Dominika Lasota: nas nikt nigdy nie nauczył zdrowego patriotyzmu
Jestem patriotką i szczególnie ostatnio dużo myślę i rozmawiam z osobami ze Wschodu o tym, że nas nikt nigdy nie nauczył zdrowego patriotyzmu. Patriotyzmu, który nie jest tylko pokazywaniem flagi, byciu wielkim Polakiem, albo wyłącznie Polakiem-Europejczykiem, jakimś fanatykiem Zachodu – ocenia w rozmowie z Gońcem Dominika Lasota, aktywistka inicjatywy Wschód.
Dominika Lasota: Kiedy nasza scena polityczna nadal jest skupiona na ”antyaborcyjnej histerii” musimy sięgać po wszelkie środki
Gdy rozmawiamy, Dominika Lasota przebywa właśnie na konferencji w Waszyngtonie, gdzie o prawach człowieka i walce o sprawiedliwość społeczną dyskutuje z działaczami z całego świata.
Tymczasem w Polsce ruszyła kampania ”Same to ogarniemy” – aktywistki i aktywiści inicjatywy Wschód oraz Strajku Kobiet zachęcają do podpisania Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej, w której domagają się zapewnienia bezpiecznej i dostępnej aborcji na terenie całej Unii Europejskiej.
Z Dominiką Lasotą o tej, jak i innej działalności Wschodu, a także o bydgoskim patriotyzmie, feminizmie i ”dziadocenie”, rozmawia Laura Młodochowska.
Laura Młodochowska: Jesteś teraz w Stanach Zjednoczonych, co tam robisz?
Dominika Lasota: Jestem w Waszyngtonie na konferencji dotyczącej walki o demokrację, sprawiedliwość społeczną, prawa człowieka i prawa pracownicze. Jest to trochę niespodziewany wyjazd, dostałam zaproszenie i uznałam, że na te parę dni mogę tę Polskę opuścić, chociaż bardzo tęsknie.
Spotkanie z ludźmi różnych krańców świata, którzy też zajmują się taką pracą, a często robią to w jeszcze trudniejszych warunkach, może być też dla nas wartościowe. Rozmawiałam na przykład z aktywistą, który z Zimbabwe walczy z dyktaturą i nie może żyć w swoim kraju. Gdyby wrócił, od razu by go wtrącili do więzienia. A także z kobietą, która jest jedną z głównych dziennikarek irańskich. Opisuje ona działania reżimu i przez to została wydalona z kraju, mieszka w Londynie i stamtąd prowadzi swoją walkę.
Jednak mnóstwo ludzi jest także poruszonych historiami, jakie płynęły z Polski. Teraz pytają: czy nasza walka dalej trwa? Odpowiadam im: tak, zdecydowanie, trwa nadal.
Opowiedz mi proszę o ”Same to ogarniemy”. Co proponujecie?
Zacznę od tego, że ”Same to ogarniemy” jest naszą odpowiedzią z jednej strony na to, że nadchodzą wybory europejskie a skrajna prawica stara się zdobyć jeszcze większe poparcie. Ta robota, którą zrobiłyśmy w zeszłym roku w Polsce, nie jest skończona, a na poziomie europejskim zagrożenie jest duże. Chcemy skorzystać z naszego doświadczenia i zawalczyć o godną i bezpieczną Europę.
Z drugiej strony Inicjatywa Obywatelska Ustawodawcza do Parlamentu Europejskiego sama w sobie ma stworzyć mechanizm finansowy wspierania różnych systemów ochrony zdrowia w UE tak, żeby mogły one wykonywać i udostępniać większą liczbę aborcji niż dotychczas. Mimo przełomowych wyborów, które mieliśmy w Polsce, nasza scena polityczna dalej nie dojrzała do tego, żeby zapewnić nam tę podstawową ochronę zdrowotną. Potrzebujemy uzbierać milion podpisów w całej Unii, w Polsce coś pomiędzy 200-250 tys., aczkolwiek wiemy, że jest to dość ambitny cel. Jeżeli uda nam się to zrobić, Unia będzie miała pół roku na to, żeby rozważyć naszą propozycję.
