Rozrywka.Goniec.pl > Gwiazdy > Policjant powiedział, co stało się na komendzie po zatrzymaniu Beaty K.
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 06.09.2021 08:25

Policjant powiedział, co stało się na komendzie po zatrzymaniu Beaty K.

niebieski tekst goniec.pl na białym tle
TRICOLORS/East News

Nie milkną echa ostatniej afery wokalistki zespołu „Bajm” Beaty K., która została zatrzymana przez policjantów jadąc samochodem pod wpływem alkoholu. Jeden z funkcjonariuszy postanowił odnieść się do doniesień medialnych i opowiedzieć dokładnie, co wydarzyło się w minioną środę.

Do zdarzenia doszło w środę 1 września na jednej z warszawskich ulic. Policjanci otrzymali zgłoszenie o kierowcy jadącym zygzakiem po ulicy na Mokotowie. Wkrótce okazało się, że za kierownicą siedzi znana piosenkarka Beata K., którą zatrzymano i przewieziono na komendę. Ostatecznie gwiazda została wypuszczona do domu. Teraz policja opowiada o kulisach tego, co działo się na komisariacie.

Beata K. nie trafiła do izby wytrzeźwień

Dla nas to jest po prostu kobieta, która w stanie nietrzeźwości prowadziła auto. Nie ma żadnych przywilejów, taryfy ulgowej, bo pani jest znana – powiedział w rozmowie z "Faktem" podkom. Robert Koniuszy, rzecznik policji na warszawskim Mokotowie.

Funkcjonariusz zapewnił, że piosenkarka zostanie potraktowana na równi z innymi obywatelami. Na pytania dziennikarzy o to, dlaczego zatrzymanej nie przewieziono do izby wytrzeźwień wyjaśnił, że nie pojawiły się przesłanki wskazujące na to, by wokalistka nie stawiła się w celu złożenia zeznań, uciekła lub mataczyła.

Pozostała część artykułu pod materiałem wideo

Jak się okazuje, po przewiezieniu na komendę gwiazdę ponownie poddano badaniu na zawartość alkoholu we krwi i zabrano uprawnienia do prowadzenia auta. Teraz Beata K. odpowie za swój niecny czyn przed sądem, który może zdecydować o karze 2 lat pozbawienia wolności.

Beata K. już ponosi karę za jazdę po pijanemu

Podkom. Koniuszy podkreślał także ciężar sytuacji, jaka dotknęła wokalistkę. Jego zdaniem, oprócz kary wymierzonej przez sąd, na piosenkarkę spadła również ogromna fala krytyki ze strony społeczeństwa, która może ją czegoś nauczyć.

Podejrzewam, że przez wiele lat pani Beata nie usiądzie za kierownicą. Grozi jej też grzywna i więzienie. Na pewno nie uniknie odpowiedzialności karnej – powiedział policjant.

Wydaje się więc, że kłopoty gwiazdy dopiero się zaczęły. W środę około godziny 11 musiała się ona stawić na komendę, gdzie miała złożyć zeznania. Towarzyszył jej adwokat oraz starsza córka, która wspiera piosenkarkę po ostatnich wydarzeniach. Niestety, piosenkarka odmówiła udzielania odpowiedzi na zadawane pytania i szybko opuściła komendę policji.

W czwartek zaś odniosła się do zaistniałej afery, publikując w mediach społecznościowych wpis, w którym przeprosiła za haniebne zachowanie.

- Kochani, przepraszam wszystkich. Wiem, że Was zawiodłam. Z całego serca żałuję tego, co się wczoraj wydarzyło. Bardzo się tego wstydzę. Wiem, że muszę ponieść konsekwencje tego, co się stało. Jestem na to gotowa. Beata – napisała artystka.

Poza krytyką ze strony wielu fanów Beata K. musi się zmierzyć także z ostrym osądem ze strony kolegów z branży. Wyczyn piosenkarki potępiła m.in. Majka Jeżowska, która wysłała wokalistkę na leczenie uzależnienia.

To nie pierwszy raz

Jak przypomina "Fakt", to nie pierwszy raz, gdy artystka ma kłopoty z prawem. 20 lat temu, odwożąc córkę do szkoły, wpadła w poślizg i spowodowała stłuczkę z udziałem dwóch samochodów. Roztrzęsioną piosenkarkę zabrał do domu mąż, który dla uspokojenia zaproponował jej lampkę koniaku.

Gdy małżeństwo wróciło na miejsce wypadku okazało się, że jeden z poszkodowanych kierowców wezwał policję. Ta zaś zbadała gwiazdę alkomatem, który wykazał 0,27 promila w wydychanym powietrzu. Beata K. musiała się skrupulatnie wytłumaczyć przed sądem. Ostatecznie zapłaciła tylko 600 zł grzywny.

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec.pl

Źródło: Fakt