Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Zdrowie > Anna Lewandowska: żyjemy w czasach porównywania się
 Janusz  Schwertner
Janusz Schwertner 14.03.2024 07:39

Anna Lewandowska: żyjemy w czasach porównywania się

None

Samoocena? Cały czas ją buduję. I to jest niesamowite. Każdy etap życia pokazuje mi, że wciąż nie odrobiłam tej lekcji w całości. To sport pomógł mi rozpocząć pracę nad sobą.  Dzięki niemu udowodniłam sobie, że jestem wartościowa. Że wiem, czego chcę. Że mogę osiągnąć to, czego chcę - mówi Anna Lewandowska w rozmowie z Gońcem.

Anna Lewandowska rusza z projektem "Active8 with Ann"!

Eksperci podkreślają: skrajnie niska samoocena, samotność oraz brak poczucia sprawczości składają się na tzw. triadę kryzysu psychicznego młodych ludzi. Gdy co jakiś czas Polskę obiegają tragiczne dane dotyczące prób samobójczych nastolatków, stojących przed nami wyzwań nie sposób nie łączyć z każdym z tych trzech elementów.

Z Anną Lewandowską rozmawiamy przy okazji startu jej nowego projektu “Active8 with Ann”, powstałego we współpracy z fundacją Zwolnieni z Teorii. To inicjatywa skierowana do osób z całej Polski w wieku od 14 do 26 lat. W ciągu kilku miesięcy uczestnicy będą tworzyć zespoły i spotykać się na specjalnych zjazdach. Pod okiem mentorów i przy wsparciu ekspertów będą wdrażać w życie projekty społeczne z zakresu problematyki dbania o własne zdrowie. Chodzi o realne, praktycznie działania, które mogą odmienić życie innych osób. O sprawczość.
 

Rozbite [REPORTAŻ GOŃCA]

1.

Janusz Schwertner: W Polsce dramatycznie wzrosły w ostatnich latach statystyki dotyczące prób samobójczych młodych Polaków. Jak na nie reagowałaś?
Anna Lewandowska: Pewnie każdy rodzic, który widzi te dane, sam jest nimi mocno przejęty i zaczyna analizować własną sytuację. Wiemy przecież, że kryzys psychiczny na pewnym etapie może dotknąć każdego. Jak się słyszy te wszystkie informacje, człowiek zaczyna zadawać sobie pytania:„Jak to będzie u nas?”. „Czy ja sama stanę na wysokości zadania?”. „Czy już teraz robię wszystko, żeby ustrzec moje dzieci przed problemami, które w końcu pojawią się w ich życiu?”.

U rodziców często pojawia się lęk.
To zrozumiałe. U mnie było podobnie. Może nawet coś więcej: przygnębienie, przerażenie. Problem kryzysu psychicznego może zdarzyć się w rodzinach z najbardziej kochającymi rodzicami, w domach bogatych, mniej zamożnych, biednych. W każdych. Wrażenie na mnie robiły badania pokazujące problem samotności dzieci. Aż dwanaście procent uczniów szkół podstawowych czuje osamotnienie, zamyka się w sobie, nie rozmawia, nie mówi o swoich problemach.

Za to społecznie w końcu przestaliśmy traktować ten temat jako tabu.
A ja sama doszłam do wniosku, że na tym przygnębieniu, przerażeniu, nie chcę się dłużej zatrzymywać. Przeciwnie: skoro sytuacja jest tak trudna, to trzeba próbować coś robić, warto działać.

Stąd twój nowy projekt.
I chęć mówienia o sprawczości. Pokazywania, że ona naprawdę może być w zasięgu ręki. Samym powtarzaniem, jak straszne są statystyki i jak bardzo przygnębiają nas badania, nie zmienimy świata. Wnioski, zwłaszcza jeśli są pesymistyczne, trzeba przekuwać w działania. Jest takie zjawisko, które eksperci nazywają efektem Papageno. W wielkim skrócie, chodzi o to, by w kontekście rozmów o depresji wskazywać innym ludziom możliwe drogi wyjścia z ciężkich sytuacji życiowych. Zamiast nakręcać to przerażenie, o jakim oboje wspomnieliśmy, należy pokazywać konstruktywne rozwiązania. Dla mnie to było inspirujące. Zaczęłam myśleć, jak sama mogę pomóc. Jako mama. Jako osoba publiczna. Chciałam zrobić coś więcej, niż tylko wrzucić kolejny post na Instagram alarmujący o dołujących statystykach. Tak narodził się pomysł programu “Active8” we współpracy z fundacją Zwolnieni z Teorii.

