66-latka z Solca nad Wisłą nie żyje. Dyspozytor stwierdził zgon przez telefon
We wtorek 15 czerwca o godzinie 5:45 w Solcu nad Wisłą doszło do tragicznego zdarzenia. Nastolatka, która przygotowywała się do zajęć lekcyjnych, znalazła nieprzytomną babcię na podłodze. Dziewczyna zadzwoniła pod numer alarmowy. Lekarze mieli stwierdzić zgon seniorki przez telefon.
Stan 66-latki dotychczas określany był jako dobry. Zdiagnozowano u niej cukrzycę i nadciśnienie, ale pozostawała pod opieką lekarzy. Kobieta była sprawna, dlatego utrata przytomności była dla mieszkającej z nią wnuczki zaskoczeniem.
Wnuczka starała się uratować babcię
Dziewczyna rozmawiała z operatorem numeru alarmowego niespełna cztery minuty. Szybko dowiedziała się, że nikt nie pomoże jej w trudnej sytuacji. Dyspozytor przez telefon stwierdził, że seniorka nie żyje .
Nakazał wnuczce zadzwonić do przychodni, do której była zapisana babcia i poprosić o wystawienie aktu zgonu . Zrozpaczona nastolatka natychmiast skontaktowała się z matką, która zajęła się dalszymi procedurami.
Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Córka poszkodowanej seniorki w towarzystwie lekarki, która zajmowała się 66-latką, przybyły na miejsce około godziny 11:00. Dopiero wtedy doszło do potwierdzenia zgonu i stworzenia stosownej dokumentacji.
- To wszystko trwało kilka godzin, odkąd córka wezwała pomoc. Nie wiem, na jakiej podstawie operator numeru alarmowego stwierdził, że mama nie żyje. Nie chcę nawet myśleć, że mogła jeszcze wtedy żyć — relacjonowała córka zmarłej seniorki w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Marta Solnica, dyrektorka Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego, lekarka i konsultantka wojewódzka do spraw medycyny ratunkowej w odpowiedzi stwierdziła, że dyspozytorzy „nigdy nie mogą być pewni, gdy ktoś zgłasza im informację o czyjejś śmierci” .
- Nigdy nie możemy być do końca pewni, gdy ktoś zgłasza nam informację o czyjejś śmierci. Chyba że objawy są ewidentne, jak na przykład plamy opadowe — stwierdziła, dodając, że przez telefon nie można stwierdzić, czy ktoś żyje.
Rodzina zamierza podjąć kroki prawne
Rodzina zmarłej kobiety zamierza powiadomić o zdarzeniu prokuraturę. Przed tygodniem dziennikarze Gazety Wyborczej zapytali biuro prasowe wojewody mazowieckiego, dlaczego śmierć 66-latki stwierdzono podczas rozmowy telefonicznej.
- W oparciu o rejestrator nagrań po analizie zgłoszenia z 15 czerwca bieżącego roku i odsłuchaniu rozmowy dyspozytora medycznego z osobą zgłaszającą, wynika, że rozmowa została przeprowadzona w sposób niewłaściwy. Wobec osoby przyjmującej zgłoszenie zostały wyciągnięte konsekwencje i została ona ukarana — czytamy w odpowiedzi.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec.pl
Źródło: Gazeta Wyborcza