Ochroniarz z hotelu, w którym przebywał Martyniuk, zabrał głos. Ujawnia, co się wydarzyło
Daniel Martyniuk nowy rok rozpoczął najgorzej, jak tylko mógł. Syn króla disco-polo zrobił burdę w zakopiańskim hotelu Belvedere i został zatrzymany. Resztę sylwestrowej nocy spędził na komisariacie. Jeden z ochroniarzy, którzy wtedy pracowali w luksusowym hotelu, zdradził, co się wydarzyło.
Daniel Martyniuk sylwestrową noc zakończył "na dołku". Co się wydarzyło?
Daniel Martyniuk w nocy z 31 grudnia 2023 roku na 1 stycznia 2024 roku po licznych awanturach i został skuty w kajdanki i trafił na komisariat, skąd wyszedł dopiero 2 stycznia . Syn króla disco-polo w sylwestrową noc miał zakłócać spokój gości hotelu oraz awanturować się ze swoją małżonką, w której stronę podobno kierował niecenzuralne słowa. Policja milczy na temat tego, czy mężczyzna był badany alkomatem i ile "wydmuchał".
Daniel Martyniuk w sylwestrową noc dał popis swoich możliwości i ponownie pokazał się od najgorszej strony. Syn króla disco-polo dał się we znaki pracownikom zakopiańskiego hotelu i jego gościom. Pracownicy zmuszeni byli wezwać ochronę, aby nieco uspokoiła mężczyznę. Gdy to nie przyniosło oczekiwanego skutku, do hotelu przyjechała policja.
Daniel Martyniuk dał się we znaki gościom i pracownikom zakopiańskiego hotelu
Funkcjonariusze aż dwukrotnie interweniowali w sprawie Daniela Martyniuka. Najpierw skończyło się tylko na pouczeniu, ale za drugim razem mundurowi byli już mniej wyrozumiali i postanowili zawieźć mężczyznę na komisariat. 34-latek nadal był agresywny, więc zakuto go w kajdanki i zabrano do radiowozu. W drodze Daniel Martyniuk próbował jeszcze uniknąć sprawiedliwości, krzycząc do policjantów, że jest synem Zenka.
Dziennikarzom Onetu udało się porozmawiać z jednym z ochroniarzy hotelu Belvedere, który felernej nocy miał zmianę. Był on jednym ze świadków awantury, którą zorganizował pracownikom i gościom hotelu 34-letni syn króla disco-polo. Do sieci trafiło nagranie z zatrzymania mężczyzny.
Ochroniarz z hotelu, w którym awanturował się Daniel Martyniuk, wszystko opowiedział
Pijani ludzie, których zbytnio poniosła fantazja podczas witania Nowego Roku to w Zakopanem standard. Co roku podobnych interwencji mamy sporo. Zazwyczaj jednak wystarczy do kogoś podejść, poprosić, by się uspokoił i faktycznie tak się dzieje - powiedział w rozmowie z Onetem ochroniarz.
Tym razem było inaczej. Ten pan to się czuł naprawdę wielką gwiazdą. Krzyczał do nas "czy wy wiecie, kim ja jestem?". Absolutnie nie reagował na nasze prośby i ostrzeżenia. Groził, że zniszczy nas i zszarga hotelowi opinię. Uważał, że może zaczepiać innych bez konsekwencji. Strasznie też traktował swoją żonę - wspomina pracownik hotelu.
Policja chciała go aresztować już przy swojej pierwszej interwencji, ale to obsługa recepcji poprosiła mundurowych, by tego nie robili. Wszyscy liczyli, że on troszkę wytrzeźwieje i się uspokoi. Tak się nie stało. Zaczął szaleć jeszcze mocniej, więc zarówno nas, jak i policję wezwano ponownie. Wówczas nie było już innego wyboru, jak tylko odwieźć go do aresztu - dodał ochroniarz hotelu Belverdere w rozmowie z portalem Onet.pl.
Wygląda na to, że Daniel Martyniuk dał się we znaki nie tylko pracownikom i gościom luksusowego hotelu, ale również własnej żonie. Wiele wskazuje na to, że plotki o jego nawróceniu były mocno przesadzone.
Źródło: Onet.pl