2.

Z Robertem macie dwie córki. Jakie one są?
Klara, starsza, jest bardzo wrażliwa. Baczna obserwatorka życia. (śmiech) Nie jest bardzo rozgadana, ale jak już przychodzi co do czego, to jej pytania zwykle wbijają nas w fotel.

O co pyta?
Raz przyszła do nas i zapytała: “a co to jest miłość?”. To jej znak rozpoznawczy: życiowe, emocjonalne pytania. Potem główkujemy z Robertem, jak na nie mądrze odpowiedzieć. (Śmiech) No i jakiś czas temu Klara dotarła do etapu, gdy zaczęła bardzo świadomie analizować popularność swoich rodziców, zwłaszcza taty. Widzimy, jak ona sama, jeszcze jako mała dziewczynka, próbuje się w tym odnaleźć.

Ma niecałe siedem lat. Jak ona sobie z tym radzi?
To jest największe wyzwanie dla nas jako rodziców: mieć na uwadze jej perspektywę, ewentualne obawy, towarzyszyć jej w tym, wspierać. Zdajemy sobie sprawę, że to dla niej sytuacja zastana, a przecież bardzo nieoczywista, trudna do przyswojenia dla dziecka. Był czas, gdy to wszystko ją przerażało. Szliśmy razem, a ona pytała: “mamo, dlaczego, jak jesteśmy na spacerku i spędzamy razem czas, to ciągle ktoś podchodzi i prosi o zdjęcie?”. Wprost komunikowała, że jej się to nie podoba.

Jak wtedy reagowaliście?
Kiedyś Robert miał podobną sytuację. Byli gdzieś razem z Klarą, grupka osób chciała zrobić sobie z nim zdjęcia. Zauważył, że nasza córka nie czuje się komfortowo. Wtedy postawił granicę: żadnych zdjęć, autografów, gdy dzieci są z nami. To wynikało z troski, nie z braku szacunku do fanów. Jakiś czas później znów byli gdzieś we dwoje. Grupa dzieciaków zauważyła Roberta i też liczyła na fotki. 

Chciał być konsekwentny, ciągle miał w głowie, jak to działa na Klarę. Ale wtedy ona nagle go poprosiła: “tatuś, zobacz, te dzieci tak bardzo chcą z tobą zdjęcie, proszę, zrób to!”. Robert dopytał, czy na pewno będzie się z tym dobrze czuła. “Tak, tato, one tak bardzo cię uwielbiają!”. Nas to ujmuje, bo to wynika z jej empatii, empatii młodego, sześcioletniego człowieka. Z jej umiejętności analizowania emocji innych. Najgorsze, co moglibyśmy zrobić, to nie pomóc jej tej wrażliwości pielęgnować.

Wrażliwość - najpiękniejsza cecha w człowieku. Choć czasem zgubna.
Czasami mój mąż się martwi: “ona powinna być twardsza”. Ale rozumiemy oboje: to właśnie jest część jej osobowości, jej siła i wartościowa cecha. Moja mama jest bardzo empatyczna, więc może mamy to w genach. Choć na pewno droga dziecka wrażliwego, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, może być trudniejsza.

A czy Klara czasami lubi być córką sławnego piłkarza?
Powoli oswaja się z sytuacją. To nas cieszy. Kiedyś po lekcjach relacjonowała nam z przejęciem, jak koleżanka z podziwem powiedziała jej: “twój tata to Robert Lewandowski!”. Była dumna, powtarzała: “tato, wszyscy mnie pytają o ciebie!”” Choć nie byłaby sobą, jakby trochę jeszcze nie poprowokowała swojego ojca…

Pozwoliła sobie na jakąś uszczypliwość?
Podeszła do Roberta i mówi: “a może ja wolę Messiego?”. (śmiech)

A młodsza, Laura, jaka jest?
Zupełne przeciwieństwo. To mnie fascynuje i pewnie wiele innych mam mnie zrozumie: jak to możliwe, by nasze dzieci były tak bardzo różne od siebie? Laura nigdy nie milczy. Mówi bez przerwy. A jej ulubione słowo to “dlaczego?”. (śmiech) Nie ma chwili, by nie miała do nas jakiegoś pytania. Oczywiście cierpliwość to jak na razie nie jest jej mocna strona. Odpowiedzi oczekuje na już. Laura to wulkan energii.

