo, jaki był ciąg wydarzeń 1 października 1999 roku. Z powodu nietrzeźwości Vitja nie mógł sobie przypomnieć, co się wtedy stało. Jednak śledczy ustalili, że 4-latka została porwana, gdy ojciec był pijany. Po latach okazało się, że wspomnień z tego dnia nie zachowała też Julia.
Córka trafiła do Rosji
Ze wspomnień córki rodziny Moisiejenków wynika, że została porwana przez szczupłą blondynkę i jej partnera. Para prosiła, by zwracała się do nich „wujku” i „ciociu”. Później Julia została porzucona na stacji w Rosji, która znajdowała się w Riazaniu.
Rosyjska policja zatrzymała dziewczynkę, uznając, że została porzucona, co w związku z panującą w kraju biedą zdarzało się wówczas bardzo często. 4-letnia dziewczynka została skierowana do domu dziecka. Na szczęście szybko znalazła rodzinę zastępczą.
Małżeństwo, które postanowiło zaopiekować się Julią, nigdy nie mówiło dziewczynce, że jest ich biologiczną córką. 4-latka modliła się za prawdziwych rodziców, ale z wiekiem zaczęła się coraz bardziej buntować. Była zła, myśląc, że Ludmiła i Vitja ją porzucili.
Im była starsza, tym coraz bardziej angażowała się w poszukiwania biologicznych rodziców, jednak nie trafiła na żaden ślad w Rosji. Wtedy jej chłopak postanowił rozszerzyć śledztwo na inne kraje. Wówczas trafił na komunikat w Białorusi, który pasował do Julii.
Po skontaktowaniu się z policją wykonano testy DNA, które potwierdziły, że Julia jest dzieckiem rodziny Moisiejenków. Do spotkania z biologicznymi rodzicami doszło po 20 latach – we wrześniu 2019 roku. Zaginiona przed laty dziewczyna była już kobietą i miała 6-letnie dziecko . Choć historia ta doczekała się szczęśliwego zakończenia, warto pamiętać, że zdarzają się też czarniejsze scenariusze, dlatego to tak ważne, by zachować czujność, opiekując się dziećmi.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
-
Andrzej Duda udzielił wywiadu. W jednej chwili internauci padli ze śmiechu
-
17-latek nie żył przez 20 minut. Nagle otworzył oczy, powiedział co widział
-
Oprawca 11-latka pękł, wyznał, co chciał zrobić z ciałem. Miał ujawnić ostatnie słowa chłopca
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec.pl
Źródło: Fakt.pl