Schwertner: czemu nie bronię starego TVP
Absolutnie oczywista i konieczna jest dyskusja na temat formy przejęcia Telewizji Polskiej przez nową władzę. Sęk w tym, że w żaden sposób nie wpływa ona na ocenę działalności dawnej TVP. Tamten propagandowy potworek musi w końcu przejść do historii.
Nagonki mogły prowadzić do tragedii
Czemu nie bronię dawnego TVP? Powodów jest multum, podziela je - co pokazują badania - większość społeczeństwa. Wymienię więc tylko pięć, ale takich, o których zdaje nam się czasem zapominać. Dla mnie każdy z tych pięciu powodów jest symboliczny.
Każdy niesie za sobą jakąś dramatyczną historię, której chcąc nie chcąc - jako podatnicy współfinansujący TVP - byliśmy niemym uczestnikiem.
Każda z nich wydarzyła się dlatego, że z naszych pieniędzy politycy najpierw zdołali zbudować sprawną maszynerię zła, a później - również za naszą kasę - opłacili cyngli gotowych wykonać każde powierzone im zadanie.
Warto by wybrzmiało to jasno: ekipa TVP za rządów PiS nie tyle łamała zasady dziennikarskie, co zamieniła się niejako w medialną grupę przestępczą, niejednokrotnie igrającą z ludzkim życiem i zdrowiem. Prowadzone przez nią nagonki mogły prowadzić do tragedii.
1. Sprawa syna Adama Bodnara
To jedna ze spraw, która wobec wszystkich bezeceństw, jakich dopuściła się TVP w ciągu ostatnich 8 lat, często nam umyka. Tymczasem stanowi jednoznaczny dowód na to, że publiczne media dowodzone przez Jacka Kurskiego i Samuela Pereirę były zdolne do każdego zła. Nawet, gdy na celownik trzeba było wziąć nastoletniego chłopca - tylko dlatego, że był synem politycznego przeciwnika PiS.
Przypomnijmy: wszystko zaczęło się od publicznej wypowiedzi Adama Bodnara, który w czerwcu 2019 r. - nawiązując do głośnej sprawy zabójstwa 10-letniej Kristiny - skrytykował sposób zatrzymania przez organy ścigania mężczyzny podejrzanego o zbrodnię. Jako rzecznik praw obywatelskich Bodnar przypominał wówczas, że fundamentalne prawa człowieka przysługują każdemu, nawet tym, którzy mogli dopuścić się morderstwa.
Słowa Bodnara nie spodobały się jednak obozowi władzy. Zostały odebrane jako atak na rząd i policję, w związku z czym błyskawicznie przygotowano medialny odwet. Jednak jego skala przerosła wszystkie oczekiwania.
Dosłownie po kilkudziesięciu godzinach TVP Info wyciągnęło na światło dzienne rodzinną sprawę Adama Bodnara. Chodziło o jego syna, który rzekomo miał wymuszać pieniądze od kolegów w szkole, grozić im nożem. Sprawa miała charakter wrażliwy, intymny, chłopiec miał 14 lat. Najpewniej przeżywał burzliwy okres, potrzebował ciszy i wsparcia.
Tymczasem TVP - za sprawą „Wiadomości” i swojego portalu informacyjnego - poświęciła problemom 14-latka… kilkanaście materiałów. W ramach swoistej zemsty widzowie TVP byli powiadamiani o tej sprawie codziennie przez kilka dni. Jeden z pracowników stacji czyhał nawet na Adama Bodnara na ulicy, by pytać go o „obecną sytuację prawną” jego 14-letniego dziecka.
To nie był przykład tylko złego, obrzydliwego, bydlęcego dziennikarstwa - to było igranie ze zdrowiem i życiem chłopca, który zmagał się z problemami, a równocześnie padł ofiarą publicznej nagonki. Przez TVP został wzięty na zakładnika w wojnie wytoczonej wszystkim przeciwnikom PiS.
2. Sprawa Pawła Adamowicza
To nie tak, że pracownicy TVP nie mieli prawa ostro krytykować Pawła Adamowicza. Wręcz przeciwnie: obowiązkiem zarówno telewizji publicznej, jak i wszystkich mediów prywatnych jest patrzenie władzy na ręce. A Adamowicz był prezydentem Gdańska, ubiegającym się w dodatku o kolejną kadencję. W sposób oczywisty budził więc zainteresowanie dziennikarzy, rozliczających jego działalność oraz pragnących wyjaśnić wszelkie wątpliwości, jakie narosły wokół jego oświadczeń majątkowych.
