Na dworcach dzieci śpią na podłodze, wolontariusze są wycieńczeni. "To nie rząd pomaga, tylko Polacy" [ZDJĘCIA]
Wyruszyłam na przepełnione dworce w Warszawie, gdzie wolontariuszki i wolontariusze udzielają pomocy uchodźcom i uchodźczyniom. "Polskę zalewa obecnie fala pomocy i solidarności. Chcę państwu uświadomić, że to nie rząd, tylko Polacy" - mówiła Janina Ochojska w Parlamencie Europejskim.
Karimata na gołej ziemi dworca zamiast łóżeczka. Zabawki obok śmietników. Wolontariuszki mówiące w obcym języku zamiast nauczycielek w szkołach i przedszkolach.
To rzeczywistość ukraińskich dzieci od ponad tygodnia. To rzeczywistość ich matek i (rzadko) ojców, babć i dziadków.
Wolontariuszki i wolontariusze dwoją się i troją, by ten czas był dla dzieci jak najmniej bolesny: na dworcach są zamknięte pokoje zabaw w poczekalniach, są opiekunki i zabawki. Jest gwar, śmiech i wsparcie. Na tyle, na ile się da.
Ale dzieci nie powinny spać na dworcowej posadzce.
Gdzie jest rząd, gdy wolontariuszki się wykańczają?
Wszystko, co ostatnio widziałam na dworcach, było oddolnym działaniem ludzi: jedzenie, napoje, wolontariusze i wolontariuszki uwijający się jak mrówki. I to jest piękne.
Ale jak długo jeszcze tak można? Już dziś słyszę od wolontariuszek, że są wycieńczone, bo kilkanaście godzin pomagania wpływa na organizm, który potrzebuje regeneracji . A kiedy się regenerować, gdy każdy z nas oprócz tego ma pracę zarobkową i rodzinę?
Ta wielka oddolna mobilizacja jest cudowna. Świadczy o naszej empatii i człowieczeństwie. Ale świadczy też o indolencji państwa i jego instytucji. Gdzie w tym czasie jest państwo? Ile z pomocy płynie z rządu?
"Polskę zalewa obecnie fala pomocy i solidarności. Chcę państwu uświadomić, że to nie rząd, tylko Polacy, którzy do swoich domów przyjmują uchodźców z Ukrainy. To NGOsy i samorządy, które organizują tę ogromną pomoc i wolontariusze obecni wszędzie tam, gdzie ktoś jest w potrzebie" - mówiła Janina Ochojska w Parlamencie Europejskim.
Publiczne żłobki, mieszkania socjalne, darmowa psychoterapia - teraz, dla każdego
Przeniesienie pomocy na barki zwykłych ludzi boli. Płacimy w podatkach, by państwo wykonywało swoje zadania - po czym płacimy ze swoich kieszeni, by wykonywać za państwo jego zadania?
My się tu zaraz wycieńczymy, będziemy padać jeden po drugim. Czy dostaniemy chociaż darmowe wsparcie psychoterapeutyczne, czy jak zwykle będziemy musieli na nie czekać miesiącami lub nawet latami, bo tv rządowa jest bardziej priorytetowa niż ludzie?
Czy miasto dostrzeże wreszcie, że mieszkania socjalne i komunalne to absolutna podstawa dla wszystkich ludzi - osób niezamożnych, młodych czy uchodźców - czy będzie wolało finansować wielkie stadiony?
Czy oczywiste się stanie, że żłobki i przedszkola powinny być darmowe, zamiast przenosić opiekę na barki zwykłych ludzi (zwykle kobiet)?
Bez takich zmian zaraz się wypalimy. Padniemy - i nie będzie w tym nic heroicznego. Będą wtórna trauma i kryzysy psychiczne. My wykonujemy swoje codzienne prace, wolontariat wyrywamy sobie z każdej wolnej chwili. Niech teraz rząd wykona swoją.