Matka Tomasza Komendy przerwała milczenie po śmierci syna. Nie może się z tym pogodzić
Heroiczna walka Teresy Klemańskiej, która nieustannie wierzyła, że jej syn, Tomasz Komenda, jest niewinny i walczyła o jego uniewinnienie, przyniosła sukces i mężczyzna po 18 latach spędzonych niesłusznie za kratami, ostatecznie opuścił więzienie. Niestety ta historia zakończyła się zupełnie inaczej, niż można było się spodziewać, a 46-latek zmarł na skutek poważnej choroby. Teresa Klemańska w rozdzierających serca słowach opowiedziała o tęsknocie i bólu, które towarzyszą jej po starcie syna.
Historia, która miała mieć inne zakończenie
Historia Tomasza Komendy jest niezwykle ponura i choć wiele osób spodziewało się, że ostatecznie będzie miała ona szczęśliwe zakończenie, przewrotny los zadecydował zupełnie inaczej. Mężczyzna przed laty został skazany za tzw. zbrodnię miłoszycką. Dotyczyła ona gwałtu oraz zabójstwa 15-letniej Małgosi, do których doszło w noc sylwestrową na przełomie 1996 i 1997 roku. Mężczyzna ostatecznie spędził za kratami, jak się później okazało niesłusznie, 18 lat.
O Tomasza Komendę heroicznie walczyła matka. Teresa Klemańska wierzyła, że jej syn jest niewinny. Ostatecznie wyszedł na wolność w 2018 roku , tuż po tym, jak został uniewinniony przez Sąd Najwyższy.
Mężczyzn za niesłuszne odsiedzenie wyroku otrzymał wielomilionowe odszkodowanie, lecz jak sam przyznał, spędzonych lat za kratami nikt nie będzie w stanie mu zwrócić.
Żadne pieniądze nie wynagrodzą mi tego, co straciłem. Czy to 12, czy 18 milionów, to tylko moneta. Moich lat nikt już nie wróci - tłumaczył w “Uwadze” TVN.
Tomasz Komenda starał się ułożyć sobie życie na wolności. Poznał kobietę, Annę Walter, z którą doczekał się syna. Niestety tę historię na zawsze przekreśliła śmierć mężczyzny. 46-latek zmarł 21 lutego 2024 roku, wcześniej walcząc z nowotworem płuc.
Matka Tomasza Komendy wspomina zmarłego syna
Teresa Klemańska przez wiele lat walczyła o syna , wierząc, że jest niewinny i nie dokonał zbrodni, za którą został osadzony. Gdy Tomasz Komenda opuścił więzienie, nie kryła swojej radości. Niestety to uczucie nie trwało zbyt długo.
Najpierw system Tomka zniewolił, a później własna rodzina. Teraz widzę, że to odsuwanie go ode mnie, od całej rodziny Klemańskich, zaczęło się niedługo po jego wyjściu z więzienia. Powolutku, powolutku, aż Maciek całkowicie go przejął i od nas odizolował. Tomek chodził też na terapię, ale pojawiły się pieniądze i terapia okazała się niepotrzebna - wspominała Teresa Klemańska w rozmowie z “Gazeta Wyboczą”.
ZOBACZ TAKŻE : Dziennikarze dotarli do prawdy. Przed śmiercią Elżbiety Zającówny doszło do ślubu
We wtorek 29 października w programie “Uwaga!” TVN wyemitowany został materiał o Tomaszu Komendzie, skupiający się na wypowiedziach jego matki. Kobieta przed kamerami nie kryła łez i smutku, który towarzyszy jej od chwili śmierci syna.
Teresa Klemańska przyznała, że nie jest w stanie pogodzić się ze śmiercią Tomasza Komendy i bardzo jej go brakuje. Opowiedziała o tęsknocie, która jej ogromnie doskwiera.
Mogę mówić tylko do zdjęcia, ale mam nadzieję, że on mnie słyszy. Kocham go, tęsknię, nie umiem bez niego żyć. Ja się z Tomka śmiercią nie pogodziłam i nigdy nie pogodzę. Ja nie wierzę, że on nie żyje - mówiła Teresa Klemańska w programie.
Matka Tomasza Komendy o tęsknocie za synem
Upływający czas zdecydowanie nie złagodził bólu, który odczuwa Teresa Klemańska po stracie syna. W rozmowie z “Uwaga!” TVN podkreśliła, że Tomasz Komenda przychodzi do niej w snach wtedy, gdy ma coś wydarzyć się złego, przynosząc jednocześnie zatroskanej matce przestrogę. Nie ukrywała również, że bardziej wolałaby widzieć go na jawie.
Jak jest mi zimno, jest mi niedobrze, to przykrywam się tym kocem i mówię do niego: "Tomaszku, zimno mi w nogi". Nikt nie uwierzy, ale po paru sekundach moje nogi są ciepłe. Śni mi się, jak ma się coś stać złego. Wtedy Tomek przychodzi. Wolałabym, żeby mi się nie śnił, tylko żeby przyszedł i powiedział, że wszystko jest fajnie - zdradziła Teresa Klemańska.