Skarga po wpadce w "Wiadomościach". Domagają się wymierzenia surowej kary
Nie milkną echa afery związanej z aktorem-amatorem Krzysztofem Rydzlewskim, który miał wystąpić w roli rzekomo przypadkowego przechodnia w programie informacyjnym TVP. Czterech członków rady programowej TVP zdecydowało się na złożenie skargi do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Olbrzymia wpadka w TVP, która skutkowała skargą do KRRiT
Afera, która dotyczy Krzysztofa Rydzlewskiego, nadal daleka jest od rozwiązania. Aktor-amator wywołał niemałe poruszenie, gdy wcielił się w rolę “przypadkowego przechodnia”.
Członkowie Rady Programowej TVP: Iwona Śledzińska-Katarasińska, Joanna Scheuring-Wielgus, Janusz Daszyński, a także Krzysztof Luft zdecydowali się złożyć skargę na “Wiadomości” do KRRiT. Zarzucili w niej nadawcy m.in. działanie sprzeczne ze wskazanymi w ustawie o radiofonii i telewizji zadaniami medium publicznego, czyli powinności rzetelnego ukazywania wydarzeń. Oczekują oni od przewodniczącego KRRiT Macieja Świrskiego ukarania nadawcy zgodnie z przepisami Ustawy o radiofonii i telewizji.
- Oczekujemy też od całej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji podjęcia działań, które uniemożliwią takie skandaliczne działania publicznego nadawcy w przyszłości - tłumaczą w swojej skardze.
Skarga na TVP. Wszystko za sprawą aktora, który wystąpił w "Wiadomościach"
Skarga, którą złożyli członkowie Rady Programowej TVP dotyczy ogromnej wpadki z udziałem aktora w programie informacyjnym. Miał on wystąpić w roli przypadkowego przechodnia, którym, jak okazało się później, nie był. 3 lipca dziennikarz “Wiadomości” Adrian Borecki pracował nad materiałem dotyczącym pikiety przed siedzibą Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Miał nosić tytuł “Uliczny jazgot na zamówienie?”.
Reporter pojawił się przy siedzibie Telewizji Polskiej i próbował rozmawiać z uczestnikami demonstracji. Nie byli jednak chętni do rozmowy, ignorowali dziennikarza. Nie chciał on, by materiał sugerował, że to wyłącznie on wykazuje krytyczny stosunek do pikietujących, dlatego też postanowił porozmawiać z przechodniami. Jednym z nich miał być właśnie Krzysztof Rydzlewski. Został przedstawiony jako “przeciwnik pikiet zakłócających spokój w centrum stolicy”.
- Krzyczą o coś, co w ogóle nie ma sensu i racji bytu - powiedział aktor podczas kręcenia materiału.
Krzysztof Rydzlewski wywołał burzę, po czym wycofał się z tego, co mówił
Krzysztof Rydzlewski wywołał ogromną burzę swoimi słowami. Podczas rozmowy z Plotek.pl przyznał się do tego, że jest aktorem, a jego występ w “Wiadomościach” był agencyjnym zleceniem.
Szybko jednak zmienił zdanie, przecząc temu, co mówił zaledwie kilka dni wcześniej. Wszystko zamieścił na Facebooku.
- Chciałbym napisać sprostowanie. Nigdy nie pracowałem dla Telewizji Polskiej. W sytuacji jakiej się znalazłem, był przypadek. Przechodziłem, zobaczyłem tłum ludzi i zapytałem się o co chodzi. Wtedy podszedł dziennikarz TVP i zapytał, czy chcę się wypowiedzieć. Nie jestem żadnym wynajętym aktorem, wszystkie brednie, jakie są na mój temat powielane, to bzdura - tłumacz Krzysztof Rydzlewski.
Adrian Borecki, który jest autorem materiału wywołującego całe zamieszanie, postanowił również zabrać głos w sprawie. Podczas rozmowy z Presserwisem zaprzeczył zarzutom, jakoby kiedykolwiek podczas trwania swojej dziennikarskiej kariery miał opłacać, a także wynajmować rozmówców w autorskich materiałach.
- Proszę nie rozpowszechniać kłamstw. W przeciwnym razie spotkamy się w sądzie - powiedział Adrian Borecki.