Rozrywka.Goniec.pl > Gwiazdy > Nie żyje syn Jakuba Rzeźniczaka. Wraz z Magdaleną Stępień od kilku miesięcy walczyli o jego życie
Piotr Szczurowski
Piotr Szczurowski 28.07.2022 14:46

Nie żyje syn Jakuba Rzeźniczaka. Wraz z Magdaleną Stępień od kilku miesięcy walczyli o jego życie

Nie żyje syn Jakuba Rzeźniczaka. Wraz z Magdaleną Stępień od kilku miesięcy walczyli o jego życie
Instagram: @jakubrzezniczak25

W czwartek, 28 lipca, przekazano tragiczną informację o śmierci małego Oliwiera. Roczny chłopiec zmarł w wyniku guza wątroby, którego leczono w Izraelu. Była partnerka piłkarza przebywała z nim w klinice i prosiła o wsparcie zbiórki na leczenie, która wywoływała w mediach sporo kontrowersji. Ostatni raz informowała o stanie chłopca w czerwcu.

Jakub Rzeźniczak poinformował o śmierci swojego synka

- Czujemy niewyobrażalny ból, ale i ogromną wdzięczność, za każdy dzień jego życia. Było tych dni dokładnie 376. Msza pogrzebowa oraz ostatnie pożegnanie odbędzie się w kaplicy na cmentarzu przy ul. Wojska Polskiego 59A w Oleśnicy, 1 sierpnia (poniedziałek) o godzinie 14:00 - czytamy w poście na Instagramie.

Piłkarz zablokował możliwość komentowania posta, prawdopodobnie w obawie przed kolejną falą hejtu, która bez wątpienia by się na niego wylała. Uważamy, że zrobił to słusznie, gdyż nie jest to czas i miejsce na wytykanie piłkarzowi życiowych błędów.

Nie żyje syn Jakuba Rzeźniczaka. Rodzice poinformowali o tragedii za pośrednictwem mediów społecznościowych

Identyczny post pojawił się na profilu mamy chłopca. Zauważyliśmy też, że usunęła ona wszystkie zdjęcia, jakie kiedykolwiek opublikowała, zostawiając jedynie czarno-białą fotografię małego Oliwiera z opisem. Przypomnijmy, że w styczniu Magdalena Stępień poinformowała o tym, że jej syn cierpi na wyjątkowo rzadkiego guza wątroby. Niemal natychmiast zdecydowała się na utworzenie zbiórki, aby pokryć koszty leczenia nowotworu w klinice w Izraelu.

W tym czasie na Jakuba Rzeźniczaka, ojca chłopca, wylała się fala hejtu. Piłkarz niedługo wcześniej przebywał z aktualną partnerką w Nowym Jorku, gdzie oświadczył się ukochanej, wręczając jej pierścionek za 50-tysięcy złotych i podróżował prywatnym helikopterem.

Cała Polska wyraziła swoje oburzenie tym, że piłkarz szasta pieniędzmi, gdy jego była partnerka zbiera pieniądze na leczenie śmiertelnie chorego synka. Magdalenie Stępień również się oberwało, gdyż internauci zauważyli, że w ciągu kilku miesięcy kilkukrotnie wyjeżdżała na luksusowe wczasy i obnosiła się drogimi ubraniami. Byłej parze zarzucono, że mogłaby samodzielnie pokryć koszty leczenia, ale woli wykorzystać popularność i żerować na dobroci serca innych ludzi, zamiast odmówić sobie luksusów. Celebrytka kategorycznie twierdziła, że nie dostaje alimentów od Jakuba Rzeźniczaka, a zagraniczne wyjazdy były opłacone przez współpracujące z nią firmy.

Nie żyje syn Jakuba Rzeźniczaka. Piłkarz był przeciwny leczeniu chłopca w Izraelu

Piłkarz początkowo swój brak wsparcia finansowego tłumaczył tym, że jest przeciwny wyjazdowi syna. Uważał, że ma odpowiednią opiekę medyczną w Polsce, a podróż z chorym dzieckiem do Izraela jest zbędnym ryzykiem. W ostatnim wywiadzie przyznał, że jego wyniki nie są dobre.

Magdalena Stępień początkowo prosiła swoich obserwatorów o modlitwę, a później, dzięki pomocy Anny Lewandowskiej udało jej się zorganizować leczenie w klinice w Izraelu. Byli partnerzy nie byli w stanie dojść do porozumienia w kwestii tego, czy chłopiec powinien wyjeżdżać za granicę. Jakub Rzeźniczak był zdania, że Oliwier ma równie dobrą opiekę w Polsce, a Magdalena Stępień była zdeterminowana, aby zebrać pieniądze na leczenie w Izraelu.

Była partnerka piłkarza w tym celu utworzyła zbiórkę na popularnym portalu. W dość krótkim czasie udało się zebrać wymaganą kwotę, choć wiele osób krytykowało ją, że prosi ludzi o pomoc, a sama wydaje pieniądze np. na wakacje.

