Oskarżenia wobec Tomasza Lisa otworzyły puszkę Pandory
Afera wokół byłego naczelnego Newsweeka oraz obecnego właściciela portalu NaTemat, Tomasza Lisa, okazała się kamykiem, który wywołał lawinę. Zmowa milczenia na temat pracy w Newsweeku została przerwana w wyjątkowo brutalny sposób. Z odmętów przepracowanych na terapii wspomnień wyciągane są kolejne doniesienia o porażających standardach pracy w redakcji Newsweeka. Okazuje się bowiem, że winnych mobbingu oraz "krzywdzenia" innych, mogło być w tygodniku znacznie więcej. Mobbing nie ma płci - to trzeba podkreślić jasno . Nie jest też "przywilejem" znanych i bogatych. Krzywdzić może każdy, co potwierdzają kolejne historie. Niedawno Renata Kim ogłosiła, że to ona była osobą zaangażowaną w ukrócenie (zdecydowanie zbyt) twardych rządów Tomasza Lisa w redakcji Newsweeka. Podobnie jak kiedyś hiszpańskiej inkwizycji, nikt nie spodziewał się, że wyzwolicielka dziennikarzy bardzo szybko stanie się kolejną oskarżoną .
Mobbing w Newsweeku: kolejne gorzkie słowa i poważne zarzuty
Mobbing w Newsweeku niejedno ma imię? Wszystko na to wskazuje, gdyż głos w sprawie warunków pracy w szanowanym - przynajmniej do niedawna - tytule pod szyldem Tomasza Lisa zabrał Wojciech Staszewski .
W środę na profilu "Wojciech Staszewski pisze prozą" pojawił się długi wpis. Nie brakło w nim kolejnych oskarżeń, m.in. pod adresem Renaty Kim. Dużo ciekawsza od samego wpisu jest jednak dyskusja, która wywiązała się pod wyznaniem dziennikarza w przeszłości związanym z Newsweekiem. Wśród licznych żali oraz oskarżeń, każdy obwinia każdego i nie jest wykluczone, że...wszyscy mają rację. Wszystko wskazuje na to, że publiczne oskarżenia pod kątem byłego szefa przerwały zmowę milczenia. Ofiary uzyskały głos i mogą pokazać, z czym zmagały się każdego dnia.
O ile Wojciech Staszewski nie ukrywa, że praca z Tomaszem Lisem była nietypowa i wywoływała ogromny stres (cytat: "na cotygodniowych kolegiach siedziałem jak na rozżarzonym stresie , bo nigdy nie było wiadomo, w jakim humorze będzie Tomek , czy mu się spodobają propozycje tematów, jak i komu dopiecze "), to post został skierowany w stronę "świeckiej świętej", czyli Renaty Kim.
Były współpracownik wskazał, że chociaż po latach on i Renata Kim zostali znajomymi, to z okresu współpracy w Newsweeku dziennikarka ma na sumieniu wiele grzechów, które jak widać: wybaczone nie zostały . - W ostatnim roku mojej pracy stresowała mnie z pewnością bardziej niż Tomek. To od niej doświadczałem przez wiele, wiele miesięcy ignorowania, odzywania się tylko zdawkowo, traktowania przez wiele godzin „jak powietrze”, bezpodstawnego i nieustającego krytykowania wszystkich tekstów, poprawiania ich do późnego wieczora w piątek, odrzucania i krytykowania wszystkich tematów przesłanych w niedzielę wieczorem, przymuszania do wymyślania kolejnych o 22, 23 wieczorem - czytamy we wpisie Wojciecha Staszewskiego na Facebooku.
- Renata mnie zastraszała „Lis chce cię zwolnić, ale ja cię bronię”, a ja czułem, że to ona chce się mnie pozbyć. Ubrałem się wtedy w białą koszulę, poszedłem do Lisa pogadać wprost. Do tego mobbera? A w kolejnym tygodniu pisałem okładkowy temat. To z powodu Renaty poszedłem wtedy do mojej pani psychoterapeutki - dodał Wojciech Staszewski.
Jak widać, problem był znacznie głębszy, niż ktokolwiek początkowo sądził. Poruszanie tego tematu jest kluczowe, gdyż n ie możemy pozwolić, aby ofiary stojące w drugoplanowych rolach dramatu zostały zapomniane , a ich krzywdy zamiecione pod dywan. Każdy zasługuje na sprawiedliwość.
Renata Kim odpowiedziała na zarzuty
W komentarzach pod niespodziewanym wyznaniem Wojciecha Staszewskiego pojawiło się wiele głosów gotowych stawiać wyroki i dzielić się również swoimi historiami.
