Rodzice nie zgadzają się z tym, za co nauczyciele obniżają oceny uczniom
Rodzice zaczęli masowo publikować w mediach społecznościowych zdjęcia szkolnych testów swoich dzieci. Wielu z nich ma poważne wątpliwości co do tego, czy nauczyciele korzystają z odpowiednich metod. Obawiają się, że pedagodzy nie przyczyniają się do kształcenia pokolenia, które będzie potrafiło samodzielnie myśleć i kładą za duży nacisk na ocenianie „pod klucz”.
Sporo rodziców uważa, że ich dzieci już od najmłodszych lat nie są odpowiednio przygotowywane w szkołach. Niektórzy nauczyciele – ich zadaniem – za bardzo skupiają się na nauczaniu myślenia schematami i na wczesnym etapie wychowania zabijają kreatywność w młodych uczniach.
W mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia szkolnych testów, w których nauczyciele postanowili bardzo surowo oceniać dzieci. Pedagogom nie podobało się przede wszystkim to, w jaki sposób uczniowie formułowali odpowiedzi, nawet jeśli były one poprawne. Zdaniem rodziców takie ocenianie „pod klucz” to już przesada i zrobi z nich pociech „szarą masę”.
To nie problem pojedynczych szkół
Niektórzy rodzice zwrócili uwagę, że problemy w szkołach nie wynikają jedynie z podejścia nauczycieli, ale przede wszystkim są związane z całym systemem. Nawet młodzi i ambitni pedagodzy nie mogą zmienić wymagań oraz podstawy programowej. Niestety często też nie pomagają zachęcać do nauki swoich podopiecznych.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
– A gdyby na ten (powszechny już) problem spojrzeć z zupełnie innej perspektywy? Jeśli to nie nauczyciele są tej patologii winni tylko chory system, który z bezwzględną determinacją zmierza do ograniczenia myślenia, zabicia indywidualizmu w jakiejkolwiek postaci – napisała jedna z internautek.
– Nie szkoła, nie nauczyciele są tutaj winni. Większość z nich robi, co może, żeby przed absurdami chronić dzieci i jednocześnie przetrwać. To jest taniec na linie. Wiem, bo tańczyłam 19 lat z pasją, z miłością, ale nie zniosłam niemożności zmiany tych absurdów – stwierdziła była nauczycielka.
Rodzice postanowili opublikować zdjęcia testów, w którym straciły punkty, choć udzieliły pozornie prawidłowej odpowiedzi. Ich zdaniem w wielu przypadkach pedagodzy za bardzo trzymali się schematu, zabijając kreatywność w uczniach i nie pozwalając na indywidualizm. Jeden z opiekunów przypomniał, że szkoła natomiast powinna rozwijać umiejętności najmłodszych.
– Tak wychowuje się, wybaczcie określenie, szarą masę, której od najmłodszych lat wpaja się, że jest tylko białe i czarne. Dzieci mają w sobie tyle kreatywności, a system, zamiast to rozwijać, promuje tylko im znaną prawdę. Bez chwili refleksji niszczy się w młodym człowieku indywidualizm – oświadczył rodzic.
Zarzuty wobec szkół
Wciąż dużym problemem są także lekcje religii w szkołach. Wielu rodziców przypomina, że zajęcia te są nie obowiązkowe i ich dzieci nie powinny być na nie zapisywane automatycznie, co często jednak dzieje się w placówkach edukacyjnych. Nie rzadko też katecheci utrudniają wypisanie się z tych lekcji, a nawet straszą dzieci konsekwencjami.
Okazuje się, że sytuacja w szkołach nie podoba się także wielu nauczycielom. Pedagodzy od dawna walczą o podwyżki, by móc wreszcie godnie żyć. Nadal nie doszło do porozumienia między nauczycielami, a ministrem edukacji i nauki Przemysławem Czarnkiem . Z szefem resortu nie zgadza się przede wszystkim Związek Nauczycielstwa Polskiego, który Czarnkowi zarzuca manipulację mediami.
– Po podwyżce nauczyciel początkowy dostanie pensję wyższą o ponad 1400 zł brutto, a dyplomowany – o 1300 zł. W sumie po naszych propozycjach nauczyciel dyplomowany zarobi 7700 zł –powiedział minister.
Przemysław Czarnek dodał, że każdy, kto straszy przed zmianami zakresu pracy nauczycieli, po prostu kłamie. Jego zdaniem pedagodzy, którzy nie należą do ZNP, mają pozytywny stosunek do zapowiadanych zmian. Niedawno w Warszawie zorganizowano manifest, który był sprzeciwem wobec polityki ministra.
– Dzisiaj za 4 dodatkowe godziny tygodniowo nauczyciel dyplomowany otrzymuje 972 zł brutto miesięcznie. Minister proponuje za 4 godziny podwyżkę pensji zasadniczej o nieco ponad 1 tysiąc zł. Więc gdzie ten wzrost płacy? – oświadczyła Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa ZNP.
– Nauczyciel dyplomowany, aby zarobić 7 tysięcy zł, musi pracować dwa miesiące – dodała.
Fot. Facebook
Fot. Facebook
Fot. Facebook
Fot. Facebook
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
-
Festiwal nienawistnych pasków w TVP. Wszystko to przez manifestację Tuska
-
Wanda Traczyk-Stawska do kontrmanifestantów: Milcz, głupi chłopie
-
Michał Szczerba pokazał, skąd Bąkiewicz miał pieniądze na zagłuszanie marszu. Trop prowadzi do rządu
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec. pl
Źródło: Parenting WP