Rozrywka.Goniec.pl > Telewizja > "Gazeta Wyborcza" rozmawiała z byłym ochroniarzem Jacka Kurskiego.
Anna Dymarczyk
Anna Dymarczyk 16.12.2021 15:09

"Gazeta Wyborcza" rozmawiała z byłym ochroniarzem Jacka Kurskiego.

jacek kurski
Jan Bielecki/East News

"Gazeta Wyborcza" rozmawiała z byłym pracownikiem ochrony Jacka Kurskiego. Anonimowy mężczyzna opowiedział o tym, w jaki sposób ochroniarze byli dobierani, a także czego się po nich spodziewano. Często zdarzało się, że musieli robić zakupy dla żony prezesa TVP lub wozić jej pranie do pralni.

Polecenia wydaje im niejaki "Kapitan Małpa", który komunikuje się z nimi przez Whatsappa. Niektóre polecenia wydają się być w granicach rozsądku, ale czasem chodzi o zrobienie podstawowych zakupów.

"Gazeta Wyborcza" rozmawiała z byłym ochroniarzem Jacka Kurskiego

- W ciągu roku zakupy spożywcze żonie prezesa robiłem co najmniej kilka razy. Kiedy była w szpitalu, przed urodzeniem dziecka, niemal codziennie któryś z nas w godzinach pracy zawoził jej obiady - opowiadał ochroniarz.

- Prezes dawał nam na to prywatną kartę lub gotówkę, ale za paliwo płaciła telewizja. (...) Któregoś dnia padło polecenie od prezesa: "Weźcie z Kaprysa [bar w siedzibie TVP przy Woronicza - przyp. red.] dwie kanapki i zawieźcie Asi do domu". Bułki służbowym autem małżonce prezesa zawiózł kierowca. To 20 km w jedną stronę, w godzinach szczytu prawie godzina drogi - mówił.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Paweł, bo takie imię nadała "Wyborcza" anonimowemu ochroniarzowi pracował z Jackiem Kurskim przez kilka lat. Pokazał m.in. zdjęcia z jego ślubu z obecną małżonką. Okazało się, że jego praca nie polegała jednak tylko na ochronie prezesa TVP, ale również na byciu chłopcem na posyłki.

W wigilię 2019 Jacek Kurski zwrócił się na konwersacji: "bądź uprzejmy zapałki kupić superExpress". O tym, jak musiał wozić pranie Kurskich, opowiedział inny ochroniarz nazywany Jackiem.

- Joanna Kurska nie używa pralki. Raz, czasem dwa razy w tygodniu zostawia nam wór lub dwa worki brudnych ubrań. Trzeba je zawieźć do pralni, poczekać i odwieźć do domu - mówił.

- Robimy za służących, spełniamy prywatne zachcianki prezesa i jego żony. Każdy zarabia duże pieniądze, do pewnego czasu daje się to znieść, ale na dłuższą metę człowiek w takiej pracy traci do siebie szacunek - podsumował.

Ochroniarze wnosili o niepublikowanie artykułu

Obaj ochroniarze podkreślali, że bardzo zależy im na anonimowości, bo boją się o swoje rodziny. "Wyborcza" wysłała pytania do TVP związane z treścią artykułu, chcąc sprawdzić, jak telewizja odniesie się do zarzutów.

Niedługo później obaj ochroniarze wysłali wiadomości, w których wycofują się ze swoich słów i proszą o nie publikowanie artykułu. Mail przesyła również TVP, podkreślając, że doszło do prowokacji.

- Wycofuję zgodę na publikację rozmowy i wszelkich informacji ode mnie. Spreparowałem je pod wpływem błędu i emocji, gdyż chciałem zemścić się na swoim byłym przełożonym z TVP, a Pan Redaktor Kacper Sulowski chciał mi to umożliwić za pomocą publikacji w Gazecie Wyborczej. Informacje te są nieprawdziwe. Żądam wstrzymania publikacji - brzmiała wiadomość ochroniarza.

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec.pl

Źródło: Gazeta Wyborcza