Żona Marcina Prokopa była bliska śmierci. "Zemdlałam, straciłam przytomność, prawie straciłam życie"
Żona Marcina Prokopa raczej unika jednak medialnego zamieszania i bardzo rzadko pokazuje się publicznie. Niedawno Maria Prażucha-Prokop zrobiła jednak wyjątek i pojawiła się w programie "Miasto kobiet", gdzie opowiedziała o swoich traumatycznych doświadczeniach sprzed lat.
Żona Marcina Prokopa była bliska śmierci
Marcin Prokop i Maria Prażucha są małżeństwem od 2011 roku, choć związek tworzą znacznie dłużej. Wspólnie wychowują też córkę, która przyszła na świat w 2006 roku. Ukochana gwiazdora TVN jest joginką i trenerką oddechu, prowadzi zajęcia i warsztaty w tym zakresie, a także promuje jogę w mediach społecznościowych. Choć Maria Prażuch-Prokop rzadko udziela wywiadów, niedawno zrobiła wyjątek i przyjęła zaproszenie do programu "Miasto kobiet".
W rozmowie z Marzeną Rogalską i Ane Piżl żona Marcina Prokopa wyznała, że zmagała się z poważnymi problemami psychicznymi. Maria Prażucha-Prokop wyznała, że choruje na nerwicę napadowo-lękową, która niemal doprowadziła do jej śmierci.
Nerwica była powodem stresu, który coraz bardziej utrudniał jej życie. Jak wspomniała, prawdziwe kłopoty rozpoczęły się, gdy przygotowywała się do półmaratonu. W trakcie startu Maria Prażuch-Prokop nie mogła poradzić sobie z natrętnymi myślami o pracy i stresem, który wywołała nieobecność w niej.
- W pewnym momencie wydarzyła się taka sytuacja, że biegłam półmaraton i nie dobiegłam do końca. Zemdlałam, straciłam przytomność, prawie straciłam życie. Na szczęście karetka mnie zgarnęła i wylądowałam w szpitalu - ujawniła ukochana gwiazdora TVN.
Żona Marcina Prokopa trzy lata walczyła o powrót do zdrowia
Żona Marcina Prokopa nie ukrywa, że omdlenie było spowodowane zespołem pourazowym, którego nabawiła się przez ciągły stres. Z problemami zmagała się jeszcze kilka lat, a w walce o powrót do zdrowia pomogła jej joga. Podkreśliła jednak, że nie ma jednej recepty na poradzenie sobie z załamaniem nerwowym i różne osoby mogą potrzebować innych rzeczy, by odzyskać stabilność.
- Ja myślałam o pracy. Kumulacja tego zdarzenia, która spowodowała u mnie PTSD, czyli zespół pourazowy. To spowodowało, że wylądowałam w bardzo ciężkim stanie zaburzenia psychicznego, który trwał ponad trzy lata - przyznała.
Artykuły polecane przez Goniec.pl: