Od tragicznej śmierci Andrzeja Zauchy minęły 33 lata. Nie każdy jednak wie, że widmo zbliżającego się końca towarzyszyło słynnemu artyście zdecydowanie wcześniej. Teraz na temat ostatnich dni życia muzyka wypowiedzieć się postanowili jego koledzy po fachu. Ich słowa mogą wielu zaskoczyć.
10 października 1991 roku Kraków stał się miejscem jednej z najbardziej tragicznych zbrodni w historii polskiego show-biznesu. Tego dnia życie stracili Andrzej Zaucha, wybitny wokalista jazzowy i aktor, oraz jego partnerka, młoda aktorka Zuzanna Leśniak. Ich śmierć była wynikiem morderstwa dokonanym przez Yvesa Goulais, francuskiego reżysera i męża Leśniak. Choć od tych wydarzeń minęło już 33 lata, wspomnienie o tej tragedii wciąż porusza serca i wywołuje silne emocje.
Andrzej Zaucha zginął 10 października 1991 roku z rąk męża swojej młodej partnerki, z którą postanowił związać się po śmierci żony. Przypomnijmy historię miłości, która zakończyła się w tragiczny sposób dla tej dwójki kochanków.
Zmarł Benedykt Radecki. Ceniony perkusista w towarzystwie Andrzeja Zauchy grał w zespole Dżamble. Przykre wieści i śmierci przekazała pogrążona w żałobie córka. Jaka była przyczyna zgonu muzyka?
Andrzej Zaucha obchodziłby 12 stycznia 2023 roku 74. urodziny. Jego błyskotliwą karierę przerwał straszliwy mord - zazdrosny mężczyzna dziewięć razy strzelił do muzyka. Dziś jego morderca zmienił nazwisko i ma się dobrze, a życie Zauchy dobiegło końca.