Wiadomosci.Goniec.pl > Polska > Wiele ofiar nie zgłasza gwałtu. Boją się, że nikt im nie uwierzy [WYWIAD]
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 05.03.2024 11:39

Wiele ofiar nie zgłasza gwałtu. Boją się, że nikt im nie uwierzy [WYWIAD]

znicze
Fot. East News/Michał Żebrowski

- Gdy sprawca dokonuje gwałtu, zazwyczaj chodzi mu o władzę nad drugim człowiekiem. O pokazanie jego podległości. Jeżeli w ten sposób popatrzymy na tego rodzaju przestępstwa, to zrozumiemy, że osobą pokrzywdzoną może być każdy, bo zagrożenie nie zależy ani od wieku, ani od atrakcyjności, ani od sposobu zachowania, ani od orientacji seksualnej – mówi w rozmowie z Gońcem mec. Adam Kuczyński, prezes zarządu Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu.

Brutalny atak w Warszawie. 25-letnia Liza nie żyje

25 lutego, tuż przed świtem, 25-letnia Liza zostaje zaatakowana przez zamaskowanego i uzbrojonego w nóż mężczyznę. Ten brutalnie ją gwałci. Kilkadziesiąt minut później nieprzytomną Białorusinkę znajduje w bramie kamienicy dozorca. Podejmuje reanimację, aż do momentu przyjazdu pogotowia. Poszkodowana trafia na oddział intensywnej terapii. Media donoszą, że choć byli świadkowie, nikt nie zdecydował się pomóc. Ranna po pięciu dniach walki o życie umiera. To wszystko dzieje się w samym centrum Warszawy.

Adrianna Rymaszewska, Goniec: Dlaczego nikt nie zareagował?
Adam Kuczyński, prezes zarządu Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu: Z tego, co wiemy na ten moment, zdarzenie miało miejsce późno w nocy. O niektórych świadkach zdarzenia, chociaż dwie kobiety zgłosiły się na policję, wiemy niewiele. Oczywiście nie chcę usprawiedliwiać znieczulicy i braku reakcji, ale nie chciałbym ulegać pokusie łatwych i jednoznacznych ocen. Liczę na to, że prokuratura ustali tożsamość wszystkich świadków i wnikliwie zbada ich zachowanie.”

Pan od lat powtarza, że w Polsce istnieje cała „kultura gwałtu”. Co kryje się za tym sformułowaniem?
Zacznę od tego, że zdarzenie, o którym mówimy jest niezwykle bulwersujące, bolesne i wymagające współczucia dla ofiary. Z perspektywy, o jaką pani pyta, wpisuje się w stereotyp, który funkcjonuje w naszych głowach, gdy myślimy o tego typu przestępstwach. A więc: ciemna noc, ciemny zaułek, duża przemoc. Sprawca czyhający na przypadkową ofiarę. Jednak gdy tylko przebieg zgwałcenia wygląda inaczej, natychmiast nabieramy wątpliwości, czy faktycznie miało ono miejsce. Tym jest właśnie kultura gwałtu.

Skłonnością do podważania wersji ofiary?
Dokładnie. Tymczasem w statystykach policyjnych i eksperckich takie zdarzenia, jak to z Warszawy, to zaledwie kilkanaście procent zgwałceń. Raczej rzadziej niż częściej zdarza się, by sprawcą był człowiek nieznany osobie pokrzywdzonej, by gwałt wydarzył się w publicznej przestrzeni i żeby cechował się tak okrutną brutalnością. Ale gdy dzieje się w tych okolicznościach stereotypowych, to opinia publiczna nie ma problemu z okazywaniem współczucia. Choć oczywiście niejednokrotnie pojawiają się inne negatywne zjawiska, jak choćby te powtarzające się teksty w rodzaju: „mogła się po nocy nie włóczyć i nic by się złego nie stało”.

Widzisz przemoc? Jesteś ofiarą ataku? Zebraliśmy najważniejsze informacje

Mec. Adam Kuczyński dla Gońca: "Osobą pokrzywdzoną może być każdy"

Jakie okoliczności są bardziej typowe dla przestępstw seksualnych?
Zwykle osoba pokrzywdzona zna sprawcę, to zresztą często osoba najbliższa dla niej: partner albo były partner, przyjaciel, mąż, inny członek rodziny. I takie zdarzenia dzieją się w znanych, pozornie bezpiecznych miejscach.