Tyle że TVP nie krytykowała, lecz hejtowała. Nie kontrolowała, tylko dehumanizowała. Sam jeszcze na łamach Onetu analizowałem kilkanaście wydań „Wiadomości” poświęconych Adamowiczowi w okresie przed jego śmiercią. Były prezydent Gdańska był przedstawiany jako wróg narodu polskiego, zarzucano mu nawet sympatyzowanie z nazizmem i komunizmem. Sugerowano, że sprowadzi na Gdańsk katastrofę ekologiczną.
Nie twierdzę, że TVP bezpośrednio przyczyniła się do zabójstwa Pawła Adamowicza. Ale działając w taki sposób, MOGŁA się przyczynić. I już to samo w sobie moralnie przekreśla całą te instytucję.
3. Sprawa syna posłanki Magdaleny Filiks
Gdy TVP dowiedziała się, że syn znanej posłanki padł ofiarą molestowania ze strony jednego z działaczy PO, poczuła żądzę krwi. Dla pozbawionej jakiejkolwiek moralności stacji ta sprawa stała się „politycznym złotem”.
W tak wrażliwych i trudnych sprawach dziennikarze potrzebni są zwykle wtedy, gdy zawodzi państwo. Zdarza nam się opisywać afery pedofilskie, gdy widzimy, że sprawcy są kryci (jak np. w Kościele katolickim lub w innych środowiskach) albo gdy organy ścigania nie wywiązują się ze swojej roli i powtórnie wiktymizują ofiary. Jednak w tym przypadku tak nie było: policja, prokuratura i sąd zadziałały sprawnie i pociągnęły do odpowiedzialności mężczyznę, który wykorzystał syna Magdaleny Filiks.
Mimo to TVP tworzyła obraz wielkiej, skrywanej afery. Wyciągała na światło dzienne kolejne nic nie wnoszące do sprawy informacje. W paskach przekraczała wszelkie granice, zmieniając nawet nazwę Platformy Obywatelskiej na… „Platforma Pedofilska”.
Ale to nie wszystko: na antenie bez przerwy powtarzano informacje umożliwiające identyfikację ofiary. Mówiono o „synu znanej posłanki”. Jako że chodziło o Pomorze Zachodnie, krąg możliwości zawężał się do kilku parlamentarzystek. A gdy poinformowano, w jakim wieku był molestowany chłopiec, wszystko jednoznacznie wskazywało na Magdalenę Filiks.
Chłopiec, nim popełnił samobójstwo, na podstawie informacji podawanych przez TVP (i wcześniej Radio Szczecin) mógł zostać zidentyfikowany. On także wzięty został na zakładnika w ponurej grze prowadzonej przez PiS-owską machinę zła.
4. Sprawa Donalda Tuska
Politycy wiedzą, na co się piszą uczestnicząc w życiu publicznym. Muszą mieć grubą skórę; w obecnych czasach większość z nich codziennie pada ofiarą hejt, i to niezależnie, jaką stronę reprezentują.
To, w jaki sposób TVP przez ostatnie 8 lat ukazywało postać Donalda Tuska, przekracza jednak wszelkie granice i przywołuje na myśl działaczy rosyjskiej opozycji, niszczonych medialnie przez tamtejszy, zbrodniczy reżim.
Tusk dla TVP stał się spersonifikowanym złem, właściwie nie człowiekiem, a potworem, agentem zarówno niemieckim, jak i rosyjskim, który gotów był posłać na śmierć 96 ludzi w Smoleńsku, a później chwalić się tym Putinowi.
Za najbardziej symboliczne należy uznać wszelkie techniczne zabiegi, mające jeszcze utwierdzić wizerunek Tuska jako demona zesłanego na ziemię przez siły zła, by unicestwić Polskę. Lider PO pokazywany był w czerwonej poświacie, z celownikiem na piersi, czasami kadrowano go tak, by nad głową wyrastały mu diabelskie rogi. Wyglądało to tak, jakby TVP podprogowa zachęcała do fizycznego ataku na polityka.
5. Sprawa uchodźców i środowisk LGBT
I sprawa ostatnia: TVP nieustannie brała na celownik konkretne grupy społeczne. Uchodźcy, migranci byli poddawani systematycznemu procesowi dehumanizacji. Środowiska LGBT przedstawiano jako ludzi zrzeszających się tylko po to, by wyplenić z narodu katolickie tradycje i wartości. To także było igranie z ludzkim życiem.