Miss Polski budziła zachwyt na świecie. Poniosła śmierć z rąk okrutnego człowieka. Miał obsesję na jej punkcie!
27 sierpnia 1996 roku we Wrocławiu doszło do zbrodni, w której śmiertelną ofiarę poniosła Agnieszka Kotlarska. Miss Polski z 1991 roku zginęła w tragicznych okolicznościach z rąk okrutnego oprawcy, który miał na jej punkcie chorobliwą obsesję. Szczegóły tego przestępstwa mrożą krew w żyłach.
Pamięć po Agnieszce Kotlarskiej została uczczona w wyjątkowy sposób
Choć od śmierci Agnieszki Kotlarskiej minęło już 27 lat, wciąż wzbudza dużo emocji. Wielu jej bliskim dalej trudno pogodzić się z tym, że najpiękniejsza Polka zmarła w tak młodym wieku. Na jej cześć powstała fundacja Aga, która nie tylko należycie czci tę pamięć, ale także działa na rzecz osób, które podobnie ona padły ofiarą stalkingu. W drugiej połowie lat 90. to przestępstwo nie miał nawet nazwy, jednak teraz jest już na nią paragraf.
Naszym głównym celem jest stworzenia ośrodka Oaza Spokoju dla osób, które doświadczyły stalkingu. Myślę, że gdyby Agnieszka przeżyła tamten atak, sama chciałaby pomagać takim ludziom i pewnie jest szczęśliwa, gdy patrzy teraz na nas z góry - cytuje jej męża wrocławska Gazeta Wyborcza.
Jarosław Świątek, który na własne oczy widział, jak umiera jego ukochana, już od jakiegoś czasu wspomina czasy, w których wiódł z nią oraz córką szczęśliwe rodzinne życie. Przyznaje, że jej piękno zostało dostrzeżone nie tylko przez niego, ale także największe tuzy świądowej mody.
Znajomi od dawna pytali mnie i córki, czemu nie uczcimy pamięci po Agnieszce tak, jak należy. Mamy mnóstwo zdjęć z sesji m.in. dla Ralpha Laurena czy Alberta Watsona, ale też takie, których wcześniej nie publikowaliśmy. My się nie rozstawaliśmy z aparatem. Sam zrobiłem Agnieszce kilka tysięcy zdjęć, teraz je porządkuję - dodał.
Fundacja, która swoją działalność rozpoczęła w tym roku, zabiega o to, by osoby dotknięte strachem przed potencjalnymi oprawcami mogły liczyć na pomoc psychologiczną oraz by wiedziały, jak radzić sobie ze stalkerami. Bliskim zmarłej w 1996 roku miss nie było to dane, a przez ciągłe obawy i niepokoje przed tym, że zabójca zaatakuje także nich, zdecydowali się na ucieczkę z Polski. Jak zapamiętali ten ponury okres?
Po śmierci Agnieszki Kotlarskiej jej rodzina uciekła z Polski. Bali się stalkera
Mąż i córka Agnieszki Kotlarskiej po jej śmierci wyjechali za granicę. Bali się, że w ojczyźnie zostaną zabici i byli przekonani, że to jedyne rozsądne wyjście z patowej sytuacji.
Po feralnych wydarzeniach z 1996 roku Jarosław Świątek zrezygnował też z pracy w branży rozrywkowej. Przestał organizować konkursy piękności i usunął się w cień, by jak najmniej rzucać się w oczy mordercy swojej żony. Okoliczności, w których przestępca dopuścił się zbrodni, do dziś wracają do niego w koszmarach. Co dokładnie się wtedy wydarzyło?
Agnieszka Kotlarska zmarła z rąk stalkera. Poruszające okoliczności śmierci
Agnieszka Kotlarska, Miss Polski 1991, laureatka międzynarodowego konkursu Miss International oraz modelka z doświadczeniem zdobytym w sesjach u prestiżowych projektantów, mogła liczyć na spore grono adoratorów. Niestety, nie wszyscy z nich pojmowali uwielbienie w zdrowy sposób. W pięknej rodaczce kochał się mężczyzna, który nie umiał znieść odmowy. Jerzy L. usilnie do niej pisał, nękał telefonami, a gdy dowiedział się, że rozchwytywana modelka znów jest we Wrocławiu, zaczął ją także śledzić.
O powrocie przeczytał w prasie, bowiem miss cudem uniknęła śmierci, w ostatniej chwili rezygnując z podróży z Nowego Jorku do Paryża. Samolot, w którym miała się znaleźć, rozbił się kilkanaście minut po starcie. Niestety, sześć tygodni później nie zdołała się uratować.
27 sierpnia 1996 roku Jerzy L. koczował pod domem Agnieszki Kotlarskiej, Jarosława Świątka i ich 2,5-letniej córki Patrycji. Adres zdobył w książce telefonicznej. Gdy małżonkowie wsiedli do samochodu, stalker nagle podszedł do wozu i zażądał rozmowy. Partner miss wyszedł, by go uspokoić, jednak został dźgnięty nożem w udo.
Kolejną ofiarą została Miss Polski, która wybiegła pomoc mężowi. Wtedy oprawca i ją ugodził nożem — trzykrotnie w klatkę piersiową. Za swój haniebny czyn został skazany tylko na 15 lat więzienia. Sąd wziął bowiem pod uwagę jego zeznania, jakoby nie zdawał sobie sprawy z tego, kogo zaatakował. Badania potwierdziły, że w czasie zdarzenia był częściowo niepoczytalny.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław