Tylko u nas: Medioznawca o zwolnieniach w TVP. Dobry ruch?
W obliczu medialnych zmian dziejących się w kraju od połowy grudnia robimy rachunek sumienia wszystkim dziennikarzom każdej stacji, radia czy tytułu. Telewizja Polska zwalnia tak samo wielu pracowników, jak i zatrudnia, choć informują tylko o osobach, których opinia publiczna zna z ekranów telewizorów. Często są to czysto polityczne decyzje, choć czy na pewno prawidłowe? Pytamy o to doktora Krzysztofa Grzegorzewskiego, medioznawcę z Uniwersytetu Łódzkiego.
Lawina zwolnień w TVP
Z ”Wiadomości” odeszła Danuta Holecka. Michał Adamczyk, Samuel Pereira i Marcin Tulicki zostali zwolnieni dyscyplinarnie. Michał Rachoń przeniósł swój program "#Jedziemy" z TVP Info do TV Republika. Powyższe przykłady dotyczą osób, które nie mogły w bardziej dosłowny sposób prezentować swoich poglądów. Sytuacja dotyczy jednak także ludzi w teorii względnie neutralnych.
Kinda Dobrzyńska zwolniła całą ekipę prowadzących ”Pytania na Śniadanie”. Nie ostali się nawet ulubieńcy publiczności jak Katarzyna Cichopek z Maciejem Kurzajewskim czy Tomasz Kammel, a wszyscy związani są z TVP od kilkunastu lat. Decyzja wydaje się być połączona z chęcią odświeżenia programu, rozpoczęcia ”nowego rozdziału”. Pozostał Mateusz Szymkowiak, choć jemu zarzucany jest oportunizm.
Ja mogę założyć, że poranek w telewizji śniadaniowej służy po to, aby ludzi rozbawić, poprawić humor w ciągu dnia, żeby poruszać tematykę łatwą i przyjemną. Mowa jest o kulturze popularnej, masowej wręcz. To wszystko nie sprzyja ekspozycji poglądów politycznych, więc ja do tych ludzi nie miałbym pretensji - mówił nam dr Grzegorzewski.
Poranki w każdej stacji zazwyczaj charakteryzują się neutralnością i lekkością tematyczną. Mimo wszystko, obecnie piętnuje się każdego prezentera, który nie odszedł od TVP w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości i przejęcia telewizji przez Kurskiego.
Już w sobotę wielki powrót uwielbianego formatu TVP! Widzowie mogą odetchnąć z ulgąCzym innym jest faktycznie pokazywanie się czy ostentacyjne robienie sobie zdjęć z politykami, ważnymi urzędnikami, Joanną Kurską. Faktycznie można to potraktować jako pewnego rodzaju wpadkę. Nie czepiałbym się kwestii politycznych. Jeżeli ci ludzie nie zaliczyli tego typu ewidentnych wpadek, nie robili takiego cringe'u na antenie, to ja bym ich zostawił w spokoju. Niech mówią do widzów, których polityka w ogóle nie obchodzi, którzy oglądają śniadaniówkę. […] To nie są ludzie, którzy mogliby czy mieliby eksponować swoje poglądy polityczne – powiedział dr Grzegorzewski.
Czy twarze TVP mogą pokazywać swoje poglądy polityczne?
Zapytaliśmy dr Krzysztofa Grzegorzewskiego, czy dziennikarze zmieniają swoje personalne podglądy ze względu na zmianę władzy. Czy dostosowują się, tylko aby zachować stanowisko?
Trzeba przede wszystkim poczynić rozróżnienie, jeśli chodzi o pracowników mediów. Rozróżnienie na dziennikarzy publicystów, którzy się zajmują faktycznie tematyką podstawową, społeczno-polityczną i rzeczywiście wykonują pracę dziennikarską od prezenterów programów rozrywkowych. Myślę, że tkwi tam bardzo duża różnica. Programy rozrywkowe, śniadaniowe, infotainmentowe mają to do siebie, że ich specyfika jest zupełnie inna. Jeśli chodzi o osoby prowadzące programy rozrywkowe, teleturnieje, magazyny telewizyjne, to problem wygląda zupełnie inaczej. Wcale mnie nie dziwi, że starają się trzymać z dala od eksponowania bardzo wyraźnych poglądów politycznych, chyba że jest się Cejrowskim… - powiedział dr Grzegorzewski.
W latach 90. i na początku lat 2000. w TVP powstawało wiele programów apolitycznych, które absolutnie nie chciały precyzować preferencji politycznych. Michał Fajbusiewicz z ”Magazynu Kryminalnego 997”, programu emitowanego z przerwami od 1986 roku, nie chciał zapraszać znanych polityków, by mówili o swoich poczynaniach politycznych. Format skupiał się na czysto kryminalnych sprawach, a dziennikarz odmówił zaproszenia Lechowi Kaczyńskiemu. W 2001 roku jednak jednym z zaproszonych gości był 31-letni Zbigniew Ziobro, wtedy jeszcze doradca ówczesnego ministra sprawiedliwości, czyli właśnie Kaczyńskiego. Rozmawiali stricte o postępowaniach sądu wobec pobitej przez recydywistę kobiety.
