Sylwia Peretti podjęła zaskakującą decyzję. Na pogrzebie była pod specjalnym nadzorem
Sylwia Peretti po śmierci syna nie może pogodzić się z nową rzeczywistością. Tragedia spadła na nią nieoczekiwanie, a krewni z trudem starają się wyobrazić, jak jako matka mocno przeżywa stratę jedynego syna. Sylwia Peretti nie czuła się na siłach nawet do tego, by usłyszeć od żałobników kondolencje. Aby tego uniknąć, podjęła radykalny krok.
Pogrzeb Patryka Peretti. Rodzina miała jedną prośbę
Najbliżsi Patryka Peretti podczas ceremonii pogrzebowej wystosowali do licznie zebranych zgromadzonych jedną prośbę. Jako że trudno im stanąć twarzą w twarz z tragedią i dopiero dochodzą do siebie, poprosili, by nie składać im kondolencji. Prośba została spełniona.
Uczestnicy, którzy chcieli oddać pamięć zmarłemu 24-latkowi, zamiast uścisków z rodziną, musieli wybrać złożenie kwiatów przed jego nagrobkiem. Mnóstwo zniczy oraz wiązanek stworzyła niezapomniany i wzruszający widok, który wielu odwiedzającym cmentarz na pewno zapadnie w pamięci.
Sylwia Peretti na pogrzebie w obstawie ochroniarzy
Pogrzeb Patryka Peretti odbył się zgodnie z przyjętym planem i na miejscu nie doszło do żadnych nieprzewidzianych incydentów. O powodzenie tej misji zadbała wynajęta przez Sylwię Peretti firma ochroniarska.
Kilku rosłych i ubranych na czarno mężczyzn chroniło jej prywatności przed wejściem do kaplicy, inni zaś byli rozstawieni w innych częściach cmentarza. Bohaterka "Królowych życia" tym sposobem chciał uniknąć kontaktu z ludźmi. Chociaż wierzono w empatię większości, to wzięto także pod uwagę, że nie wszyscy na miejscu pochówku mogą zachować się godnie. Dlaczego?
Sylwia Peretti bała się publicznego hejtu?
Wypadek Patryka Peretti było szeroko komentowany w mediach. Niefortunne wypowiedzi Sylwii Peretti o szybkiej jeździe samochodem, uzbieraniu niemal stu punktów karnych i wyprzedzaniu z 300 km/h na liczniku sprawiły, że gwiazda z dnia na dzień stała się ofiara krytyków zarzucających jej nieodpowiedzialne wychowanie swojego syna.
Patryk Peretti kierujący żółtym Renault poniósł śmierć na miejscu, jednak życie stracili także jego trzej koledzy. Sylwia Peretti najprawdopodobniej chciała ustrzec się m.in. przed scenami, jakich mogliby na cmentarzu dopuścić się oponenci jej syna, np. wykrzykując w jego stronę niezbyt miłe słowa. Na szczęście do żadnych takich sytuacji nie doszło. Jak sądzicie, czy to rzeczywiście zasługa ochroniarzy zamówionych przez Sylwię Peretti?