Maryla Rodowicz chce sprowadzić prochy czterech osób do Polski. "Zrobimy małe trumienki"
Maryla Rodowicz to królowa polskiej estrady. W tym roku mogliśmy zobaczyć ją w czasie Sylwestra z Dwójką. Na jej występ w Zakopanem czekali wierni fani. Jednak jest pewna strona Rodowicz, o której wiele osób nie wie. Artystka jest bardzo rodzinną kobietą i dba o swoich bliskich. Teraz chce sprowadzić ich prochy do Polski.
Maryla Rodowicz polską ikoną
Rodowicz jest jedną z najpopularniejszych piosenkarek muzyki rozrywkowej w naszym kraju. Artystka często nazywana jest legendą polskiej sceny muzycznej, a na jej występ z niecierpliwością czekają fani. Wiele jej piosenek znamy na pamięć, jednak nie wszyscy wiedzą, jaka Maryla jest poza sceną.
W Sylwestra Maryla Rodowicz wystąpiła w Zakopanem w czasie „Sylwestra marzeń z Dwójką”. Poza karierą muzyczną, dla artystki niezwykle ważna jest jej rodzina i bliscy. Mogliśmy przekonać się o tym w 2016 roku, kiedy zdecydowała się zaopiekować swoją matką.
Rodowicz opiekowała się matką
W 2016 roku mama Maryli Rodowicz złamała nogę i potrzebowała pomocy bliskich. Artystka przyjęła ją do swojego domu w Konstancinie i otoczyła najlepszymi specjalistami. Zadbała o opiekę pielęgniarską oraz dobrą rehabilitację. Jednak rok później Janina Rodowicz-Krasucka zmarła.
Maryla Rodowicz nawet wtedy nie zapomniała o swojej matce. Po jej śmierci w 2017 roku postanowiła zrobić wszystko, żeby połączyć ją z resztą rodziny. Rodowicz zdecydowała się sprowadzić prochy zmarłych bliskich zza granicy. Tłumaczy, jak duże ma to dla niej znacznie.
„Do tej pory mama leżała sama w zimnym grobie" wyjaśnia Maryla Rodowicz
Rodzina Maryli Rodowicz pochodzi z Litwy i właśnie tam do tej pory spoczywali jej bliscy. Artystka postanowiła sprowadzić prochy bliskich dla swojej zmarłej mamy. Nie chce, żeby w grobie leżała sama.
Po jej śmierci sprowadziłam z Włocławka trumnę jej mamy, a mojej babci, żeby było jej raźniej, żeby była spokojniejsza. Teraz chcę sprowadzić prochy czterech osób z Wilna : siostry mojej mamy, która umarła w czasie wojny, mając zaledwie 16 lat, ojca mojej mamy i moich pradziadków. Spytałam na cmentarzu, jak się zmieszczą w tym jednym grobowcu, i powiedziano mi, że zrobimy małe trumienki. Do tej pory mama leżała sama w zimnym grobie. Teraz będą wszyscy razem - zdradziła Rodowicz w „Rewii”.