Tajemnicze umowy w telewizji Biełsat. Prezes firmy: Brzydziłbym się czymś takim
Szymon Puacz, którego firma miała zawierać umowy-wydmuszki z telewizją Biełsat, zapewnia, że realizował zlecone mu usługi. "Przez cały okres mojej pracy w tej Telewizji, mimo wielu ataków i prób włamań, infrastruktura IT nie została nigdy złamana" - pisze w oświadczeniu, które do nas przesłał.
Śledczy sprawdzają 248 umów z Biełsatem
Chodzi o artykuł “Ponad 200 umów telewizji Biełsat ze spółką zarejestrowaną w prywatnym mieszkaniu” dziennikarza Onetu Jacka Harłukowicza, który kilka dni temu ujawnił sprawę 248 umów i zleceń bez przetargu. Telewizja Biełsat miała je zawrzeć z firmami informatycznymi Szymona Puacza. Jest on wiceprezesem fundacji, z którą był kiedyś związany Piotr Muller, czyli były rzecznik rządu Mateusza Morawieckiego. Muller zapewnił jednak, że nie zna Puacza.
Duża część umów miała być nigdy niezrealizowana. Takie zarzuty w doniesieniu do prokuratury likwidator TVP (Biełsat podlega pod TVP) stawia Agnieszce Romaszewskiej-Guzy, czyli wieloletniej byłej szefowej tej stacji, i 9 innym osobom z jej kierownictwa. Według niego umowy te mogły spowodować straty nawet w wysokości 7 mln zł. Śledczy wszczęli już śledztwo. Audytorzy uważają, że wszystkie umowy łączące firmy Szymona Puacza z Biełsatem w latach 2018—2023 umowy zawierane były z pominięciem jakiejkolwiek procedury przetargowej. Oceniają, że jego zatrudnienie było bezprzedmiotowe i usług nie zrealizował.
Onet skontaktował się z Puaczem i w artykule jest jego stanowisko. Zapewnił, że wszystkie usługi realizował, ale nie wie, skąd umów wzięło się aż 248. Zaznaczył, że ceny jego usług były rynkowe, a Agnieszki Romaszewskiej-Guzy nie znał przed 2015 r., gdy pierwszy raz wygrał konkurs "na audyt i naprawę portalu" Biełsatu.
Szymon Puacz się broni: Wszystkie zlecenia realizowałem
Kilku dni po publikacji Onetu Szymon Puacz postanowił jeszcze szerzej odnieść się do artykułu. W oświadczeniu, które przesłał m.in. do redakcji Gońca, doprecyzowuje, że z Romaszewską-Guzy pierwszy raz rozmawiał kilka lat po rozpoczęciu współpracy z Biełsatem. Nie podaje jednak dokładnej daty ani roku.
"Przez cały okres działalności w Telewizji Biełsat moja praca była transparentna i nawet po zmianie Kierownictwa kanału nie otrzymywałem zastrzeżeń co do mojej pracy. Chcę podkreślić przy tym, że miałem na względzie, iż współpracuję z podmiotem publicznym, stąd miałem prawo oczekiwać, że wszystko jest prawidłowo realizowane i kontrolowane. Nigdy nie otrzymałem żadnej nienależnej, dodatkowej korzyści majątkowej czy osobistej z tytułu tej współpracy. Brzydziłbym się czymś takim" - pisze Puacz.
I podkreśla swoje sukcesy: "Przez cały okres mojej pracy w tej Telewizji, mimo wielu ataków i prób włamań, strona, aplikacje, systemy i infrastruktura IT nie zostały nigdy złamane". Z oświadczenia można też zrozumieć, że internetowa redakcja Biełsatu (mająca według niego liczyć kilkaset osób) pracowała na oprogramowaniu stworzonym lub zmodyfikowanym przez jego firmę. Nad cyberbezpieczeństwem redakcji w szczytowym momencie miało pracować z Puaczem kilkanaście osób.
Szymon Puacz podkreśla też, że nie wyklucza podjęcia kroków prawnych. Z kolei jego adwokat Michał Grodzki apeluje o zachowanie zasady domniemania niewinności i zapewnia, że jego klient stawi się na każde wezwanie śledczych.
Jacek Harłukowicz nie chciał komentować oświadczenia.
Agnieszka Romaszewska-Guzy: Procedury były zachowane
Do sprawy odniosła się także na portalu X Agnieszka Romaszewska-Guzy. "Oświadczam, że te umowy i zamówienia, o których piszę wyżej były opłacane przez Biełsat zgodnie z procedurami obowiązującymi w spółce TVP i decyzje przechodziły zazwyczaj także przez inne jednostki spółki" - napisała. I dodała, że protestuje przeciw “informacjom jakoby w Telewizji Biełsat dochodziło do malwersacji”.