Jakub Rzeźniczak w odpowiedzi na zarzuty wydał krótkie oświadczenie

- To nie jest prosta sytuacja dla nikogo. Szczególnie dla mnie, kiedy dziecko mi umiera, a ja muszę zajmować się takimi rzeczami. Wolałbym w tej chwili skupić się na ratowaniu dziecka, a nie na kopaniu się z jakimiś ludźmi z internetu. Dlatego w tej chwili nie chcę niczego komentować - napisał, jednocześnie zdradzając, że jego syn dobrze przyjął pierwszą chemioterapię.

Magdalena Stępień w tym czasie przekazywała internautom kolejne informacje dotyczące postępów w leczeniu małego Oliwiera. Celebrytka podkreśliła, że zebrana przez internautów kwota wystarczyła jej nie tylko na wstępne badania, ale również trzymiesięczne leczenie synka za granicą.

- Kiedy dotarliśmy do szpitala w Izraelu, przedstawiono mi szczegółową kalkulację kosztów badań, pobytu w szpitalu, jak również leczenia. Okazało się, że zebrana kwota wystarczy nie tylko na badania, ale również na trzymiesięczne leczenie mojego syna. W tym czasie Oliwier miał robione badania potwierdzające diagnozę postawioną przez lekarzy w Polsce. Pierwsze trzy tygodnie to czas spędzony całkowicie w szpitalu bez przepustek. Jak się okazało z wyników badań, jest to jeszcze rzadsza odmiana nowotworu wątroby, niż początkowo sądziliśmy. Lekarze w Izraelu robią wszystko, aby ustalić najlepszą metodę leczenia, co nie jest łatwe ze względu na bardzo małą liczbę takich przypadków. Szukamy rozwiązania tutaj [...], do momentu, kiedy nie znajdziemy miejsca na świecie, gdzie lekarze mieli już doświadczenia z tego rodzaju nowotworem u dzieci - informowała internautów Magdalena Stępień.

Celebrytka przy okazji podkreśliła, że wraz z chłopcem nie przebywa na stałe w szpitalu, jednak co dwa dni pojawia się z nim na oddziale onkologicznym celem podania kolejnej dawki chemii lub przeprowadzenia badań kontrolnych. Wówczas zdradziła również, że u dziecka pojawiły się przerzuty, których dalszy wzrost hamowała chemioterapia.

- Tu też pojawia się temat taty Oliwiera. Pracujemy nad naszymi relacjami, nasze dziecko jest dla nas najważniejsze. Jego dobro jest ponad wszystko. Jesteśmy w stałym kontakcie. Kuba zadeklarował również, że się zaangażuje w leczenie Olisia. Cieszy mnie to, że potrafiliśmy wznieść się ponad sprawy, które nas dzielą i skupić się na tym, co naprawdę ważne - relacjonowała była partnerka Jakuba Rzeźniczaka.

W międzyczasie, aby pokryć dalsze koszty leczenia, uruchomiła kolejną zbiórkę. Choć byli partnerzy utrzymywali, że doszli do porozumienia w kwestii leczenia syna, gdyż jego dobro jest najważniejsze, to piłkarz wciąż jednak nie był przekonany do kliniki w Izraelu.

- Nie byłem za wyjazdem Oliwiera do Izraela i nie jestem za tym, żeby tam kontynuował leczenie. Wszystkie osoby i instytucje, zajmujące się leczeniem nowotworów u dzieci, u których zasięgałem opinii, nie znały placówki w Izraelu, a w leczeniu tak rzadkich typów nowotworu doświadczenie jest najważniejsze. Lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie Oliwie był leczony od momentu wykrycia choroby, nalegali, by nie robić przerwy w podawaniu chemii i ewentualny wyjazd za granicę odłożyć w czasie, bo guzy nowotworowe u dzieci [...] namnażają się w błyskawicznym tempie - podkreślił w wydanym oświadczeniu, argumentując swoją niechęć do wyjazdu chłopca do Izraela.

Magdalena Stępień szybko zareagowała wówczas na słowa byłego ukochanego, broniąc swojej decyzji dotyczącej leczenia w zagranicznej klinice:

- Po przylocie diagnoza, która została postawiona w Polsce, nie pokryła się z tą postawioną w Izraelu. [...] Oliwier jest prawdopodobnie pierwszym takim przypadkiem na świecie, dlatego jako matka podjęłam najlepszą decyzję, która skutkuje odpowiednim leczeniem. Dlatego, dopóki nie znajdziemy drugiego takiego przypadku na świecie, Oliwier będzie leczony w Izraelu - zakomunikowała Magdalena Stępień.

Ostatnie informacje na temat małego Oliwiera padły podczas wywiadu Jakuba Rzeźniczaka dla "Przeglądu Sportowego". Na koniec rozmowy z Maciejem Frydrychem piłkarz odniósł się do obecnego stanu zdrowia malucha:

- Wyniki niestety nie wyglądają dobrze. Kontaktowałem się z najlepszą kliniką na świecie St. Jude zajmującą się guzami wątroby u dzieci. Zobaczyli wyniki Oliwiera, po czym powiedzieli, że nie podejmą się leczenia, gdyż mogą zaproponować to samo leczenie co w Europie - podkreślił piłkarz, niejako kolejny raz udowadniając swoją rację, że chłopiec niepotrzebnie poleciał do Izraela.