W praktyce państwa UE będą mogły wejść do ”programu” i wówczas otrzymywać z Unii dodatkowe środki na świadczenie aborcji osobom, które pochodzą z innych państw. Jeśli ktoś w Polsce będzie potrzebował tabletek aborcyjnych – a w szpitalach i aptekach ich rzecz jasna nie dostaniemy – będzie mógł zadzwonić chociażby do szpitala holenderskiego i takowe zamówić za darmo. Podobnie w przypadku aborcji chirurgicznej. Wiadomo, że to nie rozwiązuje całego problemu, jednak w momencie, kiedy nasza scena polityczna nadal jest skupiona na ”antyaborcyjnej histerii” musimy sięgać po wszelkie środki. Póki co zachęcam wszystkie osoby do złożenia podpisu, a jeśli ktoś chce się bardziej zaangażować, to do pobrania karty podpisów.
Jest jakiś sukces Wschodu, z którego jesteś szczególnie dumna?
Wiele ludzi zastanawia się, co my właściwie robimy. Zajmujemy się wieloma tematami ale myślę, że podstawowy cel to po prostu walka i robienie wszystkiego co możemy, abyśmy mogli wszyscy żyć w godnych i bezpiecznych warunkach, czy to w Polsce, czy na świecie.
Przez to, że w historii Inicjatywy Wschód były różne ważne kampanie, to ciężko jest mi wybrać jedną. Z takich dużych zwycięstw na pewno wskazałabym na działania wokół wyborów i kampania ”Cicho już byłyśmy” i to, że rzeczywiście udało nam się pokazać emocję, które w Polkach w szczególności tkwiły po tych ośmiu, męczących latach rządów Zjednoczonej Prawicy.
Nie tylko pokazałyśmy tą złość, ale także stworzyłyśmy wspólnotę, która później wykurzyła ich ze stołków. A z takich mniejszych rzeczy… Coś czego nie widać w mediach, to każde spotkanie z osobami ze ”Wschodu”, często z takimi, które dopiero dołączyły i stawiają swoje pierwsze kroki w aktywizmie. Widzisz, że te osoby są takie pełne życia robiąc aktywizm – to za każdym razem mnie rozbraja. To utwierdza mnie w przekonaniu, że robimy coś wyjątkowego i naprawdę potrzebnego.
Odbyłaś naukę w prestiżowym, brytyjskim liceum, teraz po raz kolejny przebywasz za granicą i rozmawiasz z działaczami z całego świata. Czy ich historie mówią ci coś nowego o sytuacji w Polsce?
Myślę, że wszelkie takie wyjazdy utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie wyobrażam sobie żyć w innym miejscu niż Polska. Rozmawiałam tutaj z niezliczoną ilością osób i za każdym razem, jak pytają, skąd jestem, czym się zajmuje, a ja mówię, że jestem aktywistką z Polski i tworzę inicjatywę Wschód, walczymy o transformację po przełomowych wyborach, myślę sobie – o Boże, jak ja bym już chciała do domu.
Co do tej szkoły, to zawsze sprawiała ona wrażenie jakiegoś Hogwartu, ale tam nie było aż tak kolorowo, jak się wydaję. Po tym jak skończyłam to liceum zrozumiałam, że nigdy nie chce migrować, tylko chce być tu. W tych rozmowach ludzie bardzo często dopytują, bo wiedzą, jak ciężko i ponuro bywa w Polsce, szczególnie w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy. Wiele z nich ma ogromny podziw wobec tego, co Polki i Polacy są w stanie zrobić, do czego są zdolni. Ja zawsze podkreślam, że tak, jesteśmy walecznym narodem i dopiero się rozkręcamy.
