Jest relacja świadków po wypadku w Grębiszewie. Od razu ruszyli na pomoc
19 lipca przed południem na drodze krajowej nr 50 w Grębiszewie doszło do poważnego wypadku. Zderzenie osobówki z wywrotką przeżyła tylko kobieta, która w krytycznym stanie została przetransportowana do szpitala. Zginęli obaj kierowcy oraz dwoje dzieci. Świadkowie relacjonują, co dokładnie widzieli.
Mieszkańcom Grębiszewa pod Mińskiem Mazowieckim trudno przypomnieć sobie większą tragedię. Informację o wypadku oraz relację z miejsca zdarzenia jako pierwszy udostępnił m.in. portal TVN24 Warszawa. Relacja dwóch mężczyzn, którzy akurat rozpalali grilla na pobliskiej posesji, jest iście przerażająca.
Zginęły cztery osoby, w tym dwoje dzieci
W Grębiszewie od razu zaroiło się od służb ratunkowych. Zbiegli się gapie, wiele osób za wszelką cenę chciało pomóc. Niestety, dla czterech osób już chwilę po zderzeniu było za późno na jakąkolwiek pomocną dłoń.
Policja podała, że osobowa toyota, którą kierował 39-letni mężczyzna, nagle zjechała na przeciwny pas ruchu i zderzyła się z wywrotką kierowaną przez 55-letniego białostoczanina. W osobówce znajdowała się też 34-letnia kobieta oraz 9-latka i 5-latek.
Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Kierowca wywrotki za wszelką cenę starał się tak manewrować, aby uniknąć zderzenia z toyotą. Ostatecznie mu się to nie udało - ciężarówka zmiażdżyła samochód osobowy i wjechała do rowu.
Dramatyczna relacja świadków
Na posesji nieopodal dwóch mężczyzn rozpalało grilla. W rozmowie z dziennikarzami Super Expressu zeznali, że usłyszeli huk, a przedtem jeden z nich widział, jak naczepa ciężarówki obraca się trzy razy w powietrzu. Potem zmiażdżyła kabinę w ten sposób, że dach aż dotknął kierownicy.
Mężczyźni pobiegli na miejsce, chcieli udzielić pomocy 55-latkowi oraz osobom w toyocie. Jeden z nich opowiadał, że kierowca ciężarówki już nie żył, jego nogi były oderwane od ciała, wszędzie była krew.
Kierowca był zakleszczony, a szoferka była oderwana od podwozia. Mężczyźni sprawdzili, co z kierowcą i pasażerami z toyoty. Nikomu nie mogli pomóc - nawet kobiecie, która jeszcze żyła, a przecież liczyła się każda sekunda.
- Widok tych małych, zmasakrowanych ciałek był przerażający. Auto było zamknięte i potwornie powyginane. Nie mogliśmy nic zrobić. Nie dawało się otworzyć drzwi. Były zablokowane, a kobieta jeszcze żyła - opowiadał świadek wypadku w rozmowie z Super Expressem.
34-latka została przetransportowana do szpitala karetką. Jeden ze świadków mówił z przejęciem, że była długo reanimowana, a jej serce mogło zatrzymać się nawet trzy razy.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec.pl
Źródło: Super Express