Poszła do baru mlecznego w Zakopanem. Nie mogła wiedzieć, co ją tam czeka
Sezon wakacyjny w pełni, a zatem czas urlopów i wyjazdów. Podróżując nie da się pominąć tak ważnej kwestii, jaką jest jedzenie. Czy udając się na wypoczynek do Zakopanego, możemy liczyć na tani posiłek na mieście? Nie jest to łatwe zadanie, a za przykład może posłużyć doświadczenie jednej z dziennikarek, która udała się w ostatnim czasie do jednego z barów mlecznych w Zakopanem.
Turyści nie chcą stołować się w zakopiańskich restauracjach
Jedna z redaktorek Onetu niedawno postanowiła wybrać się na wycieczkę do Zakopanego i pójść na obiad do pewnego baru mlecznego w miasteczku. Jak relacjonowała, na miejscu zastała olbrzymie tłumy, musiała długo czekać na wolny stolik, a następnie na swoje zamówienie. Dopiero po upływie kilkudziesięciu minut doczekała się posiłku. Zatem szybko nie było. A co ze smakiem potraw?
Okazuje się, że restauratorzy w Zakopanem w tym sezonie nie mają zbyt wielu powodów do radości. Turyści wolą kupować jedzenie w popularnych marketach i sklepach spożywczych – wszystko przez wysokie ceny, które nakręciła m.in. inflacja. - Wynajmują apartamenty lub domki, w których są kuchnie albo korzystają też z dyskontów. Dużą popularnością cieszą się półprodukty do podgrzania lub zjedzenia na zimno i gotowe posiłki, ale też hot dogi. Ich ceny dla turysty są atrakcyjniejsze od tych, które widzą w polskich restauracjach – tłumaczył Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Czy w barze mlecznym można zjeść taniej?
Rozwiązaniem dla tych, którzy lubią stołować się w restauracjach i mają ochotę na ciepły posiłek na mieście, mogą być bary mleczne , gdzie można zjeść nieco taniej. Chociaż i tutaj niestety ceny wzrosły – również przez wzrost popularności tego rodzaju miejsc w ostatnim czasie.
Natalia Gomułka, dziennikarka Onetu, postanowiła sprawdzić, jak to wszystko wygląda w praktyce i wybrała się do jednego z popularnych barów mlecznych w Zakopanem. Na miejscu zastała mnóstwo osób - na wolny stolik czekała duża kolejka. Dopiero po upływie 30 minut zwolnił się stolik, ale trzeba było jeszcze poczekać w drugiej kolejce do okienka, żeby zamówić posiłek.
Okazało się, że ceny są dość przystępne – w porównaniu do innych zakopiańskich restauracji. Jeśli chodzi o zupy, najtaniej można zjeść rosół — 15 zł za miseczkę. Pomidorowa kosztowała 16 zł, a kwaśnica i żurek po 17 zł. Pierogi kosztowały od 26 do 28 zł w zależności od nadzienia, a dania mięsne od 27 do 34 zł.
Cena posiłku rozczarowuje
Dziennikarka zdecydowała się na zamówienie rosołu, kotleta mielonego z ziemniakami i zasmażaną kapustą oraz kompotu. Było smacznie, porcje były duże – jedynie kotlet był nieco za mocno przypieczony. Za cały posiłek Natalia Gomułka zapłaciła 50 zł. Być może jest to cena przystępna jak na restaurację, ale czy adekwatna, jeżeli chodzi o bar mleczny? Biorąc pod uwagę ceny posiłków w tego rodzaju miejscach w innych regionach Polski, jest to niestety wciąż duży koszt... Zatem raczej ciężko będzie zjeść tanio w Zakopanem...
Źródło: Onet, Gazeta Wyborcza