Czujesz się partriotką?
Tak. Jestem patriotką i szczególnie ostatnio dużo myślę i rozmawiam z osobami ze Wschodu o tym, że nas nikt nigdy nie nauczył zdrowego patriotyzmu. Patriotyzmu, który nie jest tylko pokazywaniem flagi. Nie jest o byciu ”wielkim Polakiem”, ani wyłącznie ”Polakiem-Europejczykiem”, jakimś fanatykiem Zachodu. Nikt jeszcze nie pokazał nam, co to znaczy patriotyzm, który jest dla wszystkich i jest o walce, aby żyło nam się lepiej. Patriotyzmie, który nie jest nacjonalistyczny, ale równocześnie wyraża dumę z Polski. Jak to jest nie tylko mówić o patriotyzmie, ale też każdego dnia wstawać i myśleć, co można zrobić, żeby żyło nam się lepiej. Jestem dumną patriotką i dumną Bydgoszczanką.
Warto dochodzić samemu do swojej definicji patriotyzmu.
Tak. Dużo zastanawiałam się nad tym w czasie Strajków Kobiet – czy kiedy tak bardzo państwo odbierało nam prawa, a teraz wciąż ich nie gwarantuje, to czy ja w ogóle chcę być patriotką. Dużo myślałam też o tym, czy chce w ogóle mieszkać w Polsce. Pomyślałam sobie: kurczę, ta cała polityka… może ona chce mi powiedzieć ”nara z Polski!”. Jednak dziś z każdym wkurzonym politykiem w Sejmie staję się patriotką coraz bardziej.
Śledztwo Gońca: Jak Kaźmierska skatowała kobietę w ciąży. Mroczne tajemnice "Królowej życia" [ODCINEK DRUGI]”Byłam ostatnią osobą, która aktywizm powinna była robić”
Zawsze wiedziałaś, że chcesz zmieniać świat? Plany, z tego co wiem, miałaś nieco inne.
Ja w ogóle uważam, że byłam ostatnią osobą, która aktywizm powinna była robić. Byłam ”kujonicą”, bardzo wycofaną i momentami nie było mi łatwo w szkole. Zawsze myślałam, że ja będę siedziała w książkach, aktywizm to jest dla tych odważnych. Zaczęło mi się to pomału zmieniać kiedy byłam nastolatką i usłyszałam o czymś, co wtedy nazywaliśmy ”zmianą klimatu”, a nie ”kryzysem klimatycznym”. Usłyszałam, że wcale nie jest tak dobrze i nie jest tak, że dorośli mają wszystko pod kontrolą, że jesteśmy bezpieczni. Zaczęłam wtedy myśleć, że jednak trzeba będzie coś zrobić, ale nadal byłam przekonana, że będę zbierać informację, a ktoś inny będzie zajmować się robotą. A potem, wraz z końcem mojego liceum, widziałam już mocno, że nasi politycy absolutnie nie mają nic pod kontrolą i to nie jest tak, że chcą mieć to pod kontrolą. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny działał w moim regionie, stwierdziłam, że napiszę i zobaczymy, może będę mogła tłumaczyć jakieś artykuły, pisać jakiejś posty i wykorzystywać moją ”kujońską” stronę do tego aktywizmu. Ale kiedy już odkryłam protesty, akcje i to wszystko, wsiąknęłam totalnie. Ostatnio zrozumiałam, że z mojej strony istotne jest, żeby mówić o tym, że ja nie planowałam nigdy zostać aktywistką, że byłam pewna co do tego, że to nie jest zajęcie dla osób mojego typu. A w rzeczywistości jest to dla wszystkich i dlatego zachęcam wszystkich nerdów i nerdki, żeby nie odrzucać tego na wstępie.
Widzisz w swoich wartościach wpływ rodziny?
