Zamówił kromkę chleba ze smalcem. Gdy zobaczył rachunek zbladł w okamgnieniu
Wyjście do restauracji może wiązać się nie tylko z przyjemnymi doznaniami kulinarnymi i towarzyskimi, ale także z gorączką po ujrzeniu paragonu. Spotkało to pana Romualda z Wrocławia, który za kolację z żoną i przyjaciółki zapłacić... ponad 700 złotych. Jakie pozycje na paragonie najbardziej go zadziwiły?
Wrocław. Paragon grozy z restauracji
Wybierając się do centrum miasta, nie można oczekiwać, że ceny w restauracjach będą takie same, jak w budkach z kebabem, czy sieciach fastfood. Gdy zaś przechodzimy próg luksusowych i nagradzanych lokali, takie wizyty mogą rzeczywiście "uderzyć po kieszeni".
Pan Romuald postanowił wybrać "złoty środek" i udać się do Karczmy Lwowskiej. Był przekonany, że nie jest to najdroższy lokal w mieście , bo reklamował się jako "tradycyjna polska restauracja". Ile zatem może kosztować schabowy, jeśli nie będzie w panierce ze złota lub zwykły chleb ze smalcem? O tym, że było to bardzo śmiałe założenie, dobitnie przekonał się niedługi czas później, gdy do karczmy zaprosił żonę i zaprzyjaźnioną parę.
- Nie należę do częstych bywalców lokali gastronomicznych w centrum Wrocławia, ale wiem, że ceny w nich nie należą do niskich, jednak to, co zobaczyłem na rachunku, który położył na stole przede mną kelner, zszokowało mnie - pożalił się na łamach "Faktu", uściślając kwotę, jaką musiał zapłacić - aż 736, 90 zł.
Które pozycje z menu okazały się najdroższe? Pan Romuald nie ukrywał, że najbardziej absurdalna była dla niego cena podanego w formie przystawki chleba ze smalcem (14 złotych). Zdziwienia nie ukrywał także w przypadku soku porzeczkowego, za którego litr musiał wysupłać z portfela aż... 60 złotych.
- Ceny przekąsek i alkoholu nie zdziwiły mnie tak bardzo, jak właśnie chleba i zwykłego soku porzeczkowego. Muszę przyznać, że to chyba najdroższy chleb ze smalcem, jaki jadłem w życiu i najdroższy sok, jaki piłem - narzekał czytelnik "Faktu".
Sumę całego zamówienia zamknęła dodatkowa opłata serwisowa, którą kelnerzy wyznaczyli na 68 złotych. - Było nas czworo i doliczenie opłaty za ekstra obsługę to jakieś nieporozumienie - dodał "poszkodowany" .
Dziennikarze tabloidu postanowili zaczerpnąć komentarza u źródła. Dowiedzieli się, że ceny są zgodne z tymi zamieszczonymi w menu i każdy może zapoznać się z nimi przed podjęciem konsumpcji. Znajduje się tam również adnotacja, że do wartości zamówienia dolicza się obsługę w wysokości 10 proc. jeśli kelner spyta gości, czy życzą sobie specjalnego potraktowania. Jeśli zaś to pytanie nie padło, lokal może zwrócić koszty serwisu.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
13. emerytura będzie pomniejszona o podatek? Brak decyzji to mniejsze pieniądze dla seniorów
-
Moneta 5 zł jest warta nawet 100 tys. zł. Lepiej sprawdź, czy nie masz jej w swoim domu
-
10 zł za wypłatę z bankomatu? Fatalne wieści dla klientów czołowych banków
Źródło: Fakt