Podkreślasz w odniesieniu do córek, że chronienie ich przed negatywnymi konsekwencjami sławy, twojej i Roberta, to jedno z największych wyzwań.
To na pewno. Pomaga nam miejsce, w którym żyjemy. Okazuje się, że życie w Barcelonie może być normalne. Jest tu inaczej niż w Monachium. Moje dzieci noszą normalne ubrania, jak każde inne dziecko, idą na lody, a jak są niegrzeczne, to lodów nie dostają, chodzą na plażę, bawią się, mogą po prostu przeżywać swoje dzieciństwo. Nie ma wokół nas aż takiej otoczki. I cieszę się bardzo z tego.

Czy w kontekście swoich dzieci jesteście otwarci na wsparcie terapeutyczne?
Oczywiście. Przy czym wierzę, że z wyzwaniami, jakie stawia przed nimi popularność rodziców, poradzimy sobie we własnym zakresie. Natomiast na pewno chcielibyśmy, by miały przestrzeń do pracy nad swoimi emocjami. Sami staramy się zdobywać odpowiednią wiedzę i jesteśmy otwarci na wsparcie psychologów. Zresztą to jest coś, na co chcę zwracać też wyraźną uwagę w projekcie “Active8”. Rozmowa o emocjach, o radzeniu sobie z nimi, nazywaniu ich po imieniu. Dla mnie to temat kluczowy, oczywisty. Mamy z tym problem jako dorośli, a dziwimy się czasem, że przerasta to nasze dzieci.

Anna Lewandowska

3.

Gdy kryzys dotyka nasze dziecko, często obwiniamy siebie. Nakładamy na siebie ogromną presję.
To może być błędne koło. Rodzic, który mierzy się z takim problemem, może sam znaleźć się w kryzysie. Nie jestem psycholożką, specjalistką w dziedzinie, wypowiadam się jako mama. I czuję, że to są naprawdę trudne czasy. Dla młodych i dla rodziców. Internet, social media, nowe technologie. To wszystko wymieszane z presją w szkole, ciągłym ocenianiem, używkami, czy prześladowaniem przez rówieśników. Rodzic w tym wszystkim stara się odnaleźć, ale to nie jest proste.

Wielu rodziców równolegle walczy z własnymi demonami, deficytami.
Jest też temat stresu, trudności dnia codziennego, w tym często także tych związanych z ekonomiczną sytuacją. To wszystko trzeba brać pod uwagę. Rodzice mają prawo się gubić. Bywa, że sami mierzą się z depresją. Jest pytanie: jak zapewnić szczęście swojemu dziecku, gdy sami nie czujemy się szczęśliwi? Nie jesteśmy cyborgami, jesteśmy tylko ludźmi.

Rodzice mają dziś trudniej niż dawniej?
Tak uważam. Właśnie ze względu na czasy, w jakich żyjemy. Pamiętam, jak moja przyjaciółka opowiadała kiedyś o własnym dzieciństwie. Że miała w domu dwójkę rodziców, dużo miłości, że słyszała często: “jesteś mądra, jesteś inteligentna, jesteś wartościowa”. Dziś ma świadomość, jak bardzo ją to  budowało od najmłodszych lat. Powiedz, ile teraz dzieci ma na co dzień dwójkę rodziców i jeszcze ich czas do dyspozycji, ich pełną uwagę? I ilu rodziców, tak realnie, potrafi budować pewność siebie czy poczucie własnej wartości u dziecka? Dla wielu z nas to jest ogromne wyzwanie.

Dane mówią: polskie nastolatki mają skrajnie niską samoocenę.
Spójrz na raport Młode Głowy przygotowany przez fundację Martyny Wojciechowskiej. Wynika z niego, że połowa nastolatków głodzi się lub objada, a jedna trzecia regularnie się odchudza. Żyjemy w czasach porównywania się. Do tego dochodzi poczucie osamotnienia, o którym mówiliśmy.