Gdyby nie oni, nie miałabym w sobie takiej chęci do uczenia się nowych rzeczy, do próbowania nowych rzeczy. Moi rodzice byli i do dzisiaj są bardzo wspierający, ale moje pomysły ich przerażały, jak ten o wyjeździe z kraju w wieku 16 lat. Pochodzę z bardzo sfeminizowanej rodziny, w której głos kobiet od zawsze był bardzo silny. W mojej rodzinie nie ma prawie w ogóle historii aktywistycznego zaangażowania, więc nie jest tak, że zaangażowanie polityczne było mi przekazane, absolutnie nie. Z takiego początkowego strachu o mnie i nie za dużej wiary rodzice przeszli dużą zmianę i są bardzo wspierający. Moja mama, księgowa, śmieje się, że podczas pracy znowu ktoś do niej przyszedł i wypytywał ”czy to ta Dominika, co wy tam robicie, co ja o tym myślę”, a ona do mnie ”czy ty możesz mnie uprzedzać, żebym ja wiedziała, co tym ludziom odpowiadać”. Ja jej wtedy odpowiadam ”dobrze mamo, wyślę ci opis, listę trudnych pytań i odpowiedzi”.
Feminizm jest obecny w twojej rodzinie?
Myślę, że teraz mamy feministyczne poglądy. Moja rodzina już wie, czym jest feminizm i z czym to się wiąże. Mieliśmy bardzo wiele trudnych rozmów na temat aborcji i wciąż mamy wiele innych, podczas których próbujemy zrozumieć, jakie mamy poglądy polityczne. Natomiast ja śmieje się, że o patriarchacie nauczyłam się dopiero w Warszawie. Wtedy poznałam swoje aktywistyczne, lewicowe koleżanki, które na kanapie przy piwie uczyły mnie: „Domi, to co ty opowiadasz, to jest po prostu patriarchat”. Nie chciałabym mówić w imieniu moich cioć czy mojej mamy, czy one uważają się za feministki. Ja, kiedy zrozumiałam, czym jest feminizm, stałam się dumną feministką i przeciągam na ten front też mojego tatę, brata, wujków, itd.
Myślę, że nie bycie z Warszawy, tylko pochodzenie z Kujaw, nauczyło mnie bardzo mocno tego, że często w mniejszych miastach ludzie nie używają tych wszystkich ładnie brzmiących pojęć, tylko robią swoją robotę, wspierają się wzajemnie i robią to na co dzień, bez żadnego rozgłosu. Tak samo ważnymi i odważnymi feministkami są dziewczyny, które organizują Strajki Kobiet, jak i kobiety, które na Podlasiu sprawdzają, czy starsze rolniczki, wdowy, mają za co przeżyć. Albo wtedy, kiedy dziewczyny na produkcji w zakładzie, w którym pracuję moja mama, opowiadają sobie ciekawe historie i to, jaki polityk je ostatnio wkurzył. To też jest feminizm. Nie musi mieć ładnej, różowej, czy czerwonej nakładki, żeby faktycznie mieć siłę i znaczenie.
Czy w swojej pracy doświadczasz seksizmu?
Niemalże za każdym razem, kiedy coś robimy, seksizm się pojawia. Jesteśmy wszyscy nim przesiąknięci – chłopców często nie uczy się, jak z szacunkiem traktować inne osoby, dziewczyn nie uczy się, jak odpierać tego typu zachowania. To nie musi być ważny dziennikarz, a na przykład znajomy z NGO-sów, który podważa to co mówię, albo losowy mężczyzna, którego spotykamy na ulicy przy zbieraniu podpisów. Nieważne, ile pracy się włoży i kim jesteś – to było, jest i będzie. Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Dlatego staramy się bardzo wspierać wewnętrznie.
ZOBACZ TAKŻE: Śledztwo Gońca: Jak gwiazda Polsatu kazała zgwałcić Marysię. Mroczne tajemnice Królowej Życia [ODCINEK PIERWSZY]
Generacja Z kontra dziadocen
Często generacji Z zarzuca się samolubność, konsumpcjonizm i życie w internetowej rzeczywistości. Jak Ty to oceniasz?