Post Wojciecha Staszewskiego szybko pokazał się, że nie ma ludzi kryształowych, a prawda nie jest w tym wypadku czarno-biała.
- Przyszedłeś do nas jako gwiazda, miałeś robić okładkowe reportaże - napisała z wyraźnym wyrzutem już na samym początku Renata Kim . Dziennikarka postanowiła ujawnić nierówne warunki, jakie wynegocjował sobie Wojciech Staszewski przy zatrudnieniu , w tym korzystny czas pracy ze zdecydowanie większą ilością urlopu niż jego koledzy.
- W pewnym momencie stało się jasne, że nie jesteś tą gwiazdą, która miała nam trzaskać okładkę za okładką. Lis nie potrafił ci tego powiedzieć, ale rozwiązaniem sytuacji obciążał mnie. To ja wysłuchiwałam, że trzeba coś z tym Staszewskim zrobić. I robiłam, jak umiałam, próbując cię przekonać, żebyś jednak przyłożył się do pracy. Nie chciałeś. Kiedy zaproponowaliśmy ci nowe warunki, w tym także pracę w pełnym wymiarze, czyli cztery, a nie trzy tygodnie w miesiącu, odszedłeś z Newsweeka - czytamy w komentarzu do oskarżeń.
Renata Kim na sam koniec posta postanowiła zaskoczyć zwrotem akcji. Po raz kolejny wskazano, że wiadomości o rzekomych nadużyciach Tomasza Lisa to jedynie czubek góry lodowej nieprawidłowości zamkniętymi za drzwiami redakcji .
Festiwal oskarżeń trwa, odwagę zdobywają kolejni
W komentarzach znaleźć można kolejne mocne słowa. W tym Karoliny Korwin-Piotrowskiej, która aferę z warunkami pracy w Newsweeku powiązała z wyznaniem aktorki Anny Paligi o warunkach nauki w Łódzkiej Filmówce. Dziennikarka szybko przekonała się o tym, że każdy kij ma dwa końce . Karolina Korwin-Piotrowska zainspirowała się papieżem Franciszkiem i zawyrokowała, że " wszyscy jesteśmy winni ". - Wszyscy wiedzieliśmy, co się dzieje, uczestniczyliśmy w tym i co ciekawe- nadal wiemy, co się dzieje, nie tylko w redakcjach tygodników - wyjaśniła. Wyjaśniona została i Karolina Korwin-Piotrowska, którą - tutaj zaskoczenie dla wszystkich śledzących wątek - także oskarżono o znęcanie się nad innymi. - Gnębiła Pani swoje koleżanki i kolegów z branży aż miło. Trzeba mieć tupet […] - czytamy w kolejnym gorzkim komentarzu, tym razem Moniki Janowskiej, żony popularnego Roberta w przeszłości znanego z programu "Jaka to melodia".
Oskarżeń ciągle przybywa. - To ma strukturę jakieś pieprzonej matrioszki. Otwierasz jedną babuszkę, a w niej siedzi kolejna - napisał obrazowo Witold Szabłowski prowadzący "Notatnik Reportera".
Niekończące się oskarżenia
Czy ta historia będzie mieć swój koniec? Kolejne wyznania łamiące zmowę milczenia i wyciągające dawne grzechy poza szept konfesjonału nakazują w to wątpić . Wśród komentarzy przykuwających wzrok na stronie "Wojciech Staszewski pisze prozą" na uwagę zasługuje jeszcze jedno wyznanie.
Należy ono do Rafała Kalukina . Dziennikarz potwierdza, że również nie wspomina zbyt dobrze współpracy z Renatą Kim.
- Podobnie to wszystko pamiętam. Zresztą Kwaśny pewnie opisałby swój epizod w Newsweeku podobnie. Renata była wtedy pod ogromnym wpływem Lisa i w pełni akceptowała jego model zarządzania redakcją . Ale jedna uwaga: za naszych czasów Lis nie osiągnął jeszcze pełni swoich mobberskich możliwości . Bywało różnie, teraz słabo to wspominam, ciekawie zresztą z dystansu porozkminiać strategie dostosowawcze rozmaitych osób. Także Renaty. Ja nigdy nie umiałem zbudować z Lisem normalnej relacji, był jakiś stały komunikacyjny problem, ale przez większość mojej sześcioletniej z nim pracy jakoś to wszystko się kręciło. Potem coś mu przestało pasić, do dziś nie wiem co, i poczułem wtedy dokładnie to samo, co opisujesz - pusto wokół, nieprzyjemnie, ch... wie z jakiego powodu . Wtedy się ewakuowałem - czytamy w komentarzu.