Jan Englert usłyszał niepokojącą diagnozę. Znany aktor otwarcie mówi o śmierci
Jan Englert od prawie trzech dekad jest mężem Beaty Ścibakównej, z którą doczekał się dorosłej dziś córki Heleny. Szczęśliwe życie rodziny przerwała tragiczna diagnoza. W 2021 roku aktor wyznał, że żyje z tętniakiem w aorcie szyjnej.
Jan Englert usłyszał niepokojącą diagnozę
W 2021 roku na półki trafiła autobiografia Jana Englerta. Na łamach książki "Bez oklasków" podzielił się z czytelnikami szokującym wyznaniem. U aktora zdiagnozowano tętniaka w aorcie szyjnej, a jego wiek wyklucza możliwość przeprowadzenia operacji.
- Generalnie rzecz biorąc: lakier i blacha w porządku, ale co z układem wydechowym? Czy skrzynią biegów? A tak na poważnie: niedawno wykryto u mnie, jak się okazało, wieloletnie znalezisko - tętniaka w aorcie szyjnej. Poinformowano mnie, że w moim wieku już się go nie rusza. (...) Tylko trzeba co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem nie puchnie. No i tyle - napisał w swojej biografii Jan Englert.
Okazuje się jednak, że gwiazdor polskiego kina nie przejął się diagnozą lekarzy. Co więcej - jak sam przyznał - modli się o szybką śmierć.
- A mnie się to podoba, bo jakbym nagle odłożył łyżkę, to na amen. Jeśli to wygląda na żart, śpieszę ze sprostowaniem: zupełnie nie żartuję! Naprawdę uważam, że najlepsze, co mogę zrobić dla siebie w swoim wieku, to modlić się o szybką i zdrową śmierć. Umrzeć zdrowym. To byłoby fantastyczne. Wiem, że to jest straszne dla bliskich, którzy zostają, ale dla klienta - idealne. No co, męczyć się jak roślina, walczyć o życie za wszelką cenę? - dodał.
Darmowe sanatorium dla tych emerytów. Wszystko dzięki nowym przepisomJan Englert jest pod opieką lekarzy
Informacja o złym stanie zdrowia Jana Englerta wstrząsnęła jego fanami. Aktor uspokoił ich jednak podkreślając, że jest pod bardzo dobrą opieką. Lekarze nieustannie monitorują rozwój choroby.
- Mając tyle lat, ile mam, po prostu żyję. Nie umieram ani nie skradam się do umierania. Po prostu żyję i kolekcjonuję ludzi. Gdybym spojrzał w przeszłość, to moje życie składa się z rozdziałów i podrozdziałów, którymi były spotkania z ludźmi ciekawszymi ode mnie – wyznał w Plejadzie.
Jan Englert mógł zginąć w Smoleńsku
Jan Englert już raz wyrwał się ze szponów śmierci. 10 kwietnia 2010 roku miał lecieć do Katynia, ostatecznie odrzucił jednak propozycję. Ta decyzja uratowała mu życie.
- Mój mąż chciał tam polecieć, ale ostatecznie zrezygnował, bo w dniu tej wizyty w Teatrze Narodowym miało być grane „Tango" – spektakl prestiżowy dla wąskiego grona. Jako dyrektor czuł się w obowiązku tam wtedy być, poza tym zatrzymywały go przygotowania do bliskiej premiery spektaklu, który reżyserował – wyznała Beata Ścibakówna w "Na żywo".
Źródło: Plejada, “Na żywo”, “Bez oklasków”