Nasze pokolenie przede wszystkim jest bardzo różnorodne, to nie jest tak, że jesteśmy ”jacyś”. Są ludzie, którzy tak jak ja mają 22 lata i mają skrajnie prawicowe poglądy. Są tacy, którzy są aktywistami na barykadach. Są też takie osoby, które pracują, często całymi dniami, żeby mieć za co utrzymać się na studiach, a jedyne na co mają siły po ciężkim dniu to obejrzenie TikToka. Za każdym razem, kiedy słyszę takie boomerskie komentarze, myślę sobie ”czy oni mogą skończyć ze swoją obsesją wokół nas i zająć się sobą i swoim pokoleniem”. To nie moja grupa wiekowa jest u władzy, bądź przez ostatnie dekady była u władzy i stworzyła nam kryzys klimatyczny czy tak wielkie nierówności ekonomiczne w Polsce.
Może zamiast przejmować się tym, ile czasu spędzamy na TikToku, można tą energię przełożyć na coś bardziej konstruktywnego i pożytecznego dla nas wszystkich? Mam poczucie, że my jako pokolenie robimy ogromną robotę, aby wywalczyć sobie godne warunki życia, a sprowadzanie nas wyłącznie do użytkowników mediów społecznościowych jest straszne upupiające i obraźliwe, bo to właśnie w tym internecie często się łączymy i organizujemy, a także wiemy, co się dzieje na świecie. Dajcie nam robić swoje, a jeśli macie odczuwacie złość w stosunku do ”bezużytecznych” dzieciaków, to sami bądźcie użyteczni i róbcie swoje.
To wręcz klasyk, że starsze pokolenia psioczą na te młodsze. Mam nadzieję, że nie będziemy się tak samo zachowywać w stosunku do następnej generacji – Alpha.
Tak, ja też się dużo nad tym zastanawiałam i myślę, że jeśli zamienię się w taką zgorzkniałą osobę która będzie histeryzować wokół tego, że generacja Alpha robi ”coś”, to będzie mi bardzo przykro. Myślę też, że osoby z tego pokolenia we Wschodzie przygotowują mnie na to, bo mają 14 czy 15 lat. To są osoby, które wchodzą do Sejmu w spódniczce ”leave my pussy alone, my pussy my power”, albo które wyszukują, gdzie mogą spotkać Szymona Hołownię, aby zadać mu pytanie o to, dlaczego nie stoi po stronie kobiet. Ja teraz jestem w stanie zrobić takie rzeczy, ale ja w ich wieku byłam strasznie zahukaną nastolatką. Myślę, że następne pokolenia sprawiają, że brakuje mi słów i zostaje mi tylko sam podziw.
Oczywiście jest też duża odpowiedzialność, żeby ochronić te osoby, żeby powiedzieć im ”spokojnie nie musicie robić wszelkiego na raz”, lub że nie mogą brać udziału w jakiejś akcji, bo są jeszcze za młode. Mimo trudniejszych sytuacji to, że jesteśmy w stanie stworzyć społeczność i dbać o siebie nawzajem, to jest chyba jedna z najważniejszych rzeczy we Wschodzie.
Często widać w waszych mediach społecznościowych wspomnienie o „dziadocenie” – rozumiem, że to pojęcie nie ogranicza się tylko do establishmentu?
