Paweł Walecki dla Gońca: "Gimnazja bardzo zdały swoją rolę"
- My, dorośli, nauczyliśmy młodych, że muszą się wstrzelić w klucz i powiedzieć to, co chcemy usłyszeć. Z nimi jest natomiast jak z obieraniem cebuli. Jak się z nimi rozmawia i odrzuca kolejne łupiny, dopiero zaczynamy docierać do tego, co oni naprawdę myślą i czują - mówi portalowi Goniec.pl Paweł Walecki z programu "Równać szanse".
Program "Równać szanse" pomaga młodzieży z małych miejscowości
Program "Równać szanse" to przedsięwzięcie Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, realizowane przez Fundację Civis Polonus. Od ponad dwóch dekad zajmuje się pracą z młodzieżą z małych miejscowości, dzięki czemu ma ona szansę na podobny start w dorosłość, jak rówieśnicy z dużych miast.
Dziś dyrektorem programowym "Równać szanse" jest właśnie Paweł Walecki, którego historia to najlepszy dowód na to, że program działa. Pochodzący ze Stoczka Łukowskiego Walecki sam jest beneficjentem inicjatywy, był koordynatorem projektów, a teraz stoi na czele całego przedsięwzięcia.
Portalowi Goniec.pl opowiedział o swojej drodze do miejsca, w którym dziś się znajduje, o tym, co daje mu praca z młodzieżą i czego najbardziej potrzebuje ona od dzisiejszych dorosłych.
“Jak umrą nasze mamy, poproszę ją o rękę”. Seks w wielkim mieście. Z niepełnosprawnością w tlePaweł Walecki: "Gimnazja bardzo zdały swoją rolę"
Adrianna Rymaszewska: Pamiętasz 15-letniego Pawła? O czym marzył, jakie miał plany?
Paweł Walecki: Trochę pamiętam. Zawsze byłem aktywny. Wyniosłem to z domu. Mocno angażowałem się w klub sportowy, byłem ministrantem, działałem w samorządzie szkolnym. Mój tata organizował już wtedy dużą imprezę u nas w Stoczku Łukowskim - halową ligę piłkarską, a ja mu w tym pomagałem. A o czym marzyłem? Chyba już wtedy chciałem mieć wpływ, żeby być radnym, żeby angażować się politycznie. To jest zresztą domowa legenda, że jak byłem dzieckiem, to oglądałem Sejm i „głosowałem”. Zawsze jakaś aktywność była mi bliska.
Teraz twoja perspektywa się zmieniła. Mieszkasz w Warszawie, jesteś szefem “Równać szanse”. Jak z twojego punktu widzenia wygląda równość szans młodych ludzi w Polsce?
W 2001 r., gdy program powstawał, przeprowadzono badania: wyszło, że na prestiżowych polskich uczelniach po pierwszym roku studiów raptownie spada liczba studentów z mniejszych miejscowości. Zadano słuszne pytanie: ‘”dlaczego?”.
Zbadano więc pierwsze testy gimnazjalne, które zrobiono i okazało się, że młodzi z małych miejscowości zdają te testy o 30 proc. gorzej niż ich rówieśnicy w dużych miastach. To było tuż po reformie, samorządy nie miały pieniędzy na te gimnazja, nie było pomocy naukowych, przez jakiś czas był problem z nauczycielami przychodzącymi ze szkół podstawowych.
Program zajął się wtedy nierównościami edukacyjnymi. Po 7 latach jego realizacji ponownie przeprowadzono badania. Tym razem różnica w testach gimnazjalnych między małą miejscowością a dużym miastem, uśredniając wyniki, spadła do 6 proc. Nieprawdą jest więc to, co mówiono w 2015 r. podczas kolejnej reformy, że gimnazja nie zdały swojej roli. Gimnazja bardzo zdały swoją rolę i wyrównywały poziom edukacji. Ta sześcioprocentowa różnica została zresztą do końca i czasem była większa nawet w różnych dzielnicach Warszawy. Więc różnica startu kariery jest zdeterminowana miejscem, w którym żyjemy. Oczywiście nie tylko, jednak jest to jeden z kluczowych czynników nierówności
Co więc różnicuje młodzież z małych miejscowości i miast?
Kompetencje społeczne. Mieszkańcy wsi, choć to się zmienia, mają mniejszy kapitał społeczny.
Co to oznacza?
