Violetta Villas - ekstrawagancka gwiazda estradowa. Film biograficzny odkryje tajemnice o polskiej diwie
Violetta Villas była artystką, która zaskarbiła sobie tak samo liczne grono zwolenników, co przeciwników. Nie można jednak odmówić jej tego, że była jedną z najgłośniejszych gwiazd polskiej estrady. Szczególnie po śmierci stała się sensacyjnym tematem dla mediów, ponieważ równie sensacyjne było jej życie. Zmarła w 2011 roku ekstrawagancka diva doczeka się w końcu filmowej biografii. Niemałą cegiełkę do tej produkcji dołożyli najbliżsi Violetty Villas, więc zgodnie z zapowiedzią - poznamy nieznane dotąd oblicze artystki.
Była wyjątkową osobowością estradową, kolorowym ptakiem scenicznym i ekstrawagancką gwiazdą. Na świecie słuchana i uwielbiana była przez miliony fanów, ale Polska nie była dla niej zbyt łaskawa. Jej wizerunek nie współgrał z ówczesną PRL-owską rzeczywistością. Zarzucano jej brak stylu i urody oraz nazywano wieśniaczką. Bez wątpienia jej wadą była "inność". Choć z perspektywy czasu można pokusić się o stwierdzenie, że była to wyłącznie ludzka zazdrość i brak zrozumienia dla jej kreacji. Polska diva kryła w sobie wiele tajemnic, które nie ujrzały jeszcze światła dziennego, ale niebawem może się to zmienić.
Violetta, czyli Czesia
Violetta Villas tak naprawdę nazywała się Czesława Maria Gospodarek z domu Cieślak. Gwiazda urodziła się 10 czerwca 1938 r. w Belgii. Co ciekawe, w Belgii ochrzczono ją jako Violettę Élisę , jednak ojciec zarejestrował dziecko jako Czesławę Marię. Mając osiem lat przeprowadziła się z rodziną do Polski. Edukację muzyczną zaczęła rozpoczęła w Państwowej Średniej Szkole Muzycznej w Szczecinie, ale szybko przeniosła się do Wrocławia, a następnie do Warszawy. Wróżono jej wielką karierę operową, ale zrezygnowała z niej, wybierając występy estradowe. Pierwsze poważne sukcesy Villas odniosła tuż po debiucie, który miał miejsce w 1960 roku w Polskim Radiu. Rok później wzięła udziału w Międzynarodowym Festiwalu Sopot w 1961 r., na którym śpiewała piosenki "Dla Ciebie, miły" oraz "Si senior". Te szlagiery do dzisiaj podbijają serca słuchaczy. To był także milowy krok w jej karierze artystycznej.
Pseudonim z miłości do lasu
Polska diva zdecydowała się na pseudonim artystyczny po namowie Władysława Szpilmana. - Poprosił mnie do siebie do biura i powiedział: dziecko, nie przyzwyczajaj ludzi do Cieślak, bo nikt za granicą nie wypowie twojego nazwiska. Będą kaleczyć. Wybierz sobie pseudonim. Wybrałam "Violetta", bo tak naprawdę mam na imię, bo się urodziłam w Belgii. Dodałam 'las', ponieważ kochałam las i mieszkałam koło lasu – tłumaczyła ówcześnie.
Biały kruk muzyczny
Długo można by rozwodzić się nad talentem Violetty Villas. Jej głosem zachwycał się cały świat, który w nomenklaturze muzycznej jest określany jako sopran koloraturowy o większej skali. Przez znawców określana „białym krukiem wokalistki światowej” . Polska diva był była gwiazdą Casino de Paris, gdzie swym czterooktawowym głosem śpiewała piosenki, arie operetkowe i operowe w dziewięciu językach. Warto zaznaczyć, że podczas swojej pierwszej rewii w Stanach Zjednoczonych występowała m.in. z Frankiem Sinatrą i stuosobowym baletem francuskim, a stylizował ją Patrick Valette, konsultant domu mody Dior . O jej występ zabiegał sam George Bush, który zaprosił ją przed wyborami prezydenckimi w 1988 r. do Białego Domu.
Bajka bez happy endu
Sukcesy z życia zawodowego nie przekładały się na życie prywatne. Villas po raz pierwszy wyszła za mąż tuż po swoich szesnastych urodzinach. Do poślubienia porucznika Piotra Gospodarka zmusił ją ojciec. Synem pary, Krzysztofem, zajęli się rodzice artystki. Drugim mężem został Ted Kowalczyk . Artystka zaczęła się już poważnie martwić, że czas na miłość mija - miała wtedy 49 lat, więc bez wahania przyjęła oświadczyny mężczyzny. Wesele trwało pięć dni, a początek ich wspólnego życia przypominał raj. Niestety, bardzo szybko okazało się, że za drzwiami kryje się piekło. Kowalczyk okazał się być na tyle zazdrosnym, że śledził swoją żonę. Artystka nie zamierzała dłużej tego znosić i odeszła od męża. Ostatnie lata Villas nie należały do najszczęśliwszych. Opiekowała się nią Elżbieta Budzyńska, która gnębiła artystkę (w czerwcu 2019 r. opiekunka usłyszała wyrok skazujący na półtora roku bezwzględnego więzienia za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad Violettą Villas). Polska diva zmarła w męczarniach w grudniu 2011 r.
- W pomieszczeniu było zimno i brudno, czuć było zapach moczu. Zmarła leżała w pozycji nienaturalnej na baczność. Była brudna - napisał lekarz pogotowia tuż po śmierci artystki, a jego słowa zacytowała ówcześnie Gazeta Wyborcza.
Z sekcji zwłok przeprowadzonej 8 grudnia w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu wynikało, że przyczyną śmierci Violetty Villas mogło być zapalenie płuc albo zator tłuszczowy płuc w związku z komplikacjami po złamaniu lewej kości udowej.