Wojciech Pokora został uratowany przez swoją żonę. Najpierw ukrywał swój ślub przed rodziną
Wojciech Pokora miał ze swoją żoną szczególną relację. Swój ślub trzymali przed rodziną w ukryciu ze względu na matkę aktora. Małżonka później uratowała go przed zawałem, on zaś czuwał przy ukochanej, gdy ta zapadła w śpiączkę. Piękna historia.
Wojciech Pokora ukrywał informację o ślubie przed matką
Wojciech Pokora to jeden z ukochanych polskich aktorów okresu PRL. Artysta zmarł dokładnie 5 lat temu, 4 lutego 2018 roku. Przyczyną jego śmierci były komplikacje po udarze mózgu. Jego grób znajduje się na cmentarzu Bohaterów Bitwy Warszawskiej 1920 r. w Radzyminie.
Jego małżonka, Hanna, nie była pierwszym wyborem dla jego rodziny. Przez pewien czas ukrywali nawet fakt, że wzięli ślub. Wszystko przez matkę aktora.
- Okazało się, że mama przyszłej żony kategorycznie nie zgadza się na to, by Hania wyszła za mnie, a moja mama wypatrzyła mi jakąś kandydatkę na żonę. Hania zupełnie jej nie pasowała do układanki rodzinnej. Zdaniem mojej matki nieproszona wmiksowała się w stosunki ze mną i wzięła mnie jak swojego - opowiadał Wojciech Pokora w książce "Z Pokorą przez życie".
- Ślub był tak tajny, że baliśmy się nawet poprosić o obecność jakiegokolwiek fotografa. Poza nami byli tylko świadkowie - dodał. Jednym ze świadków na ślubie był jego wielki przyjaciel, Jerzy Turek.
Żona uratowała mu życie
Początkowo para ukrywała się przed rodziną, ale wiadomo było, że po czasie wszystko wyjdzie na jaw. Jednocześnie matka Wojciecha Pokory nigdy w pełni nie zaakceptowała swojej synowej. Mimo tego oraz ciągle biegających za aktorem kobiet, byli małżeństwem bardzo zgodnym i przeżyli ze sobą wiele lat.
Hanna uratowała też kiedyś swojemu mężowi życie. W wieku 60 lat aktor miał zawał serca i gdyby nie szybka reakcja małżonki, być może nie przeżyłby szczęśliwie jeszcze ponad 20 lat.
- Nagle coś ją tknęło i ruszyła biegiem do pokoju. Zobaczyła mnie leżącego na dywanie. Jedną ręką robiła mi reanimację, a drugą dzwoniła po pogotowie - opowiadał aktor.
Potem jednak Wojciech Pokora odpłacił się swojej żonie tym samym, a także czuwał nad nią wtedy, gdy zapadła w śpiączkę. Gdyby w szpitalu pojawili się kilka minut później, mogłaby już nigdy się nie wybudzić.
- Któregoś listopadowego poranka żona obudziła się wcześnie i poszła do kuchni zrobić herbatę. Chwilę później wróciła do pokoju i zaczęła się dusić. Prędko zadzwoniłem po pogotowie. Ona do dzisiaj uważa, że tamtego dnia była w zaświatach. Kiedy jechała karetką z naszego domu do szpitala, lekarz stwierdził u niej zgon. Jego zdaniem do szpitala dowieziono ją nieżywą. Właściwie to sekundy zadecydowały o tym, że doktorom udało się przywrócić ją do życia - opowiadał Wojciech Pokora.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Źródło: Plejada