Na wsi jest więcej osób, które nie ukończyły studiów albo podjęły naukę na mniej „znanych” uczelniach. Mają mniejszą dostępność zajęć dodatkowych, instytucji kultury, jest też po prostu mniej ludzi. Jakbyśmy porównali drogę młodego człowieka ze wsi i z miasta, to ten z dużego miasta często dłużej jedzie do szkoły, ma kilka możliwości dróg, spotyka codziennie innych ludzi, ma kilka grup rówieśniczych i w każdej pełni inną rolę. W piłkę jest świetny, ale na angielskim mu nie idzie. Ma mnóstwo sytuacji takiego naturalnego poligonu, treningu umiejętności społecznych. Jego rówieśnik z małej miejscowości wszędzie widzi te same twarze, tam role są rozdane. To jest na pewno coś, co różnicuje start i od 25 lat jest przedmiotem naszego działania. Chcemy, aby młodzi ludzie z małych miejscowości mieli dobry start w dorosłe życie. Za cel stawiamy sobie też zmienianie sposobu myślenia dorosłych o młodzieży. Dzieci i seniorzy na ogół są zaopiekowani, a o młodzieży się nie pamięta.
"Instytucja szkoły w modelu pruskim jest już nie do przyjęcia"
Jaką rolę mogą więc pełnić osoby dorosłe w rozwoju młodego człowieka?
Zdecydowana większość osób ma w życiu jakiegoś dorosłego, który był dla nas ważny. Najczęściej wiąże się to albo z tym, że ktoś nam zaufał, albo dał czy zauważył w nas coś więcej, albo na coś pozwolił, wsparł w czymś, towarzyszył. Ta rola powinna być teraz zresztą jeszcze większa niż dotychczas po doświadczeniu tragedii wojny i pandemii. My mówimy w programie właśnie o mądrym dorosłym, o towarzyszu drogi, który pozwala tym młodym ludziom eksperymentować, pozwala na porażkę i pokazuje, że ona jest czymś naturalnym, pozwala zdecydować, pozwala popełniać błędy, robić różne rzeczy i próbować się w różnych sytuacjach. Jako rodzic doskonale wiem, że mamy skłonności do wyręczania dzieci, myślenia, że zrobimy szybciej i lepiej. To odbiera jednak sprawczość i powoduje, że młody człowiek poddaje się temu.
A czy polskie instytucje wspierają młodzież?
Cały temat edukacji i wsparcia młodych w procesie edukacji, instytucja szkoły w modelu pruskim jest już nie do przyjęcia. Nauczyciel przestał być źródłem wiedzy, a szkoła nastawiła się na przygotowanie do testów i przestała pełnić ważną rolę socjalizacyjną. Musimy wiele nadrobić. Są natomiast różne fundacje, które chcą wspierać młodych ludzi.. Te oferty są, nie jest ich dużo, ale w procesie dorastania mam wrażenie, że trochę zostawiliśmy młodych samych sobie pod takim argumentem autonomii, o którą walczą. Ta triada kryzysu psychicznego, czyli niska samoocena, niska sprawczość i samotność to jest to, czego młody człowiek dzisiaj doświadcza.
Powiedziałbyś o polskiej młodzieży, że jest kreatywna?
To są bardzo ciekawe świata, ludzi i chętne do działania osoby, które chcą i mają pomysły na realizację różnych inicjatyw, tylko nie mają warunków. Np. budżety obywatelskie, które są w dużych miastach, rzadko mają komponent młodzieżowy. Oni są kreatywni, oczywiście, ale nie zawsze mają możliwość pokazać to światu. My chcemy być właśnie takim światem dla nich, w którym otrzymują szansę różnych rzeczy próbować. Wczoraj byłem w Tuchowie na wizycie monitoringowej w miejscu, gdzie młodzi malują katany (customizują kurtki dżinsowe), aby później przeznaczyć je na cele charytatywne, w Sokółce młodzi eksperymentują z dźwiękiem, w Nowince dziewczyny szyją i przerabiają ubrania, w Szczuczynie organizują działania survivalowe. My, dorośli, nauczyliśmy młodych, że musza się wstrzelić w klucz i powiedzieć to, co chcemy usłyszeć. Z nimi jest natomiast jak z obieraniem cebuli. Jak się z nimi rozmawia i odrzuca kolejne łupiny, dopiero zaczynamy docierać do tego, co oni naprawdę myślą i czują.
Skoro mówimy o projektach, to czy jest jakiś, który wyjątkowo zrobił na Tobie wrażenie?
Na mnie młodzi ludzie robią wrażenie. Jak z nimi rozmawiam, zawsze imponuje mi, jak po wszystkich doświadczeniach opowiadają o swoich sukcesach. Jedną z pierwszych moich wizyt była wizyta pod Szczecinkiem w małej, miejskiej szkole, w takiej sali dla dzieci z klas I-III spotkałem się z nastolatkami na krzesełkach dziecięcych, z tyłu za plecami mieli kiczowaty mural z Kubusiem Puchatkiem i spytałem ich, czy mają na koncie jakiś sukces, tłumacząc jednocześnie, że każdy może to pojmować inaczej. I jedna dziewczyna odezwała się, mówiąc, że ma sukces, bo zamówiła autokar na wyjazd i on przyjechał, jak dziewczyna z Warszawy. A przecież dziewczyna z Warszawy nie zamawia autobusu. Widziałem więc wiele projektów, ale nie pokuszę się o wskazanie jednego. Dla mnie rozmowa z młodymi i to jak oni potrafią te swoje doświadczenia przekuwać w różne działania, to jest naprawdę niesamowite.
