Wojewoda poznański poprosił strażaków i wojskowych o obsadę karetek
Dramatyczna sytuacja w poznańskim pogotowiu. Strajkujących ratowników mieli zastąpić strażacy i żołnierze, którzy stawili się na wezwanie, lecz odmówili pracy. Do częściowego porozumienia doszło dopiero po długich negocjacjach.
Sytuacja w ochronie zdrowia od kilku tygodni jest naprawdę zła. Medycy zjednoczyli się w walce o lepsze płace i warunki pracy i masowo odmawiają przychodzenia do pracy. Wielu ratowników medycznych przebywa obecnie na L4, więc do zespołów pogotowia wojewodowie kierują straż i wojsko. Tak jest między innymi w Poznaniu, w którym zabrakło obsady do wielu karetek.
Żołnierze i strażacy będą jeździć w karetkach
Jak poinformował TVN24, w poznańskiej stacji pogotowia ratunkowego stawili się odpowiednio wyszkoleni strażacy i żołnierze. Nie chcieli oni jednak wsiąść do karetek, a tym bardziej podpisywać umów z Wojewódzką Stacją Pogotowia Ratunkowego.
Swoją decyzję argumentowali tym, że nie chcą oni wchodzić w konflikt między Ministerstwem Zdrowia a protestującymi ratownikami medycznymi oraz faktem, że mimo odpowiedniego przygotowania, charakter ich pracy jest inny od załóg pogotowia.
Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Spór starały się rozwiązać władze, które ostatnimi czasy mają nóż na gardle. Do porozumienia doszło jednak dopiero po południu. Ustalono, że stworzone zostanie pięć zespołów. Strażacy będą pomagać doraźnie, ale bez umów i delegowania do pracy. Robert Judek, rzecznik poznańskiego pogotowia ratunkowego przyznał, że nie jest to rozwiązanie komfortowe dla żadnej ze stron.
- Myślę, że na pewno będą mieć obawy. To tak jakby ratowników medycznych przenieść nagle do straży pożarnej i kazać im tymi wozami bojowymi udzielać pomocy. To dla wielu z nich nowy sprzęt, nowe środowisko, nowe rozmieszczenie w ambulansach - podkreślił.
Kryzys w ratownictwie medycznym
Poznań i powiat poznański zmagają się z niezwykle trudną sytuacją od piątku. Na 260 osób zatrudnionych około 150 zadeklarowało, że nie stawi się do pracy. W sobotę spośród 26 zespołów karetek niezbędnych do zapewnienia dobowo bezpieczeństwa mieszkańcom pracowało W sobotę spośród 26 zespołów karetek niezbędnych do zapewnienia dobowo bezpieczeństwa mieszkańcom, pracowało zaledwie 10.
Wojewoda Michał Zieliński skierował pisma do straży pożarnej oraz MON z prośbą o wsparcie ratownikami wojskowymi. Podobny dokument trafił na biurko komendanta wojewódzkiego policji.
Wkrótce paraliż może rozlać się jeszcze bardziej na inne regiony. Pojawiają się zatem pomysły, żeby zaangażować helikoptery. - Mówienie, że to nas zastąpi, to po prostu oszukiwanie społeczeństwa - twierdzą jednak ratownicy. Strażacy i żołnierze co prawda posiadają ukończone odpowiednie studia, lecz brakuje im wiedzy praktycznej. Takie eksperymenty z pewnością odbiją się jak zwykle na pacjentach, których życie jest teraz o wiele bardziej zagrożone. Ministerstwo Zdrowia zdaje się nie dostrzegać skali problemu i nadal nie kwapi się do wynegocjowania porozumienia z medykami.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec. pl
Źródło: money.pl, TVN24