Zenek Martyniuk jest dziś barometrem politycznym
Disco polo od samych początków istnienia wypychane jest poza bańkę gustów, jakie wykształconemu człowiekowi wypada posiadać. Trudno zarazem znaleźć drugi gatunek muzyki o takich zasięgach, który wciąż nazywano by niszą. Dane CBOS z 2018 mówią, że rozpoznaje go 97% (!) Polek i Polaków a lubi, przynajmniej deklaratywnie, 63%.
Nie dziwi więc, że występ Zenka w Filharmonii doprowadził środowisko liberalnych elit do furii. Ta, w ich mniemaniu “profanacja”, stanowi wisienkę na torcie ruiny, do jakiej Prawo i Sprawiedliwość doprowadzić miało Polskę.
Zenek Martyniuk niezrozumiały dla doktora nauk
"Zenek Martyniuk. Wg publicznej TV artysta. Jakie to proste. Wpuścić Zenka do opery i filharmonii, lecieć przekazem, że to sztuka, dopieścić niewysublimowanego muzycznie wyborcę. Społeczeństwo głupieje nam coraz bardziej. Przez te oczy zielone. Na rękę PiS”, “Z niekłamaną przykrością i przerażeniem stwierdzam, że jako naród z roku na rok głupiejemy coraz bardziej. Kiedyś idolami byli Niemen i Czerwone Gitary. Dzisiaj króluje jakiś Martyniuk. O politycznych wyborach nawet nie wspomnę. Dokąd to wszystko nas zaprowadzi wolę nie myśleć” i mój ulubiony “Byłbym wdzięczny, gdyby ktoś wytłumaczył mi, prostemu doktorowi, tak żebym zrozumiał, na czym polega fenomen Zenka Martyniuka” - tak wygląda Twitter po Benefisie Martyniuka.
Mimo sumarycznie wzrastającego dobrobytu w zachodnim świecie i badań, dowodzących pozytywnych zmian na płaszczyźnie ludzkiej inteligencji (szczególnie w kontekście rozwoju technologii), stara dobra narracja o “kiedyś było lepiej”, siada w najlepsze. O upadku cywilizacji na początku ubiegłego wieku pisał Florian Znaniecki a o Buncie Mas, José Ortega y Gasset. Nihil novi.
Problem polega na tym, że w tych dzikich wybuchach agresji pod adresem Martyniuka kryje się tętniący klasizm i elitaryzm. Nie dziwi, że wśród najgłośniejszych krytyków piosenkarza, znajdują się osoby stawiające walkę o konstytucję, ponad walkę z ubóstwem. Te, które zagłuszały Maję Staśko, gdy próbowała mówić o skandalicznych wyrokach polskich sądów. I, w końcu, te, które bronią Romana Polańskiego. Generalizuję?
- Ani się obejrzymy, a schlebianie niskim gustom, podziwianie głupoty, tolerowanie bezprawia, adorowanie chamstwa, owczy pęd za widzimisię ludu, gnojenie elit, wyśmiewanie, panie tego, yntelygentów będzie należało do dobrego tonu na prawicy i na lewicy. Jak rewolucja, to rewolucja! - to wpis mojego ulubieńca, Przemysława Szubartowicza.
Z boku to naprawdę wygląda jak płacz za utraconymi przywilejami. Podczas gdy konserwatystów lamentujących nad “Europą, której już nie ma”, pytam o tęsknotę za kolonializmem, tak pogrążonych w żałobie przez “adorowanie chamstwa i gnojenie elit” liberałów o to, czy brakuje im feudalizmu?
"Niegdyś w Rzeczypospolitej tylko Sejm mógł nakładać karę infamii. Teraz może na nią skazywać każdy mający dostęp do internetu" - to pierwsze słowa głośnego artykułu w Gazecie Wyborczej, pisanego w obronie Polańskiego.
Żeby nie było - nie potrafię bawić się przy disco polo. Wolałabym promować za publiczne pieniądze kogoś innego, niż Martyniuka. Ale wolę oddać fortunę jemu, niż pedofilowi o wyjątkowej wrażliwości i poczuciu estetyki.
Przestańcie więc płakać nad poczciwym Zenkiem, bo byłby idiotą, nie korzystając ze swoich 5 minut. Na dyskotekach w mojej podstawówce leciała Mandaryna, wasze wnuki też słuchać będą “chłamu”. Tabloidyzacja nie jest zależna od czasu a od przestrzeni.