Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Rozrywka > Niebywałe, co łączyło Małgorzatę Rozenek i Martę Kaczyńską. Dziś żadna się do tego nie przyznaje
Kacper Kulpicki
Kacper Kulpicki 25.07.2022 20:54

Niebywałe, co łączyło Małgorzatę Rozenek i Martę Kaczyńską. Dziś żadna się do tego nie przyznaje

malgorzata rozenek majdan
Instagram.com m_rozenek / Facebook.com Marta Kaczyńska

Aż trudno w to uwierzyć ale, jak wynika z doniesień „Plejady”, Małgorzata Rozenek-Majdan i Marta Kaczyńska były kiedyś bliskimi przyjaciółkami. Niestety, relacja obu pań nie przetrwała próby czasu. Wielka szkoda, że nie uda nam się zobaczyć ich wspólnie na warszawskich salonach. Ach, cóż to by był za widok…

Małgorzata Rozenek-Majdan i Marta Kaczyńska były przyjaciółkami

Co łączy trzecią żonę Radosława Majdana z ulubienicą spełniającego się w polityce wujaszka? Okazuje się, że Małgorzatę Rozenek-Majdan i Martę Kaczyńskiego łączyło bardziej wiele. I łączyć dalej powinno, jak wynika z aktualnego stanu cywilnego każdej z nich. Ale o tym później.

Historia przyjaźni

W prawdzie przyjaźń popularnych kobiet rozpoczęła się jeszcze w trakcie ich młodzieńczych lat, to nie byłaby im pisana, gdyby nie decyzja Lecha Kaczyńskiego. To właśnie tragicznie zmarły prezydent, w 1992 roku, stanął na czele Najwyższej Izby Kontroli. W związku z pełnioną funkcją zmuszony był do przeprowadzi – wraz z córką Martą i żoną Marią – do Warszawy.

W stołecznym mieście poznał ojca Małgorzaty Rozenek-Majdan, Stanisława Kostrzewskiego. Obaj panowie polubili się na tyle, że naturalną koleją rzeczy były ich cykliczne i częste spotkania w towarzystwie całych rodzin. W ten sposób doszło do pierwszego kontaktu pomiędzy „Perfekcyjną Panią Domu”, a kruczoczarną córką polityka.

Mała Marta i Gosia zaczęły wspólnie spędzać co raz więcej czasu. Zaprzyjaźniły się. Ja wynika z doniesień „Plejady”, pomimo różnicy wieku pomiędzy dziewczętami, stanowiły one zgrany duet. Małgosia Kostrzewska (wówczas), jako starcza o 4 lata, cieszyła się respektem u młodszej koleżanki.

Z informacji „Plejady” wiemy, że młodociane Marta i Gosia razem uczęszczały do szkoły baletowej i były ze sobą bardzo zżyte. Niestety, każda z nich w swoim dorosłym życiu poszła w inną stronę i czar przyjaźni prysł. Co warte odnotowania, aktualnie żadna z pań nie wspomina ich dawnej znajomości.

Wspomnieliśmy, że są kwestie, które w dalszym ciągu łączą niegdysiejsze przyjaciółki. Były nimi jeszcze w latach 90-tych, a później zasmakowały gorzkiego (w ich przypadku), małżeńskiego życia. Aktualnie każda z kobiet ma za sobą dwa nieudane małżeństwa i (każda z nich) jest żoną swojego trzeciego męża.

Marta Kaczyńska. Mężowie

Marta Kaczyńska wzięła pierwszy ślub w wieku 20 lat, jeszcze na studiach. Fakt ten niezbyt podobał się jej ojcu, jednak finalnie powiedziała sakramentalne „tak” Piotrowi Smuniewskiemu i była z nim przez kolejne cztery lata. Drugie małżeństwo z pewnością odbiło się na Marcie nieco bardziej – chociażby z powodu jego medialności.

Mężem nr 2 był owiany nutą tajemniczości Marcin Dubieniecki. Kwidzyński adwokat zasłynął niezbyt kulturalnym zachowanie w stosunku do dziennikarzy, o czym prasa dużo pisała w latach 2010-2013.

Trzecim mężem Marty Kaczyńskiej, poślubionym 4 lata temu, jest niejaki Piotr Zieliński. Bynajmniej – nie jest to popularny piłkarz włoskiego Napoli. To właśnie Piotrowi Zielińskiemu Kaczyńska urodziła syna, który stał się jej trzecim dzieckiem – dwie starsze córki to owoc miłości do byłych małżonków.

Małgorzata Rozenek-Majdan. Mężowie

Małgorzata Rozenek-Majdan zanim zaczęła korzystać z tych dwóch nazwisk, figurowała pod innym. O swoim pierwszym mężu nie chce opowiadać, o czym gwiazda TVN zwierzyła się w rozmowie z Małgorzatą Domagalik. Ograniczyła się jedynie do enigmatycznego określenia tego małżeństwa sformułowaniem: „Krótkie, krótkie, miłe... naprawdę!”.

Drugim mężem został aktor, Jacek Rozenek. Para doczekała się potomstwa – dwóch synów. Trzeciego syna – Henryka - Małgorzata Rozenek (a jakże!)-Majdan doczekała się ze swoim trzecim mężem, Radosławem Majdanem.

Powiązane
Reksio
QUIZ. Kultowe bajki z czasów PRL. Tylko najlepsi zdobędą chociaż osiem punktów