Smutna wiadomość od Justyny Kowalczyk. Tak zareagowała na jego śmierć
Justyna Kowalczyk w maju 2023 roku przeżyła osobistą tragedię. Podczas zejścia z jednego z czterotysięczników w wyniku lawiny zginął jej mąż. Biegaczka narciarska postanowiła udzielić szczerego wywiadu, w którym opowiedziała o emocjach, które towarzyszyły jej od chwili tego ponurego wydarzenia i o samodzielnym macierzyństwie. Zdradziła także, jak próbuje radzić sobie z kłębiącymi się w niej emocjami.
Mąż Justyny Kowalczyk zginął podczas zejścia z jednego z czterotysięczników
Justynę Kowalczyk i Kacpra Tekieliego połączyło nie tylko szczere uczucie, ale również wspólne pasje. Obydwoje uwielbiali sport i aktywność fizyczną, w szczególności tą zimową. W 2020 roku wzięli ślub, a rok później na świat przyszedł ich syn, Hugo. Niestety ich rodzinną sielankę w drastyczny sposób przerwała niespodziewana śmierć sportowca.
17 maja 2023 roku Kacper Tekieli, podczas zejścia ze szczytu Jungfrau w Szwajcarii, spadł wraz z lawiną. Informacja o tragicznym w skutkach wypadku pojawiła się dzień później.
W środę urwał się kontakt z Kacprem. Później pojawiła się informacja, że na miejscu jest lawinisko. Następnie dowiedzieliśmy się, że prawdopodobnie znajduje się tam ciało. Później, dziś rano, okazało się, czyje ciało - mówiła osoba związana ze środowiskiem górskim, cytowana przez Przegląd Sportowy.
Justyna Kowalczyk o samodzielnym macierzyństwie
Tragiczna śmierć Kacpra Tekieliego była dla Justyny Kowalczyk ciosem zadanym prosto w serce. Biegaczka narciarska systematycznie publikuje w sieci materiały, wspominając przy tym ukochanego, a jej słowa przepełnione są smutkiem oraz ogromną miłością. Kontynuując dzieło męża, często udaje się na wyprawy górskie, a w niektórych z nich towarzyszy jej syn.
ZOBACZ TAKŻE : Niepokojące wieści ws. Elżbiety Zapendowskiej. Przykre, jak dziś wygląda jej życie
Choć Justyna Kowalczyk jest aktywna w sieci, od śmierci Kacpra Tekieliego nie udzielała wywiadów, w których poruszyłaby temat jego tragicznego wypadku i emocji, które towarzyszą jej od tamtej chwili. Dopiero teraz, niemal półtora od tego zdarzenia, postanowiła szczerze opowiedzieć o tym, z czym musiała się zmierzyć.
Podczas rozmowy z Robertem Jałochą z Magazynu “Na Szczycie” poruszyła wiele kwestii. Wspomniała m.in. o samodzielnym rodzicielstwie, którego obecnie doświadcza. Wyjaśniła, że choć mogła zapisać syna do żłobka lub skorzystać z pomocy opiekunki, by sama mogła uciec od kłębiących się myśli w aktywność, nie zdecydowała się na ten krok. Dlaczego?
Oczywiście, mogłam oddać Hugo do żłobka, do opiekunki i sama uciec w jakąś aktywność, ale stwierdziłam, że nie zrobię mu tego i że nie będzie żadnych ucieczek. Hugo ma mamę i to jest moment, żeby był właśnie z mamą. A poza tym dałam sobie czas na przeżycie żałoby, żeby do mnie w najmniej odpowiednim momencie - za jakieś 10 czy 15 lat - nie wróciła - wyjaśniła.
Justyna Kowalczyk podkreśliła także, choć wówczas czuła, jakby zawalił się jej świat, musiała ruszyć dalej i walczyć o siebie. Zrobiła to również dla dziecka, które jej bardzo potrzebowało i nadal potrzebuje. Biegaczka narciarska nie ukrywa, że jest z siebie dumna, że udaje się jej iść naprzód, choć nie jest to łatwe zadanie i nie zawsze wszystko idzie po jej myśli.
Zostałam rzucona pod ścianę, a jednak jakoś z tego wyszłam. Mimo że na początku zdawało się, że świat się zawalił. Tylko gdy w końcu otworzyłam drzwi, to zobaczyłam, że świat idzie dalej, a ja mam wybór: idę z nim albo zostaję. A kiedy masz maleńkie dziecko, to już nie masz żadnego wyboru - musisz, po prostu musisz, i chcesz zawalczyć. No i właśnie z tego powodu jestem dumna - że lepiej lub gorzej, po omacku, ale wychodzę z tego ogromnego smutku - powiedziała Justyna Kowalczyk.
Justyna Kowalczyk szczerze o emocjach towarzyszących jej po śmierci męża
Justyna Kowalczyk nie ukrywała, że tragiczna śmierć męża wstrząsnęła nią dogłębnie i była okrutnym doświadczeniem. Zdradziła, że od momentu jego wypadku targały nią liczne emocje, które swojego upustu szukały we łzach. Wyjaśniła, że pozwalała sobie na płacz, który wówczas bardzo jej pomagał.
Pozwoliłam sobie na wszystkie emocje. Niejednokrotnie w miejscu publicznym się rozbeczałam. Wyłam jak pies, jak jakieś zranione zwierzę, ale wiedziałam, że muszę to zrobić, dać na to przestrzeń. Jestem z siebie dumna, że nie uciekłam od tych emocji, dalej nie uciekam - powiedziała Justyna Kowalczyk.
Biegaczka narciarska podkreśliła, że w tym trudnym czasie pomogło jej kierowanie się dewizą, którą wyznawał Kacper Tekieli. Żyje tak, jakby on tego chciał - pełnią życia.
Można byłoby się zamknąć na cmentarzu, przywiązać łańcuchami do nagrobka, ale to nie ma żadnego sensu. Poza tym to byłoby zaprzeczeniem całej idei życia mojego męża, a ja jego idei życia nie mam najmniejszego zamiaru zaprzeczać, bo ona bardzo mi się podoba - wyjaśniła Justyna Kowalczyk.