Nawiązując do tego przykładu z autobusem, co młodzież z mniejszych miejscowości myśli o swoich rówieśnikach z miast?
Na pewno się porównują. Media społecznościowe zmieniły zupełnie sytuację. Młodzi z małych miejscowości mają dostęp do wzorców i do różnych rzeczy, które widzą i naśladują. Nie różnią się ani ubiorem, ani wyglądem od swoich rówieśników z dużych miast.
"W dzisiejszym świecie definicję sukcesu musimy mieć dla siebie"
O samym programie chciałabym porozmawiać. W jednym z wywiadów powiedziałeś, że chciałbyś, aby program nie był już w ogóle potrzebny. W jakim kierunku chcesz go rozwijać, aby zrealizować ten cel i gdzie widziałbyś samego siebie wtedy?
Świat się zmienił, przyspieszył. Program ma 25 lat i miał trzy poważne zmiany celu i misji. Mówiłem już, że wspieraliśmy kompetencje edukacyjne, później zaczęliśmy wspierać kompetencje społeczne, a od 2021 r. mówimy jeszcze o kompetencjach emocjonalnych. I rzeczywiście wolałbym, żeby młodzi ludzie mieli możliwość budowania tych swoich kompetencji w swoich miejscowościach, żeby dorośli nie zapominali, że młodzi są i że potrzeba całej wioski, żeby wychować jednego młodego człowieka i że jesteśmy zobowiązani pomóc mu nauczyć się różnych rzeczy, by sobie poradził i świadomie decydował o sobie.
Jestem jednak realistą i wiem, że w dającej się przewidzieć przyszłości tak nie będzie. Na wsi tych młodych zawsze będzie mniej w związku z kryzysem demograficznym, że będą jeszcze bardziej samotni. Dlatego zastanawiamy się cały czas, jak lepiej stwarzać warunki do działania. „Gotowi na przyszłość” są taką naszą formą zwracania uwagi na różne problemy, tematy osobom dorosłym, jak na młodych patrzeć, z czym się mierzą i do jakiego świata ich przygotowywać. Dlatego dalej chcę uczyć dorosłych, jak postępować z młodzieżą, pokazywać dobre wzorce, będące rozwojowe dla młodego człowieka.
A w czym praca z młodzieżą jest lepsza od pracy z dorosłymi?
Nie wiem, czy lepsza. Jest inna. My pracujemy również z osobami, które później pracują z młodzieżą. To są zazwyczaj osoby aktywne, chętne, muszą złożyć ofertę, projekt. Wydaje mi się, że ta obserwacja młodych, to jak oni odkrywają siebie i swoją tożsamość, coraz śmielej podejmują pewne wyzwania, to jest na pewno praca bardziej wdzięczna. Młodzi raczej mówią szczerze. Dorośli różnie przyjmują pewne rzeczy, są czasami zmęczeni różnymi rzeczami, poza tym pracując z młodymi sam stajesz się młodszy.
Wypisałam sobie wiele twoich osiągnięć. Czy ty sam zawsze też mierzyłeś wysoko?
Jak powiedziałem, byłem nadaktywny, zawsze lubiłem robienie czegoś z innymi i dla innych. Tak, mierzyłem wysoko i zawsze chciałem być dobry w tym, co robię. Ten perfekcjonizm mnie kiedyś zabije. Byłem zwyczajnym nastolatkiem, a że przy okazji mi wiele rzeczy wychodziło… Spotkałem też ludzi, którzy zaufali, pozwalali, wchodzili w te moje pomysły.
Czy masz życiową zasadę, którą się kierujesz?
Być przyzwoitym.
Gdybyś miał streścić w kilku zdaniach program Równać szanse, to o czym on by był?
To program o rozwoju, o szansie, o przyjaźni, relacjach, które rodzą się między młodymi ludźmi a dorosłymi lub rówieśnikami. To program, w którym mamy uważność na drugiego człowieka, program o sukcesie.
A własną definicję sukcesu masz?
Dla mnie sukcesem jest to, kiedy jestem z siebie zadowolony. W dzisiejszym świecie definicję sukcesu musimy mieć dla siebie. Chodzi o to, żeby samemu z siebie być zadowolonym. Świat rzadko zauważa te małe rzeczy, które też mogą być dla nas sukcesami.
Czego młodzi ludzie potrzebują najbardziej od nas dorosłych?
Rozmowy, zaufania, partnerskiego, podmiotowego traktowania, poczucia, że nie są sami, że ktoś w nich wierzy i ich wspiera i że oni mogą wszystko. Potrzebują po prostu, by zachęcać ich do podejmowania wyzwań i im w tym towarzyszyć.