Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Pani sprzątająca zażądała od Marty Lempart szacunku do swojej pracy. Walka o prawa pracujących kobiet
Maja Staśko
Maja Staśko 27.11.2021 07:35

Pani sprzątająca zażądała od Marty Lempart szacunku do swojej pracy. Walka o prawa pracujących kobiet

lempart
Skrin z filmiku na Twitterze @PaulinaPLove: https://twitter.com/PaulinaPLove/status/1464263358908145679?s=20

Wczoraj Marta Lempart zjawiła się z mediami przed biurem PiS-u na Nowogrodzkiej w Warszawie, by przeprowadzić akcję ostrzegawczą przed masowymi protestami 1 grudnia. Spektakularnie rozlała farbę z hasłem "Nie chciej Polsko mojej krwi", po czym zaczęła przemawiać. W tym momencie zjawiła się pani sprzątająca. "Co tu zrobione jest? Kto to tak zrobił?" - zapytała, patrząc na brudne od farby schody. Marta Lempart odpowiedziała, że ona. "To niech pani posprząta". "Nie" - odrzekła Lempart. "Jak to nie? Pani myśli, że za co mi płacą? Że miliony zarabiam?". Marta Lempart zignorowała to i kontynuowała swoje przemówienie.

https://twitter.com/majakstasko/status/1464327555893366784?s=20

Ten moment jest nie tylko niezwykle sugestywny, ale i symboliczny. Oto jedna z twarzy ruchu kobiecego, prezeska Fundacji Ogólnopolski Strajk Kobiet, była deweloperka i dyrektorka dostaje reprymendę od pani sprzątającej, której nie tylko zniszczyła pracę, ale i narobiła dodatkowej roboty. Lempart stoi na szczycie schodów, pani sprzątająca na dole. "Walczę o życie pani dzieci" - odpowiada Lempart, gdy odmawia, by posprzątać po sobie. Odmawia, bo "walczy o życie dzieci" pani sprzątającej. Walczy, więc nie będzie zajmowała się tak przyziemnymi sprawami jak posprzątanie po sobie?

Feminizm to głos pani sprzątającej

Mamy więc Ważne Sprawy - walkę o "życie pani dzieci" na oczach kamer, przez spektakularne akcje - i te nieważne i niewidoczne, jak sprzątanie po tych performatywnych akcjach. Jedne zapewniają widoczność i dają poczucie sprawczości, drugie są absolutnie podstawowe dla przeżycia ludzi, ale pomijane, a wręcz pogardzane.

A przecież ten właśnie podział - na to, co publiczne, prestiżowe, wynagradzane i "męskie", oraz to, co domowe, wstydliwe, nieopłacane i "kobiece" - to najistotniejszy podział feminizmu. To przez niego kobiety są wykorzystywane, przemoc wobec nich bezkarna i zamiatana pod dywan, a ich wielogodzinna praca opiekuńcza pozostaje niewidoczna i nieopłacana. A gdy się temu sprzeciwią - są uciszane. Bo wywlekają "brudy". A brudy mają być cichutko posprzątane, a nie wywlekane.

Feminizm - u samego swojego źródła - to nie głos prezeski Lempart, tylko właśnie głos pani sprzątającej.

Feminizm nie powinien polegać na dokładaniu pracownicom dodatkowej pracy w imię medialnych spektakli. Marta Lempart "walczy o życie dzieci" pani sprzątającej, ale bez wysłuchania jej głosu. Pani wyraźnie daje znać, co poprawiłoby komfort jej i jej dzieci (jeśli je ma) życia: brak dodatkowej harówy. A "walka o życie" jej dzieci to byłoby na przykład wzięcie po konferencji szmaty w rękę i posprzątanie po sobie. Albo postulat wyższych wynagrodzeń, niższych czynszów i krótszego tygodnia pracy. To najmocniej mogłoby wpłynąć na życie dzieci pracownic, bo dzięki temu miałyby dla nich więcej czasu, byłyby bardziej wypoczęta i nie brakłoby im pieniędzy do pierwszego.

Nie ma walki o kobiety bez poszanowania pracy kobiet pracujących. Feminizm bez głosu pracujących kobiet to słaby feminizm. W istocie nie walczy o prawa kobiet, tylko o prawa najlepiej usytuowanych kobiet. A gdy te zrobią swoje show i oklaski ucichną, przyjdą pracujące kobiety i po nich posprzątają.

Feminizm to nie banieczka. To praca

Chcę też to podkreślić bardzo wyraźnie: tu nie chodzi tylko o samą Martę Lempart. Redukowanie ważnych społecznych kwestii i różnic klasowych do uderzania w jedną aktywistkę służy bardziej zaspokojeniu potrzeby wyżycia się i dania wyrazu osobistych animozji, niż zmianie. Nie interesuje mnie takie podejście.

Marta Lempart ze Strajkiem Kobiet zrobiły błąd. Nie pomyślały o pani sprzątającej przed akcją. Dlatego w momencie, gdy pracownica zwróciła na to uwagę, trzeba było przeprosić, a także zmyć tę farbę po sobie. I już. Nie stało się tak - szkoda.