Jako społeczeństwo pilnie szukamy recepty, jak temu przeciwdziałać.
To zdecydowanie odpowiedzialność nas wszystkich. Ja jako sportsmenka, trenerka cały czas łapię się za głowę, dlaczego tak mało mówi się o zdrowym odżywianiu w szkołach? Dlaczego nie ma przedmiotu takiego jak dietetyka, psychodietetyka albo zdrowie psychiczne? I to są takie rzeczy, które początkowo wystarczyłoby wprowadzić w formie choćby jednej godziny lekcyjnej.

Mam teorię, że takie przedmioty robiłyby dzisiaj w szkole furorę. W końcu normalna, spokojna rozmowa o tzw. trudnych tematach, bez żadnych tabu.
Nawet jeśli na początku to byłoby trudne. To jak z psychologiem. Zaczynasz rozmawiać, otwierasz się, w końcu widzisz, że wypowiedzenie swojego problemu na głos stawia cię w zupełnie nowej sytuacji. Swoją drogą, widzę to czasami u mojego męża. W życiu zawodowego piłkarza presja, stres także są na porządku dziennym, to jedne z kluczowych wyzwań. Gdy Robert potrzebuje porozmawiać ze mną o swoich problemach, ja często po prostu tylko go słucham. Nie muszę nic mówić, on po drodze sam znajduje rozwiązanie. To daje mi do myślenia: czasami wystarczy tylko tak prawdziwie posłuchać drugiej osoby.

4.

Nim zostałaś Anną Lewandowską, którą wszyscy znają, sama byłaś nastolatką, zapewne toczącą boje z własną samooceną. Jak ci szły te zmagania?
Ja cały czas to buduję. I to jest niesamowite. Każdy etap życia pokazuje mi, że wciąż nie odrobiłam tej lekcji w całości. Zazdroszczę osobom, które wychodzą z domu z ogromnym poczuciem wartości albo po prostu mają coś takiego od urodzenia. Oczywiście dla mnie kluczowym momentem, takim, który pomógł mi rozpocząć pracę nad sobą, było pojawienie się w moim życiu sportu, karate.

W czym on ci pomógł?
Udowodniłam sobie, że jestem wartościowa. Że wiem, czego chcę. Że mogę osiągnąć to, czego chcę.

Mamy dziś uproszczony obraz twój i Roberta jako znanych, wpływowych ludzi sukcesu. Ale przecież Ania Lewandowska w życiu nie tylko wygrywała.
Ja bardzo dużo przegrywałam i byłam przykładem sportsmenki, która jak wygrywała, to w bólach.  Często musiałam trenować o wiele więcej niż inne osoby, żeby dopiąć swego. Przy okazji nauczyło mnie to wkładać całe serce we wszystko, co robię.

Mówisz, że jeśli chodzi o budowanie własnej wartości, to nie jest wciąż dla ciebie temat zamknięty.
Mam za sobą, jako osoba publiczna i żona Roberta Lewandowskiego, lata bycia bezwzględnie ocenianą albo hejtowaną. Nie będę kryć: odbijało się to na mnie różnie. Lepiej zaczęłam radzić sobie z wiekiem, bo im jestem starsza, tym lepiej  znam swoją wartość i jestem szczęśliwa na własnych zasadach.

Anna Lewandowska

Z tym hejtem jest trochę tak, że jako dziennikarze wsadzamy was na minę. Pytamy was o to, a wy przyznajecie, że z hejtem bywa wam ciężko. A potem ludzie piszą: “Lewandowscy mają tak dobrze i jeszcze narzekają”.
Ten mechanizm rzeczywiście tak wygląda.

To jest tak, że ja już się do hejtu przyzwyczaiłam. Nie miałam innego wyboru, musiałam się nauczyć radzić sobie z byciem ciągle ocenianą. Z kolei Robert od zawsze radził sobie z tym lepiej. To u mnie bywało gorzej. Bo ja chciałam wszystkim coś udowadniać, chciałam za wszelką cenę “dać radę”. Zaklinałam rzeczywistość i powtarzałam sobie: “nie pozwolę sobie podciąć skrzydeł”. Ale cenę płaciłam wysoką. Aż do momentu, który nastąpił teraz. Nie wchodzę już na żadne media plotkarskie, na żadne! Nic nie czytam, nawet nie wiem, co o nas piszą. Jedyne, co widzę, to jak czasami na Instagramie ktoś zamieści jakiś nieprzyjemny komentarz.