Stereotypowo wyobrażamy sobie też ofiarę gwałtu jako „młodą, atrakcyjną kobietę".
Ważne, by wybrzmiało, że gwałt nie jest o seksie. Badania wskazują na to, że osoby, które dopuszczają się tego rodzaju przestępstw, generalnie mają łatwy dostęp do dobrowolnego seksu z inną osobą. To nie jest tak, że to są jacyś sfrustrowani psychopaci. W zgwałceniu chodzi o władzę nad drugim człowiekiem, o pokazanie drugiemu człowiekowi jego podległości wobec sprawcy, o pokazanie przemocą swojej władzy. Jeżeli w ten sposób popatrzymy na tego rodzaju przestępstwa, to zrozumiemy, że osobą pokrzywdzoną może być każdy, bo to nie zależy ani od wieku, ani od atrakcyjności, ani od sposobu zachowania, ani od orientacji seksualnej.

Choć przyznam, że w statystykach to może nie być aż tak widoczne. Z prostego powodu: współcześnie nastolatki i młode kobiety żyją w trochę innych warunkach niż ich matki, ich babki. Osobie w wieku 40 czy 50 lat może być psychicznie ciężej zgłosić takie przestępstwo, ze względu na inne formy wychowania. Młodszym kobietom trochę łatwiej jest przyznać, że doświadczyły przestępstwa i sięgnąć po pomoc. Jednak w dalszym ciągu dzieje się to zbyt rzadko.

Mec. Adam Kuczyński: "Zmiana definicji gwałtu byłaby istotna"

W swojej codziennej pracy przygląda się Pan wielu śledztwom dotyczącym gwałtów. Jak ocenia Pan ich jakość?
Przepisy pozwalają na to, by takie postępowania prowadzić i sprawnie, i sensownie, i z poszanowaniem praw oraz dobrostanu osoby pokrzywdzonej. Oczywiście, w tle jest dyskusja o tym, czy należałoby zmienić definicję zgwałcenia. W mojej opinii ta zmiana byłaby istotna, natomiast nie jest tak, że obecne przepisy wiążą ręce policji, prokuraturze czy sądom. Życie pokazuje, że dziś najistotniejsze jest to, na kogo się trafi.

Co ma pan na myśli?
Chodzi mi o konkretnych policjantów czy prokuratorów. Bywają wciąż tacy, którzy kierują się uprzedzeniami, wtedy sytuacja się komplikuje, często dochodzi do błędnych decyzji. Stąd informacje o odmowach wszczęcia śledztw albo szybkich umorzeniach, po przeprowadzeniu rutynowych czynności.

Jako że osoby pokrzywdzone rzadko korzystają z pomocy prawnej ani nie występują o taką pomoc przyznawaną z urzędu, to umorzenia często się utrzymują i sprawy nieraz nawet nie wychodzą poza prokuraturę.

To wyzwania, jakie przed nami stoją. 
Z pewnością, bo mimo dobrych przepisów, poziom prowadzenia śledztw nie jest satysfakcjonujący. Zdarzają się postępowania prowadzone bardzo dobrze i takie, które są prowadzone koszmarnie źle. Komunikacja działań prokuratury lub wyobrażenie o nich w społeczeństwie bywają tak złe, że ogromna liczba pokrzywdzonych ostatecznie nie zgłasza takich przestępstw. To rezultat obaw, że nikt im nie uwierzy, że procedury będą wtórnie traumatyzujące, że porównywalne, jeśli nie większe cierpienie, będzie się wiązało z koniecznością opowiadania o tych przejściach w prokuraturze czy w sądzie.

Trudno nie rozumieć tych obaw.
Oczywiście one są częściowo uzasadnione. Nie zawsze udaje się przeprowadzić postępowanie tak, by osoba pokrzywdzona została przesłuchana tylko raz. Nie zawsze zawiadomienie przyjmują przygotowani do tego policjanci. A w sytuacji idealnej - policjantka. Często ofiary spotykają się z podważaniem ich relacji. I też odbiór pokrzywdzonych bywa taki, że w efekcie to wszystko staje się bardzo zniechęcające.

Nadal da się spotkać komentarze: być może sama sprowokowała, może sama chciała. 
I wtedy trudno się dziwić, że ofiara nie szuka wsparcia i próbuje poradzić sobie z takim doświadczeniem sama. Nieraz nawet od członków rodziny bądź przyjaciół można wciąż usłyszeć: „sama jesteś sobie winna”. A przecież wytrzymałość psychiczna jest ograniczona. To znów ta kultura gwałtu i wyzwania, jakie są przed nami.

Źródło: Goniec.pl