Wypadek Maślaka mógł skończyć się tragicznie. Zdjęcia samochodu i fotelików mrożą krew w żyłach
Rafał Maślak spełnia się jako rodzinny influencer i pokazuje odbiorcom swoje sielskie życie z żoną i małymi dziećmi. Okazuje się jednak, że nawet w tej sielance czasem może wydarzyć się coś, co może skończyć się tragedią. Zdjęcia z wypadku, jakie celebryta zamieścił w sieci, dobitnie tego dowodzą. Co się stało?
Rafał Maślak zaopiekował się dziećmi. Tego nie mógł przewidzieć
Rafał Maślak w 2014 roku był Misterem Polski, za którym szalały fanki. Dziś zaś jest tatą "na pełen etat", a pociechy wychowuje wspólnie z ukochaną, Kamilą Nicpoń. 4-letni Maksymilian i 2-letnia Michalina potrzebują dużej uwagi, jednak rodzicom udaje się znaleźć czas na pokazanie rodzinnego życia na Instagramie. Zamieszczają zdjęcia i filmiki, zazwyczaj w humorystycznym tonie ukazujące blaski i cienie ciężkiego, acz wdzięcznego rodzicielskiego żywota.
Tym razem misja byłego uczestnika "Tańca z gwiazdami" była jednak inna niż zwykle. Jako, że jego partnerka wybierała się na weekendowy wypad z koleżankami, to na niego spadła cała odpowiedzialność za utrzymywanie w ryzach domu i psotliwych małoletnich. Z tego zadania wywiązywał się wyjątkowo sumiennie, jednak nie zdołał przewidzieć, co może grozić jemu oraz dzieciom po wyjściu na zewnątrz.
Rafał Maślak jechał z dziećmi i miał wypadek. Było o włos od tragedii
Rafał Maślak podczas podwożenia Michaliny i Maksymiliana do przedszkola nabawił się sporo stresu. Doszło bowiem do kolizji - inny uczestnik ruchu z impetem uderzył w jego samochód, w którym przebywał z dziećmi. Fotosy z tego zdarzenia wyglądają naprawdę poważnie, tak samo jak relacja poszkodowanego mistera.
Ale zacząłem ojcowski weekend. Jadąc do przedszkola z dziećmi mieliśmy kolizję drogową. Kierowca drugiego auta zupełnie nas nie zobaczył i wyjeżdżając z parkingu wjechał w nasze auto. Na szczęście cała siła poszła w tylne koło, więc nie odczuliśmy tego mocno. Nawet nie myślę, co by się stało, gdyby auto uderzyło sekundę wcześniej - wyjaśnił rozemocjonowany na Instagramie.
34-latek jak wynika z przedstawionych przez niego okoliczności, miał sporo szczęścia, bo siła uderzenia była naprawdę spora. Przód auta sprawcy jest w rozsypce i nie nadaje się do dalszej jazdy , zaś wóz zatroskanego ojca jest w o wiele lepszym stanie.
Tutaj widać, że cała siła poszła w tylne koło. Całe szczęście, że w koło, a nie w drzwi. Widać po zgięciu, że było to dość spore uderzenie - zauważył, prezentując fotorelację z porannej kolizji pod przedszkolem.
To jednak nie wszystko, o czym wspomniał. Na co jeszcze zwrócił uwagę?
Kolizja Rafała Maślaka. Interweniowała policja
Rafał Maślak dowiedział się od interweniującego na miejscu wypadku policjanta, że fakt kolizji warto zgłosić także do ubezpieczalni. Nie tylko ze względu na uszkodzenie samochodu, ale też hipotetyczne powstanie wad fotelików dziecięcych. Może w nich dojść do pęknięć, które na pierwszy rzut oka nie są widoczne, a mogą mieć diametralny wpływ na bezpieczeństwo milusińskich pasażerów.
Nie miałem pojęcia, że istotne jest poinformowanie policji o obecności fotelików w aucie. Nawet jeśli nie było dzieci podczas zdarzenia. Ubezpieczyciel powinien wymienić foteliki na nowe, ponieważ mogły ulec uszkodzeniu - podsumował.
Rafał Maślak z pewnością ten dzień zapamięta na długo. Najważniejsze jednak, że ani jemu ani dzieciom nic się nie stało. Żona może więc dalej odpoczywać spokojnie na wyjeździe.