Nie wierzę jednak, że da się tak całkiem wyłączyć emocje, nie przejmować się.
To na pewno jest proces. Byłam niedawno w Paryżu na Fashion Week. Pojechałam tam ze względu na zaproszenie, na rangę imprezy, na możliwość poznania inspirujących ludzi. Wiem, że potem w mediach wspominano, ile kosztowała moja torebka. Rozumiem, jaki jest zamysł takich artykułów. Chodzi o wykreowanie wrażenia, że dla Anny Lewandowskiej celem w życiu jest blichtr, pieniądze, jakieś ścianki, pokazy mody. Boże, to są bzdury! Za każdym razem jestem wsadzana w te same schematy, jestem sprowadzana do torebki. To jest całkowicie poniżej pasa. Moje życie tak nie wygląda. Siedzę teraz w normalnych ciuchach, mam za chwilę zaplanowane spotkania służbowe, potem odbieram dzieci ze szkoły, spędzimy razem czas. To jest moje życie.

Może takie rozmowy jak nasza, to okazja, by dać ludziom twój prawdziwy obraz.
Czuję żal, że te wszystkie publikacje, budujące fałszywą narrację, nakręcają negatywne komentarze. Dlaczego media nie chcą mnie pokazać z innej strony? Że staram się być sprawcza, że lubię pomagać, że kocham ludzi, że mam misję, że jestem zawodniczką, że tyle lat po zakończeniu kariery staram się ciągle zachęcać ludzi do uprawiania sportu? Buduję wokół siebie całą społeczność, zmieniam nawyki Polaków - i już teraz nie tylko Polaków - na zdrowsze. 

Gotuję, pokazuję przepisy, jaram się tym, tworzę nowe suplementy, rozpisuję diety, uwielbiam organizować animacje dla dzieci. Kocham tańczyć, często chodzę do różnych szkół tańca w Barcelonie i tam czuję się szczęśliwa. Ale gdy raz na jakiś czas pojadę na jeden pokaz, to wsadzają mnie do tego worka pod tytułem: „ile kosztowała torebka Lewandowskiej?” i zaczyna się jazda bez trzymanki. Czemu tak jest? Bo tamto, o czym mówię, jest nudne, nie klika się?

Wyobrażasz sobie, że możecie kiedyś z Robertem zniknąć z social mediów?
Kiedyś rozmawialiśmy o tym. To wyszło od Roberta. Powiedział mi: “nie wiem, czy ja będę chciał dalej tam być”. Przy czym on w ogóle jest mało Instagramowy. (śmiech) Tylko że w moim przypadku media społecznościowe to element życia zawodowego. Komunikacja z moimi odbiorcami jest dla mnie bardzo ważna. Zamieszczam teraz mniej informacji dotyczących naszej prywatności, mniej zdjęć z Robertem. Ale jeśli chodzi o pracę, o inspirowanie, motywowanie ludzi, to chciałabym to kontynuować. I mieć z tego frajdę. A tamten hejt pozostawić gdzieś na boku, nie przejmować się nim.

Ta Barcelona chyba mocno ci to ułatwia. Uwielbiasz to miasto.
Wiele stąd czerpię. Panuje tu takie proste przekonanie: “życie jest tylko jedno, więc enjoy”. To wszystko, co przejmuje cię teraz, za 10, 15, 20 lat nie będzie miało znaczenia. Ze względu na moje doświadczenie z hejtem, kilka lat temu powiedziałam sobie, że za wszelką cenę będę doszukiwać się u ludzi samych plusów. To przynosi mi potem ogromną ulgę. Często usprawiedliwiam innych, doceniam same starania, a przymykam oko na efekt. Robert czasem się łapie za głowę: “Jezu, Ania, jaka ty jesteś naiwna”. Nie, po prostu wolę skupić się u ludzi na dobrych cechach. Jak się przejadę, to trudno. I tak już przejechałam się wiele razy.

5.

Bardzo często podkreślasz: szansą na budowanie zdrowia psychicznego i fizycznego jest sport.
W każdym momencie życia możesz budować siebie poprzez sport. I to jest fantastyczne. Bo sport daje ci siłę, uczy konsekwencji, systematyczności, dyscypliny. Naprawdę, wierzę w to mocno, że sport zawsze może przypomnieć ci, jak silną osobą jesteś. I nie chodzi tu o bicie rekordów, o bycie mistrzem w danej dziedzinie. Chodzi o zdrowy nawyk, o czułość wobec siebie, o dbałość o własny organizm.