Ale ta sytuacja pokazała znacznie szerszy, głęboki problem, jaki ma mainstreamowy ruch walki o prawa kobiet. I jak działania walczących o swoje prawa kobiet potrafią uderzać w pracujące kobiety. Także dlatego, że twarze ruchu, które planują akcje, często po prostu nie mają za sobą pracy na niskopłatnych, nieprestiżowych stanowiskach.

To nie oznacza, że czas skończyć z akcjami nagłaśniającymi problemy kobiet czy medialnymi występami. To oznacza, że czas wysłuchać pracownic, gdy krzyczą, co im przeszkadza, także w naszych działaniach, i posprzątać to, co przez te działania zostało zniszczone.

Bez tego ruch feministyczny okopie się w swojej banieczce i przestanie działać na rzecz większości kobiet.

Na oczach mediów, w świetle reflektorów, z mopem w ręku, pani sprzątająca zażądała szacunku i godności w pracy

Dodatkowa praca z pewnością nie jest walką o życie pani sprzątającej. Raczej walką o jej krótsze życie: mieszkańcy biednej Pragi Północ żyją prawie 10 lat krócej niż mieszkańcy bogatego Wilanowa [dane za Urzędem Miasta Warszawy], a pielęgniarki - przepracowane, niskoopłacane - żyją średnio 61,5 lat, czyli prawie 20 lat krócej niż życie przeciętnej kobiety w Polsce [dane za Raportem Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych].

Marta Lempart twierdzi, że walczy o życie dzieci pani sprzątającej. Ale jest raczej na odwrót: to pani sprzątająca walczy o życie Marty Lempart i innych kobiet. W brudzie wszyscy szybko byśmy pomarli, zwłaszcza w czasach pandemii wirusa. Akcje rozlewania farby nie zapewnią nam przeżycia. A codzienne sprzątanie budynków - także budynków rządowych czy partyjnych - owszem.

Pani sprzątająca to uwidoczniła. I był to jeden z najbardziej feministycznych publicznych głosów ostatnich lat. Na oczach mediów, w świetle reflektorów, z mopem w ręku, pani sprzątająca zażądała szacunku i godności w pracy.

Kobiety wykonujące tę pracę powinny być co najmniej równie widocznymi i ważnymi twarzami ruchu kobiecego jak Marta Lempart. Albo bardziej, bo jest ich więcej. Tymczasem jej twarze to prezeska i akademiczka Klementyna Suchanow, obydwie z Warszawy. Jakby nie było miejsca na zwykłe kobiety spoza mocno elitarnego grona znajomych z Warszawy z kontaktami w mediach.

Kilka sekund akcji medialnej prezeski Strajku Kobiet to dla pani sprzątającej godziny harowania

Gdy Marta Lempart polewa farbą budynek PiS-u, nie uderza przecież najmocniej w posłów PiS-u. Uderza w panią sprzątającą, która będzie musiała tę farbę szorować. Kilka sekund akcji medialnej prezeski Strajku Kobiet to dla pani sprzątającej godziny harowania. Ale tego już nie widać. To jest niewidoczne.

Widoczni są posłowie, a osoby, które umożliwiają im pracę - panie sprzątające, panie w sekretariacie, asystentki, portierki, ochroniarki - znikają. A gdy ktoś się wkurzy na posła, to one obrywają - sprzątają farbę, odbierają wściekłe telefony i maile, tłumaczą polityka. Pojawiają się, by posprzątać bałagan, jaki zrobił Pan z Pozycją. Czy Pani, bo to w tym kontekście zupełnie bez znaczenia. Co za różnica, czy sprząta się po mężczyźnie, czy po kobiecie?

Gdy pani sprzątająca zaczęła się denerwować na Martę Lempart za rozlaną farbę, osoby z tłumu mówiły, żeby podziękowała Kaczyńskiemu za to, że musi sprzątać. Tyle że to naprawdę trafianie do złego celu: żeby zrobić na złość Kaczyńskiemu, nałoży się na panią sprzątającą dodatkową pracę? W jaki sposób dodatkowa praca tej kobiety uderza w Kaczyńskiego? Przecież ona go totalnie nie obchodzi - i w tym jest część problemu. Politycy mają gdzieś pracujących na nich ludzi.

Pojawiały się także głosy z tłumu, że pracownica jest po stronie PiS-u, bo domaga się uszanowania jej pracy. I to już okropnie zły argument: jeśli naprawdę osoby domagające się uszanowania swojej pracy miałyby automatycznie sympatyzować z PiS-em, to i ja bym z nim sympatyzowała. A nie sympatyzuję. Bo świat nie wygląda tak, że gdy krytykujemy działania osoby z grupy anty-PiS, to jesteśmy za PiS-em. W świecie jest znacznie więcej kolorów niż tylko nudne, warszawskie i przewidywalne "PiS" i "anty-PiS", i ta ich ciągła wojenka o władzę.

Polityka parlamentarna to głównie spektakl nastawiony na zasięgi i media. A prawdziwa polityka, związana z życiem ludzi, to właśnie pani, która sprząta po jednym czy drugim polityku. I znów musi zrobić nadgodziny, bo ten coś odwalił.

Tagi: