Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Non-fiction > Goniec ujawnia: Tak Kurski zamierzał uderzyć w Tuska. Publikujemy tajemniczy film TVP, który nigdy nie ujrzał światła dziennego
 Janusz  Schwertner
Janusz Schwertner 11.06.2024 20:21

Goniec ujawnia: Tak Kurski zamierzał uderzyć w Tuska. Publikujemy tajemniczy film TVP, który nigdy nie ujrzał światła dziennego

None
Screen z tajemniczego filmu TVP o Donaldzie Tusku

Oto propagandowy paszkwil o Donaldzie Tusku, na który Telewizja Polska przeznaczyła kilkaset tys. zł. I choć film szczujący na obecnego premiera był już gotowy do emisji, ostatecznie trafił na półkę. Czemu? Prawdopodobnie okazał się zbyt głupi lub zbyt kiczowaty nawet jak na standardy TVP. Albo jedno i drugie.

W SKRÓCIE:

  • Goniec jest w posiadaniu niemal ostatecznej wersji filmu, który na zlecenie Jacka Kurskiego miał uderzać w Donalda Tuska. Chodziło o przedstawienie obecnego premiera jako człowieka nienawidzącego Polski, służącego Niemcom i mającego na koncie udział w zabójstwie Lecha Kaczyńskiego
  • Paszkwil powstawał w 2018 r. w tajemniczych okolicznościach. Był szykowany na powrót Tuska do krajowej polityki. Wydano na niego kilkaset tys. zł
  • „Ewa dla mnie priorytetem teraz jest film o Tusku” - pisał pod koniec 2017 r. Jacek Kurski do reżyserki filmu Ewy Świecińskiej
  • - Montując ten film, wstydziliśmy się, że to tak wygląda. Nie dlatego, że to chamska, tępa propaganda robiona za publiczne pieniądze na polityczne zlecenie, tylko że… to jest tak słabe - mówi Gońcowi były pełnomocnik zarządu TVP Piotr Kania
  • Zdecydowaliśmy się opublikować film bez pytania o zgodę Telewizji Polskiej, gdyż wymaga tego interes publiczny. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, jak marnowane były publiczne pieniądze i w jaki sposób zaprzęgnięto publiczną instytucję w służbie propagandy

Ta historia rozpoczyna się latem 2019 r., czyli w końcówce pierwszej kadencji PiS. Dziennikarze “Newsweeka” Jakub Korus i Wojciech Cieśla ujawniają wówczas, że rządzona przez Jacka Kurskiego TVP szykuje ”dokumentalny paszkwil” wymierzony w Donalda Tuska.

Film powstaje “w atmosferze tajemnicy” i ma ukazywać Tuska jako ”niemiecką marionetkę”. Za reżyserię odpowiada Ewa Świecińska, która wcześniej wsławiła się propagandowym gniotem pt. "Pucz”, sugerującym, że opozycja zamierzała przeprowadzić w Polsce zamach stanu.

Artykuł "Newsweeka” wskazuje na dwie zasadnicze kwestie: po pierwsze, w TVP o tajemniczym filmie nikt nie chce rozmawiać pod nazwiskiem.  Po drugie: choć dokument został już nakręcony, wciąż nie jest emitowany.

ZOBACZ FILM:

Goniec ujawnia: Cierpienie bez końca. Tak w Polsce dręczy się zwierzęta zabijane na futro

1.

Jakie są tego powody? Pracownicy Telewizji Polskiej anonimowo przyznają wtedy, że film czeka na "odpowiedni moment”. I zostanie wypuszczony dopiero, gdy potwierdzą się pogłoski o powrocie Tuska do krajowej polityki.

Screen z filmu o Donaldzie Tusku
Screen z filmu o Tusku

Pokrótce przypomnijmy: aż do jesieni 2019 r. obecny premier jest jeszcze szefem Rady Europejskiej. Ale już od dłuższego czasu w mediach przewija się wątek jego ewentualnego comebacku. Niektórzy przewidują nawet, że weźmie udział w wyborach, co ostatecznie nie znajduje potwierdzenia.

W TVP zwycięża jednak przekonanie, że lepiej dmuchać na zimne. Kiedykolwiek Tusk ogłosi swoją decyzję, dokument będzie natychmiast gotowy do emisji. I stanie się zaczątkiem nieustannej nagonki.

 

2.

3.

Po latach niemal wszystko już wiemy: w październiku 2019 r. Zjednoczona Prawica w cuglach wygrywa wybory i przez kolejne cztery lata dzierży władzę.

Tusk owszem, wraca do polityki, ale dopiero dwa lata później. Najpierw przejmuje stery w PO, a później pokonuje PiS w wyborach i ponownie zostaje premierem.

I tylko jedna zagadka wymaga wyjaśnienia: co stało się z tajemniczym filmem? Pewne jest jedno: ostatecznie nie trafił do emisji już nigdy.

4.

O jego losach próbujemy porozmawiać z przedstawicielami obecnej TVP. Ale tam wszyscy rozkładają ręce. - Panie redaktorze, tydzień próbowałem coś dla pana ustalić. Bezradny jestem. Nie wiem, ani gdzie podział się ten „film”, ani ile kasy na niego poszło - przyznaje nam jeden z pracowników Telewizji Polskiej.

Dział Komunikacji Korporacyjnej TVP ustala niewiele więcej: „Dokument” o Donaldzie Tusku pod roboczym tytułem „Król Europy” był w fazie koncepcji, ale finalnie nie powstał i – co za tym idzie – nigdy nie został wyemitowany przez TVP”.

I nic więcej. Niegdyś pilnie strzeżony film teraz nagle zapadł się pod ziemię.

5.

Może Ewa Świecińska, jego reżyserka - mająca na koncie też pracę nad filmem "Smoleńsk” - zdradzi nam jakiekolwiek szczegóły.

Powinna: w końcu tworzyła swoje dzieło za publiczne pieniądze.

Najpierw godzi się na odpowiedzieć na nasze pytania, prosi tylko, by przesłać je mailem. Ale gdy je wysyłamy, w odpowiedzi Świecińska pisze nam: “nie jestem już pracownikiem Telewizji Polskiej. Proszę wszelkie pytania kierować do działu komunikacji z mediami TVP”.
 

Zdjęcie z planu filmu
Zdjęcie z planu filmu

6.

Kto inny jednak wytłumaczy nam całe zamieszanie. Z Gońcem godzi się porozmawiać Piotr Kania, były pełnomocnik zarządu TVP. Okazuje się, że o tajemniczym filmie o Tusku wie całkiem dużo. Pracował w Telewizji akurat w czasie, gdy paszkwil był w fazie produkcji.

- Ale ja nie pamiętam tego, żeby film był przygotowywany w wielkiej tajemnicy. Przecież każdego dnia widzowie TVP byli karmieni hejtem wymierzonym w Platformę. I za tym stały setki osób. Oni też mieliby się z tym ukrywać? - zastanawia się Piotr Kania.

Jak mówi, przy produkcji "Króla Europy” (to robocza nazwa filmu - red.) pracowało kilkanaście osób. Przyznaje: „to wiele jak na - w cudzysłowie - dokument”.    

- Na Woronicza trudno coś ukryć. Ktoś podpisuje kosztorysy, ktoś zatwierdza budżet. Kierownicy planu, produkcji, ekipa beauty. Wszyscy plotkują, wszyscy coś knują - mówi Gońcowi Piotr Kania. 

- Ponadto, w kręgach PR-owców pracujących dla PiS, wiele się mówiło, że ten film powstaje. Wszyscy na niego czekali - przyznaje.  I zapewnia nas, że film był produkowany w całości przez TVP, zdjęcia były kręcone w studiu na Woronicza, a polecenie „zrobienia tego paszkwilu wyszło od Kury (chodzi o Jacka Kurskiego - red.)”.

Jego zdaniem do momentu, gdy przestał pracować w TVP - a więc do lutego 2018 r. - na film wydano co najmniej ćwierć miliona zł.

- Nikt z nas nie liczył się z kosztami produkcji. Mieliśmy jasno powiedziane, że pieniądze nie grają roli. Najważniejsze było to, żeby film jak najszybciej powstał i był mocnym atakiem na Tuska. Liczyło się tylko to, by zohydzić widzom TVP Donalda Tuska i wyemitować go w TVP1 w momencie jego powrotu do krajowej polityki - wyjaśnia Piotr Kania.

- Naprawdę, na coś takiego poszło z naszych kieszeni kilkaset tys. zł? - nie dowierzamy.

-  Później, jeszcze przez półtora roku pracowałem przy kampaniach wyborczych PiS-u, byłem w tym samym kręgu ludzi, tylko zmienił się mój pracodawca. Stąd wiem, że prace nad filmem trwały dalej. A więc budżet na pewno jeszcze napęczniał - przekonuje Kania.

To właśnie fakt, że na propagandowy paszkwil zostały wydane publiczne pieniądze skłonił nas do tego, by - bez pytania o zgodę Telewizji Polskiej - pokazać go opinii publicznej. W całości, bez żadnych cięć.

Należy wyjaśnić, że wersja, do której dotarliśmy, nie jest wersją ostateczną. Nie zawiera między innymi pełnej ścieżki dźwiękowej. Pozwala jednak dokładnie uzmysłowić sobie, czym była propaganda czasów Jacka Kurskiego.

Społeczeństwo ma prawo do informacji. Ma prawo wiedzieć, jak marnowane były publiczne pieniądze i w jaki sposób zaprzęgnięto publiczną instytucję w służbie propagandy. Prawo do informacji oraz prawo do badania historii są w tym przypadku dobrem wyższego rzędu niż prawa telewizyjne.

Film nie jest utworem dziennikarskim, ponieważ propaganda i manipulacja są zaprzeczeniem dziennikarskiej rzetelności i staranności. Dlatego uważamy, że nie podlega ochronie prawnej, tak jak „normalne” produkcje.

8.

Film Świecińskiej trwa 51 minut i podzielony jest na 8 części. Każda traktuje o innym aspekcie biografii obecnego premiera. To zlepek wypowiedzi osób stawiających go w negatywnym świetle. Wśród rozmówców Świecińskiej są m.in. polityk PiS Ryszard Legutko, publicyści Rafał Ziemkiewicz i Bronisław Wildstein czy były Szef Rządowego Centrum Analiz Norbert Maliszewski.

Podstawowym elementem dokumentu są powtarzające się inwektywy, którymi zostaje okraszony Tusk. Cel jest prosty: jak najmocniej zohydzić polityka w oczach widzów.

O Tusku słyszymy między innymi, że:

(o dzieciństwie): "Był wychowywany w niemieckim drylu” (mówi: profesor Bogdan Musiał)

(o młodości): "Tuska ukształtował kompleks tego, że zawsze był mało istotnym człowiekiem" (mówi: Rafał Ziemkiewicz)

(o działalności opozycyjnej): "Przed 1989 r. był  sympatycznym człowiekiem i nikim więcej” (mówi: Krzysztof Wyszkowski)

(O początkach kariery politycznej); "Był pośrednikiem między Jaruzelskim i służbami specjalnymi a sztabem Wałęsy” (mówi: Krzysztof Wyszkowski)

"(Jest) geniuszem, nie waham się tego powiedzieć, geniuszem zła” (mówi: prof. Ryszard Legutko)

"To jest dla mnie zdrajca” (mówi Miriam Shaded)

W filmie wypowiada się m.in. Bronisław Wildstein, mylnie podpisany jako
W filmie wypowiada się m.in. Bronisław Wildstein, mylnie podpisany jako "Bronisław Waserman"

9.

Poszczególne części filmu? Są krótkie i wszystkie przedstawiają Tuska w złym świetle. Zwykle jako zdrajcę, polityka nienawidzącego Polski, za to w pełni oddanego i gotowego zawsze służyć Niemcom.

Rozdział I nosi nazwę "Korzenie”. To próba przedstawienia Tuska jako człowieka wychowanego w miłości raczej nie do Polski, a Niemiec. Przy czym raz wypominane jest mu to, że w młodości uczył się niemieckiego, a w innej części, że jednak po niemiecku mówi słabo.

Z kolei jeden z bohaterów filmu Krzysztof Wyszkowski ostatecznie konstatuje, że Tusk określa siebie mianem „słowiańskiego Kaszuba” i że nie wiadomo, co to tak naprawdę znaczy. Widzowie mają pomyśleć: Tusk to może Niemiec, może Kaszub, ale z pewnością nie Polak.

Summa summarum staje na tym, że Tusk jest obywatelem Gdańska, co pozwala autorce filmu Ewie Świecińskiej na moment przypomnieć aferę Amber Gold. A chwilę później zarzucić obecnemu szefowi rządu powiązania ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Odnotowana zostaje także działalność Tuska w "Solidarności”. Według rozmówców Świecińskiej - tu bez zaskoczeń - lider PO w podziemiu solidarnościowym nie był nikim znaczącym.

Rozdział II nosi wdzięczną nazwę "Narodziny potwora”. To właśnie tutaj polityk PiS prof. Ryszard Legutko wygłasza tezę, jakoby Tusk nosił w sobie „geniusz zła”. Nadal kontynuowany jest jednak główny wątek: cokolwiek Tusk robi, służy obcym mocarstwom. Spory fragment poświęcony jest też Januszowi Palikotowi, jako politycznemu dziecku obecnego premiera.

Rozdział III jest o Smoleńsku i ma jednoznaczne przesłanie: to Tusk odpowiada za śmierć Lecha Kaczyńskiego i pozostałych pasażerów tamtego feralnego lotu. Być może było to zabójstwo przeprowadzone w porozumieniu z Władimirem Putinem. Pomijając fakt szokujących pomówień, oglądając rozdział trzeci można zastanawiać się nad poczuciem wrażliwości autorki filmu. Bolesny wątek Smoleńska jest tam przeplatany ze… zdjęciami Donalda Tuska grającego w piłkę nożną.

Rozdział IV - "Człowiek z teflonu” - jest opowieścią o człowieku, który na politycznej drodze kieruje się wyłącznie uległością, na przemian wobec Niemiec i Rosji. Wypowiadający się w filmie eksperci twierdzą, że Tusk - lubiący organizować grilla i grać w piłkę nożną, co jest podkreślane kilka razy - usypia czujność obywateli, by w pełni podporządkować nasz kraj obcym mocarstwom.

Tę część podsumowuje Bronisław Wildstein: "Tusk jest po prostu politykiem do gruntu cynicznym”.

Tytuł V rozdziału - "Polakożerca” już zapowiada, że najlepsze dopiero przed nami. Jednak rozdział ten okazuje się być - przynajmniej w opublikowanej przez nas wersji filmu - bardzo krótki. To odnotowanie faktu przyznania Tuskowi nagrody im. Walthera Rathenaua w 2012 r.  

W prezentowanej przez nas wersji brakuje rozdziału VI. Natomiast VII ("Król Europy”) poświęcony jest działalności Tuska jako szefa Rady Europejskiej. Wskazane zostaje, że na tym stanowisku realizuje on niemieckie interesy. Następnie o Tusku wypowiada się m.in. Miriam Shaded, działaczka społeczna, nazywając go zdrajcą.

Przedostatni z rozdziałów - "Ulica i zagranica” - nieoznaczony jest żadnym numerem. Tusk jest tu atakowany za wspieranie ówczesnej opozycji, pomimo zajmowania wysokiej funkcji w strukturach europejskich. Zarzuty znów te same: według Bogdana Musiała „robi wszystko, by pomóc opozycji i jest to w interesie Niemiec”.

Z kolei ostatni rozdział, pt. "Powrót Króla”, jest najwyraźniej jeszcze niepełny. Widoczne są tu zapiski montażysty, który pracował nad materiałem. Puentą są słowa Rafała Ziemkiewicza, rozważającego ewentualny powrót Tuska do krajowej polityki: „Być może on do dzisiaj nie rozumie, jakie szkody Polsce wyrządził”.

Norbert Maliszewski, jeden z bohaterów filmu
Norbert Maliszewski, jeden z bohaterów filmu

10.

Co uderzające, w filmie Bronisław Wildstein podpisany jest błędnie jako „Bronisław Waserman”. Nie dość że autorzy filmu pomylili dwie różne osoby, to nazwisko zmarłego w Smoleńsku Zbigniewa Wassermanna zapisali z dwiema literówkami.

11.

Choć propagandowy dokument o Donaldzie Tusku ostatecznie nie trafił do emisji, wcześniej traktowany był priorytetowo. Tak przynajmniej wynika z wiadomości, do jakiej dotarliśmy, przesłanej przez Jacka Kurskiego Ewie Świecińskiej w listopadzie 2017 r.

Ówczesny prezes Telewizji Polskiej pisał w emocjach:

"Ewa dla mnie priorytetem teraz jest

film o Tusku oraz

kreacja studia i
pilnowanie promocji korony królów
jak i innych formatów.

(Oczywiście film o Lechu też ale sporo jeszcze czasu i żeby nie kolidował z tamtymi. )

Widzisz jak temat Tuska lubi (literówka -red.) się palący” - pisał Kurski.

Czemu widzowie TVP zostali pozbawieni szansy zobaczenia filmu?

- Może dlatego, że choć wydano na ten film tyle pieniędzy, to efektem finalnym był godzinny zlepek gadających głów? - zastanawia się w rozmowie z Gońcem Piotr Kania. - Montując ten film, wstydziliśmy się, że to tak wygląda. Nie dlatego, że to chamska, tępa propaganda robiona za publiczne pieniądze na polityczne zlecenie, tylko że… to jest tak słabe - mówi szczerze.

I wspomina, że gdy "Newsweek” opisał kulisy jego powstawania, na Woronicza najpewniej zapadła decyzja, by schować go głęboko do szafy.

Jednak jego w telewizji już wtedy nie było. Teraz, po latach, uznaje tamten okres za zamknięty. Mówi Gońcowi, że do pracy w TVP już nie zamierza wracać.

Powiązane
Reksio
QUIZ. Kultowe bajki z czasów PRL. Tylko najlepsi zdobędą chociaż osiem punktów