Nie, dziadocen też nie ogranicza się tylko do panów. Kobiety też mogą go reprezentować, a ostatnio usłyszałam, że jego damskim odpowiednikiem jest ”babocen”. Te dwa zjawiska to coś, czego możemy doświadczyć na co dzień. Jest to albo wkurzony szef, który swoją frustrację przerzuca na pracowników, albo kolega ze studiów, który tłumaczy ci, dlaczego ekonomia działa w taki, a nie inny sposób i ty jesteś głupia mówiąc o tym, że wolny rynek nie działa. To może być też twój wujek przy obiedzie, który śmieje się z tego, jak wyglądasz, czy tego, że mówisz o zmianach klimatu. Są to zarówno małe sytuację, jak i te należące do dużej polityki, kiedy ludzie mający ogromną władzę i dostęp do ogromnych pieniędzy, dalej mówią w temacie aborcji ”nie i koniec”. A dlaczego? ”Bo nie i koniec”. Nieważne, że kobiety w szpitalach umierają. To jest beton, za tymi stanowiskami często nie stoi nic logicznego, a oni po prostu udowodnią ci, że są mocniejsi, lepsi. Kobiety niestety mogą robić podobne rzeczy, kiedy występują przeciwko sobie. A przecież, żyjąc w niesprawiedliwym systemie, powinnyśmy się wszystkie wspierać. Ale może na to potrzeba jeszcze czasu.
To jak z nimi rozmawiać?
Szczerze mówiąc nie uważam, że z radykałami trzeba rozmawiać. Traktuje ich z dystansem, traktuje ich poglądy jako ekstremalne, radykalne i niebezpieczne. Często wchodzenie w taką interakcje tylko podbija ich ego i nie ma to najmniejszego sensu. Kiedy nadarzy się taka okazja, my jako Wschód konfrontujemy polityków, którzy może nie są takimi hiper-radykałami, ale wciąż są konserwatywni. Uważam, że postawienie się takim politykom i takim ludziom ma ogromny wpływ. Oni muszą zobaczyć, że to nie jest tak, że mogą mieć tak konserwatywne przekonania i nic im się nie stanie, bo będą ludzie, którzy będą protestować przeciwko blokowaniu zmiany. Przede wszystkim rozmawiamy z osobami, które są nieprzekonane, które być może nie wiedzą, za czym stoją.
Czy aktywizm jest skuteczny wtedy, kiedy jest niewygodny?
Nie. Uważam w ogóle, że aktywizm to nie tylko krzyczenie i bycie młodą, wkurzoną kobietą, stojącą na drodze polityka. Aktywizm jest o wiele szerszy, jest nim tak samo zabieranie głosu na komisji sejmowej, jak i organizowanie spotkania przy pizzy dla lokalnych działaczy i działaczek. To według mnie każda, nawet najmniejsza aktywność związana z wychodzeniem do drugiego człowieka, braniem się za nasze wspólne problemy i szukanie rozwiązania. Są ruchy, które mają konkretną taktykę, na przykład Ostatnie Pokolenie, którzy uważają, że zmiana przyjdzie po przerwaniu naszej codzienności, blokowaniu dróg czy przerywaniu spotkań, generalnie przez obywatelskie nieposłuszeństwo. To ma swoje znaczenie i ogromny wpływ, niosło w przeszłości także faktyczne zmiany, ale zmiany w historii przyniosły także spotkania na stoczni w Gdańsku czy drukowanie ulotek. Bardzo chciałabym, żeby Polki i Polacy rozumieli, że aktywizm jest dla każdego i każdy może wybrać swój rodzaj. Nie musi to być wielkie, nie musi robić wielkiego szumu, ale robimy coś, co jest dla innych.
Czy jest osoba, która Cię inspiruje?
Ja dawniej miałam idolki i idoli, aczkolwiek z biegiem czasu trochę straciły one w moich oczach. Dla mnie największą inspiracją są ludzie w naszym kraju, którzy często w bardzo trudnych warunkach podejmują walkę o swoje prawa. Tuż przed wyborami byłyśmy w stanie stworzyć wspólnotę, która wytrzyma wszystkie próby, nawet trzecią kadencję PiS-u. Będziemy miały siebie i dalej będziemy działać. To jest chyba dla mnie ta największa inspiracja.