Dziennikarze Telewizji Polskiej, jeszcze w czasach, kiedy naprawdę mieliśmy polską telewizję, którzy prowadzili swoje programy o tematyce niepolitycznej. Było to dziennikarstwo specjalistyczne - podróżnicze, rozrywka, kryminał, dziennikarze nie chcieli ”uprawiać publicystyki” jak mówił Michał Fajbusiewicz - powiedział dr Grzegorzewski.
W 2007 roku pojawiło się ”Studio Wschód” realizowane przez TVP3, następnie przez TVP Info, którego prowadzącą była od zawsze Maria Przełomiec. Program skupiał się na aktualnych wydarzeniach w Rosji, Ukrainie, Białorusi oraz krajach bałtyckich i Azji, a dziennikarka zapraszała do studia polityków i ekspertów zarówno z Polski, jak i z zagranicy.
Mój program nie był wmieszany w politykę wewnętrzną. Od kilku lat nie zapraszałam polityków, nie chcąc mieszać w to politykę wewnętrzną. Gościłam wyłącznie ekspertów, przede wszystkim z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Ośrodka Studiów Wschodnich, a także z zagranicy - mówiła Przełomiec dla ”Wirtualnych Mediów”.
W 2006/2007 roku Kuba Strzyczkowski prowadził na TVP1 program „Autografy”. Jego celem było pokazanie, pod czym ”podpisuje się” bohater wydania, a format gościł przedstawicieli największych partii politycznych. Miał pokazać polityków jako sympatycznych, zwykłych ludzi, którzy po prostu mają swoją pracę, swoje zainteresowania, swoje poglądy polityczne. Pokazywano ich gotujących obiady, rozmawiających o swoich pasjach. Strzyczkowskiego również nie interesowała publicystyka.
Zwyczajnie przeciętni widzowie, którzy nie wchodzą w politykę, jedzą sobie śniadanie, piją kawę i oglądają tego typu programy ze swoimi ulubionymi prezentami powinni w gruncie rzeczy mieć tych prezenterów dostępnych - opowiadał dr Grzegorzewski.
2 lata później na TVN24 pojawił się bardzo podobny format - ”Ona i on” z Małgorzatą Domagalik z miesięcznika ”Pani”- jedną z największych dziennikarek plotkarskich, rozrywkowych, lekko psychologizujących. Był to wywiad telewizyjny o charakterze infotainmentowym. Domagalik robiła dokładnie to samo, co Kuba Strzyczkowski w TVP, a jej pierwszym politykiem okazał się być sam Jarosław Kaczyński. Opowiadał dużo o swoim życiu osobistym, mówił też o kulinarnych gustach.
Czy dobrą decyzją było zwolnienie wszystkich prezenterów ”PnŚ”?
Zwolnienia w ”Pytaniu na Śniadanie” odbiły się szerokim echem w mediach, zaogniając dyskusję na temat balansu między prywatnymi poglądami a pracą w mediach.
Moim zdaniem to był błąd. Tych ludzi należało zostawić w spokoju. Rozumiem mechanikę tej decyzji, ale tam należy pilnie zrobić audyt. Przede wszystkim trzeba prześwietlić nie tych bogu ducha winnych celebrytów, a setki producentów czy dyrektorów, kierowników produkcji, których nikt nigdy na oczy nie widział, którzy tam siedzą często od wielu lat. Podpisują tylko papiery, zarabiają niebotyczne pieniądze, nawet do kilkuset tysięcy w skali roku - mówił dr Grzegorzewski.
Dr Grzegorzewski argumentuje, że TVP zabiera się do zmian od niewłaściwej strony. Należy na początku zanalizować przerośniętą biurokrację, która nie tyle, co narosła w czasie ostatnich 8 lat, ponieważ problem jest znacznie starszy, ale nie została w żaden sposób ograniczona, podobnie jak nie usprawniono funkcjonowania samego TVP. Nowe władze telewizji muszą sobie w pełni uświadomić, jak wielkie pieniądze zostały zmarnowane.
Tam trzeba przede wszystkim przejrzeć strukturę biurokratyczną, która się tam tworzyła. Potrzebny jest audyt wszystkich struktur pionowych, nieprawdopodobne pieniądze są pochłaniane przez całą armię dyrektorów, kierowników. Trzeba się przyjrzeć, czy praca tych ludzi jest w ogóle komukolwiek potrzebna. Po drugie, czy oni w sposób uzasadniony zarabiają te pieniądze? - pytał dr Grzegorzewski.
W czasie rządów PiS Telewizja Polska pobierała ogromne sumy, nie proponując za to żadnej jakości. Pod względem infrastruktury, remontów czy modernizacji sprzętu nie zmieniło się zupełnie nic.
To nie było żadne dziennikarstwo, to po prostu była propagandowa breja, ordynarna propaganda polityczna, widoczna gołym okiem, która się z tych mediów wylewała w sposób straszny - podkreślał dr Grzegorzewski.