Nie żyje Maria Bojarska. "Ten jej śmiech będę pamiętał"
Maria Bojarska nie żyje. Informację o jej śmierci za pośrednictwem mediów społecznościowych przekazał reporter Remigiusz Grzela. “Przepraszała za coś, co nie było mi jasne, ale po chwili śmiała się szczerze. I ten jej śmiech będę pamiętał” – napisał dziennikarz na Facebooku.
Nie żyje Maria Bojarska – żona Tadeusza Łomnickiego
Zmarła Maria Bojarska. Pisarka, teatrolożka i krytyczka teatralna miała 70 lat. Była piątą i ostatnią żoną aktora Tadeusza Łomnickiego. Gdy się poznali, Maria studiowała w warszawskiej szkole teatralnej. Pobrali się w 1984 roku, ale ich związek i wspólne życie nie były usłane różami. W pewnym momencie rozważali nawet rozstanie.
Wiadomość o śmierci Marii Bojarskiej przekazał w swoich mediach społecznościowych dziennikarz Remigiusz Grzela. - Dzisiaj po południu umarła Maria Bojarska, Marysia. Historyczka teatru, autorka m.in. biografii Mieczysławy Ćwiklińskiej, żona Tadeusza Łomnickiego, o którym napisała bezkompromisową i uczciwą wobec siebie samej książkę »Król Lear nie żyje«, przysparzając sobie być może więcej wrogów niż zwolenników – podał do informacji w poruszającym wpisie.
Remigiusz Grzela żegna Marię Bojarską w poruszającym wpisie
- Maria Bojarska była siostrą Anny Bojarskiej, pisarki nie dość docenionej, a ważnej, bo prowadzącej nieustannie spór z polskimi wadami i przywarami, z naszym patriotyzmem i naszą skomplikowaną historią, w jakimś też sensie pisarki proroczej. W latach 90. były omal gwiazdami ówczesnych pism lajfstajlowych i salonów. Uchodziły za skandalistki, wydawały się nierozłączne, były modne. Miałem zaszczyt i radość znać obie i chyba je rozumieć, tak jak nie rozumiałem tych przyszywanych im emblematów i etykiet. Po prostu były zawsze wolnymi, niezależnymi, mówiącymi dokładnie to, co myślą, kobietami. Z Marią poznaliśmy się lepiej, kiedy zostałem kierownikiem literackim Teatru Na Woli im. Tadeusza Łomnickiego, zapraszaliśmy Marię na premiery i inne wydarzenia, organizowaliśmy poświęcone Łomnickiemu spotkania - możemy przeczytać we wpisie Remigiusza Grzeli.
- Później patrzyłem, jak Maria, sama już coraz słabsza, usiłuje pomóc nieradzącej sobie z rzeczywistością Annie, jak jest blisko, jak wspiera, jak godnie jej towarzyszy w zmartwieniach, chorobie, odchodzeniu. Poprosiła mnie, żebym zabrał głos na pogrzebie Anny i to zrobiłem, zwłaszcza że nie żegnał Anny nikt ze środowiska literackiego, nikt z błyskotliwego środowiska artystycznego, w którym kiedyś była – wspomina reporter w dalszej części wpisu.
Piękna, błyskotliwa, mądra, odważna, bezceremonialna – Remigiusz Grzela wspomina Marię Bojarską
Dziennikarz nie krył wzruszenia, jego słowa przepełnione są ciepłem i tęsknotą za wieloletnią znajomą. - Maria radziła sobie, jak mogła, jak umiała, wspierana przez przyjaciół. Przychodziła na premiery zawsze w czyimś towarzystwie, najczęściej w towarzystwie Basi lub Gabriela, nie była sama, choć może czuła się niesłusznie samotna. Dzwoniła czasami rozgoryczona, i zawsze za coś przepraszająca. Nie rozumiałem tego. Przepraszała za coś, co nie było mi jasne, ale po chwili śmiała się szczerze. I ten jej śmiech będę pamiętał. Nie widywaliśmy się często w ostatnich latach, ale zawsze ten kontakt był serdeczny. Jednak widziałem, jak się zmienia. I smutne były te ostatnie lata. Piękna, błyskotliwa, mądra, odważna, bezceremonialna , kiedy trzeba, czasami nadto prostolinijna, a przy tym empatyczna. I te wszystkie cechy harmonijnie w Marii współistniały – dodał dziennikarz. Złożył również wyrazy współczucia rodzinie i najbliższym pisarki.