Ceny produktów w sklepach rosną w zawrotnym tempie. "Musimy przyzwyczaić się do nagłych zmian"
Inflacja w Polsce wciąż jest wysoka, czego nie ukrywa już nawet sam prezes NBP Adam Glapiński. Jak oświadczył podczas ostatniej konferencji, w najbliższych miesiącach niepokojący wskaźnik powinien się obniżać, ale dla Polaków to małe pocieszenie, bo ceny zdążyły wzrosnąć tak bardzo, że za podstawowe produkty płacimy nawet ponad 92 proc. więcej niż przed rokiem. Na ten stan rzeczy wpływają głównie ogromne koszty prowadzenia biznesu związane z opłatami za prąd i paliwo.
Po tym, jak w sierpniu Główny Urząd Statystyczny zaprezentował przytłaczające dane dotyczące inflacji na poziomie 16,1 proc. wszelkie nadzieje na szybką poprawę sytuacji gospodarczej prysnęły jak bańka mydlana.
Tak dramatyczny wzrost cen zaskoczył nawet ekonomistów, którzy nie spodziewali się, że tempo będzie aż tak bardzo zawrotne, a, jak się okazuje, to nie koniec złych wiadomości, bo pod ścianą wciąż są kredytobiorcy, którym przyszło zmierzyć się w ostatnich dniach z kolejną podwyżką stop procentowych.
Biorąc pod uwagę powyższe, Polaków naprawdę nie trzeba przekonywać, że jakość ich życia z miesiąca na miesiąca dramatycznie się pogarsza. Patrząc jednak na wszystko przez pryzmat cyfr, trudno nie odnieść wrażenia, że znaleźliśmy się w spirali, która tylko bezlitośnie się nakręca.
Ceny żywności rosną w zastraszającym tempie
Obserwowana w Polsce wszechobecna drożyzna to nie tylko problem rosnących rachunków za prąd, gaz, wodę czy paliwa, ale również galopujących cen żywności. Według najnowszego "Indeksu cen w sklepach detalicznych", w sierpniu w sklepach było drożej średnio o ponad 23,7 proc. rdr.
Ten zatrważający wynik skłonił analityków do bliższego przyjrzenia się cenom produktów, które podzielono na 12 kategorii. Co mało zaskakujące, okazało się, że podwyżki odnotowano w każdej z nich. To zaś w głównej mierze wina rosnących cen nośników produkcji.
- Konsumenci muszą, niestety, przyzwyczaić się do nagłych i niespodziewanych zmian cen dóbr konsumpcyjnych. Taki stan rzeczy potrwa do czasu ustabilizowania się sytuacji. Bardzo trudno przewidzieć, kiedy może to nastąpić - uważa Hubert Gąsiński z Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie.
Patrząc na wskazane wyliczenia, prognozy sprzed kilku miesięcy, mówiące o letnim szczycie inflacji można już, niestety, puścić w niepamięć. Coraz bardziej prawdopodobne staje się, że we wrześniu usłyszymy kolejne szokujące wieści z GUS. Zdaniem ekonomisty Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu, dr Tomasza Kopyściańskiego, do takiego scenariusza rękę przykładają sami rządzący, którym obca jest polityka antyinflacyjna.
Jak zauważył ekspert, obecnie należałoby zatrzymać osłonowe dosypywanie pieniędzy do gospodarki i skupić się na wykorzystaniu ich na zabezpieczenie podaży strategicznych produktów. - To zarówno lepiej zrównoważyłoby rynek, jak i przyczyniłoby się do ograniczenia cen - ocenił.
Produkty tłuszczowe niechlubnym liderem
Wracając jednak do samych wyliczeń analityków, ci kolejny miesiąc z rzędu doszli do wniosku, że najszybciej drożejącą grupą produktów są produkty tłuszczowe - za nie zapłacimy już ponad 58,9 proc. więcej. Prym wiedzie przy tym olej (73,2 proc. rdr.), za nim są natomiast margaryna (58,4 proc.) oraz masło (45,2 proc.).
Na drugim miejscu plasują się produkty sypkie, a zwłaszcza rozchwytywany jeszcze niedawno cukier (rekordowe 92,2 proc.). Mąka droższa jest o 37,9 proc., a ryż o 29,9 proc.
Idąc dalej, średnio o jedną trzecią więcej zapłacimy za karmę dla psów (48 proc.) i kotów (36 proc.). 26 proc. więcej kosztuje nas mięso, przede wszystkim wołowina, z kolei nabiał notuje podwyżki na poziomie 25,7 proc. Najmniej podrożały w sierpniu owoce (13,2 proc.), używki (13,9 proc.) i warzywa (15,2 proc.).
Rozdźwięk na linii Glapiński - Morawiecki
Co do inflacji, o tym, że jest wysoka i pozostanie taka w najbliższych miesiącach, mówił na zeszłotygodniowej konferencji prasowej sam prezes NBP Adam Glapiński. Po licznych pustych deklaracjach, jego słowa nie są co prawda żadnym wyznacznikiem, jednak w tym przypadku nie ma żadnych wątpliwości, że na cud gospodarczy liczyć nie możemy.
Glapiński uważa jednocześnie, że wkrótce powinna się obniżać, głównie ze względu na spadek rocznej dynamiki cen energii. Jego zdaniem pod koniec 2024 roku wskaźnik, pod pewnymi warunkami, mógłby spaść do poziomu 3,5 procent.
Mniejszy optymizm płynie z kolei ze słów premiera Mateusza Morawieckiego, który udzielił ostatnio wywiadu dla tygodnika "Wprost". – Jesteśmy w czasie kryzysu. Nie da się przez niego przejść całkiem suchą stopą. W pierwszym kwartale przyszłego roku inflacja znowu zacznie rosnąć – oświadczył. Mroczne wizje cały czas nie opuszczają też członków RPP oraz pozostałych ekonomistów.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Spędził z królową Elżbietą II ostatni weekend jej życia. Ujawnił, w jakim była stanie
-
Małopolskie: Atak szerszeni podczas drogi krzyżowej. Trzy osoby trafiły do szpitala, w tym dziecko
Źródło: Radio ZET, Wprost