Bytom: Nie żyje 3-letnia Hania. Matka dziewczynki usłyszała zarzut zabójstwa
Dramat w bytomskich Miechowicach. W czwartek policja zastała w jednym z mieszkań 23-letnią kobietę z niespełna 3-letnią córeczką, która nie wykazywała funkcji życiowych. Natychmiast przystąpiono do reanimacji, ale życia dziecka nie udało się uratować. Prokuratura postawiła matce dziewczynki zarzut zabójstwa. Sąsiedzi rodziny są w szoku i zachodzą w głowę, jak tak wielka tragedia mogła wydarzyć się tuż za ich ścianą.
Bytom. Nie żyje 3-letnia dziewczynka
Zgłoszenie dotyczące prawdopodobnej śmierci dziecka wpłynęło do bytomskiej komendy w czwartek 1 grudnia około godziny 16. Mundurowych do mieszkania w dzielnicy Miechowice skierowało Centrum Powiadamiania Ratunkowego.
- Na miejsce niezwłocznie udali się policjanci, jednak pomimo podjętej akcji reanimacyjnej przez mundurowych i załogę pogotowia ratunkowego, dziewczynka nie odzyskała funkcji życiowych. Na miejscu przeprowadzone zostały czynności z udziałem prokuratora - podała śląska policja.
Obecność służb w skromnym mieszkanku jednego z bloków zaniepokoiła sąsiadów 23-letniej kobiety i jej 3-letniej córeczki, Hani. Początkowo myślano, że interwencja związana jest z ulatnianiem się czadu, wkrótce jednak okazało się, że chodzi o coś jeszcze gorszego.
- Zobaczyłam, jak na noszach wynosili to dzieciątko, co za koszmar - zdradziła w rozmowie z "Faktem" jedna z sąsiadek.
Matka małej Hani, Dolores, została wyprowadzona przez policję w kajdankach. Jak donoszą mieszkańcy bloku, gdy wychodziła z budynku, zadała tylko jedno pytanie: "Czy ona będzie żyła?".
Zarzut zabójstwa dla 23-letniej matki
Prokuratura Rejonowa w Bytomiu wszczęła śledztwo mające wyjaśnić przyczyny śmierci 3-latki. 23-letniej kobiecie przedstawiono zarzut zabójstwa. Najprawdopodobniej udusiła swoje dziecko.
- Kobieta nie odniosła się do tych zarzutów, przez cały czas zachowała milczenie. Kierujemy do sądu wniosek o areszt - powiedział "Faktowi" Marek Furdzik, szef Prokuratury rejonowej w Bytomiu.
Dziennikarze gazety ustalili nieoficjalnie, że to matka wezwała służby. Ratownicy przejęli akcję reanimacyjną od policjantów, ale gdy pojawili się na miejscu, mała Hania była już sino-blada. O jej życie walczono przez ponad godzinę.
"To było takie żywe srebro"
Temu, by coś niepokojącego działo się wcześniej w rodzinie stanowczo zaprzecza dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Mimo tego, z rozmów z mieszkańcami bloku wynika, że 23-latka wzbudzała swoim zachowaniem ich podejrzenia.
- Ojciec tego dziecka mieszka nad morzem. Ta Dolores sama wychowywała swoją córeczkę. Bardzo często była nerwowa, nie wiem, chyba u ukrywała jakąś chorobę - mówił pełen emocji jeden z mężczyzn.
Inni sąsiedzi twierdzą z kolei, że matka Hani często trzaskała drzwiami i kłóciła się z babcią dziewczynki. 23-latka była wybuchowa, lecz nikt nie podejrzewał, że może skrzywdzić swoje dziecko.
- To była taka śliczna dziewczyneczka. Bardzo często stała w oknie i machała do wszystkich ludzi rączką. To było takie żywe srebro - mówią zdruzgotani.
Wczoraj, gdy doszło do dramatu mieszkająca z matką dziecka i małą Hanią babcia była po drzewo z jednym z sąsiadów z parteru. Kiedy wrócili, przed domem było już pełno policji. Co wydarzyło się chwilę wcześniej? To wykazać ma prokuratorskie śledztwo.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Prognoza pogody. Marznące opady i gołoledź. IMGW wydał alerty dla 12 województw
-
Małopolska: Zaginęła 14-letnia Patrycja Strzebońska z Przenoszy. Policja apeluje o pomoc
Źródło: Fakt