A jednak, przez lata młodzi ludzie, zwłaszcza dziewczyny, unikały WF-u. I miały racjonalne powody.
Ja starałam się pomóc jakoś to przełamać. Rzeczywiście kiedyś zwolnienia z WF-u były na porządku dziennym, bo dziewczyny nie miały gdzie się przebierać w szatniach, nie chciały chodzić spocone na lekcje, poza tym same zajęcia czasem wzbudzały u nich lęk czy wstyd. Czasami sami nauczyciele zabijali w nich radochę z uprawiania sportu. Ale nie chcę generalizować. Wielu jest fantastycznych, kreatywnych nauczycieli. Zresztą moja teściowa dopiero co przeszła na emeryturę, a jeszcze niedawno sama uczyła WF-u. Uczennice ją kochały.

Anna Lewandowska

Dziś na zajęciach z wychowania fizycznego nauczyciele czasami puszczają uczniom twoje treningi.
I to jest radość! Wiem też, że uczniowie nieraz sami prowadzą zajęcia w ramach zaliczeń. To też jest super. Idzie zmiana. Powoli tworzy się taka atmosfera, że to trochę nie wypada nic nie trenować. Że to nie jest fajne. I naprawdę nie chodzi tu o żadną presję, raczej o dostrzeganie, jak wiele sport może nam w życiu dać.

A Klara już dużo ćwiczy?
Często jeździ ze mną na treningi i czasem trenuje od pierwszej do ostatniej minuty. Robi to z własnej woli, widać że wyssała z mlekiem matki i pokochała. Ale tłumaczę jej: potrzebny jest spokój i konsekwencja. Nie zrobisz gwiazdy czy innych ćwiczeń gimnastycznych od razu. 

Nie chodzi o przetrenowanie się. W dzisiejszych czasach pokazywanie dziecku, jak ważny dla zdrowia jest sport, jaką przynosi radość i jak świetną społeczność pozwala nam zbudować wokół siebie, to coś strasznie ważnego. Plus dobry pomysł na spędzenie czasu razem. Klara złapała bakcyla. Ostatnio spytała, czy może zaprosić koleżanki do domu, bo chcą sobie razem potańczyć. „A potem, mama, może zrobisz nam trening?”. Jezu, byłam z niej dumna. O aktywności fizycznej warto mówić swoim dzieciom tak, jak o myciu zębów. Jedno i drugie powinno stać się nawykiem.

Z programem Active8 ruszasz teraz w świat. Plany są ambitne.
Active8 to program, który jest odpowiedzią na potrzeby młodego pokolenia. Aż 72 proc. młodych deklaruje świadomość, że to w ich pokoleniu jest nadzieja na zbudowanie lepszego świata. Brakuje im jednak wiary we własną sprawczość. 

Razem z Fundacją Zwolnieni z Teorii i grupą mentorów i ekspertów, chcemy to zmienić. Pod okiem specjalistów, zespoły dostaną szansę przekucia swoich pomysłów w realne projekty. Wszystko w ramach holistycznego dbania o nasze zdrowie. Uczestnicy otrzymają od nas komplet narzędzi, niezbędną merytorykę i codzienne wsparcie. W działaniu poprowadzi ich platforma zwolnienizteorii.pl, na której już od 10 lat uczniowie i studenci zdobywają wiedzę i wykorzystują ją w praktyce, tworząc własne projekty społeczne. Każdy zespół będzie mieć także opiekę dedykowanego, doświadczonego mentora i możliwość konsultacji z ekspertami w ramach ich specjalizacji. Wierzę, że wspólnie dotrzemy do tysięcy Polaków i pomożemy im zadbać o siebie oraz zmienić nawyki na zdrowsze.

Chcesz pokazać młodym, że mogą być sprawczy.
Popatrz na kwestię hejtu. To młode pokolenie mocno zwraca uwagę na ten problem, buduje świadomość o jego konsekwencjach, próbuje się temu przeciwstawić. To my możemy się uczyć od nich. I na tym też chcę budować. Oni już są sprawczy. My chcemy pomóc tym, którzy jeszcze w to nie wierzą.

Tagi: depresja