Tragiczny wypadek pod Oświęcimiem. Relacje świadków, nowe ustalenia
W nocy z piątku na sobotę, 11 na 12 sierpnia w Harmężach pod Oświęcimiem doszło do tragicznego wypadku drogowego, w którym zginęło 3 młodych mężczyzn w wieku 17, 21 i 23 lata. Żółte renault, którym podróżowali, roztrzaskało się na przydrożnym słupie. Na miejscu tragedii znajomi i mieszkańcy zapalają znicze. Świadkowie relacjonują przebieg tragedii. - Pół godziny przed wypadkiem dzwonili, że już wracają, podobno z urodzin tego 17-latka. Ale już nie dotarli - mówi Onetowi jeden z mieszkańców.
Śmiertelny wypadek w Harmężach pod Oświęcimiem
Wypadek, do którego doszło pod Oświęcimiem oraz jego okoliczności i szczegóły naturalnie kojarzą się z tragedią, jaka miała miejsce przed kilkoma tygodniami w Krakowie przy moście Dębnickim. Tam również śmierć ponieśli młodzi mężczyźni, którzy podróżowali niemal takim samym sportowym autem. Byli pod wpływem alkoholu.
Przyczynę tragedii w Harmężach ustali dopiero śledztwo, które prowadzi prokuratura. Jak przekazała małopolska policja w komunikacie, ofiary nie miały przy sobie dokumentów, a sportowa wersja samochodu, którym podróżowali, pochodziła z wypożyczalni. Według relacji świadków, do których dotarł Onet, mężczyźnie prawdopodobnie wracali z urodzin 17-latka.
Relacja świadków zdarzenia
Według straży pożarnej z Oświęcimia, dwóch mężczyzn - po tym jak ich sportowe auto, którym podróżowali uderzyło w słup - wypadło z pojazdu i znajdowało się poza nim. Trzeciego wydobyli strażacy.
- Wybudził nas ze snu potężny huk. Myślałem, że może to burza, ale coś mi nie pasowało i wyszedłem przed dom - opisuje to, co działo się przed jego domem jeden z mieszkańców, pan Franciszek. - Wylecieliśmy, jak staliśmy, już było słychać, jak sąsiadki, krzyczały pomocy, że wypadek, żeby wzywać karetkę - dodaje jego żona.
- Jeden z nich miał tylko 17 lat. Podobno miał dziś urodziny i wracali z jego imprezy z Oświęcimia - mówi mężczyzna.
"Wyświetlało się, że dzwoni mama"
-
Kiedy trwała akcja ratunkowa, ciągle dzwonił telefon tego 17-latka. Wyświetlało się, że dzwoni mama. Ale policjantka powiedziała, żeby nie odbierać... bo co mielibyśmy powiedzieć?
- mówi mieszkanka Harmęży.
Jak informuje rzecznik oświęcimskiej policji asp.sztab. Małgorzata Jurecka, dopiero po godz. 9.00 policjanci dotarli do rodzin ofiar i potwierdzili ich tożsamość.
Sportowy samochód, którym jechali tej nocy, pochodził z wypożyczalni. Auto miało mieć pod maską blisko 300 koni mechanicznych. Nie wiadomo, czy kierujący był trzeźwy. To ustali przeprowadzona przez śledczych sekcja zwłok.
- Szkoda chłopaków. Ale tu często widzimy, jak takimi drogimi furami wchodzą w te zakręty, jeżdżą tam i z powrotem. Jednemu, też ma taki żółty samochód, tylko marka inna, zabrali dwa tygodnie temu prawo jazdy, to na chwilę był spokój... aż do tej tragedii - mówi pan Franciszek w rozmowie z dziennikarką Onetu.
Źródło: Onet