Nie poszedł na wesele i szybko tego pożałował. Otrzymał od młodej pary "paragon grozy"
Bliski znajomy pewnej pary młodej, pomimo zapewnień, nie stawił się na weselu. I szybko tego pożałował. Młodzi małżonkowie postanowili ukarać go, wysyłając mu “paragon grozy”. Mężczyzna nie wierzył w to, co widzi, a kwota, jaka była tam napisana, była szokująca. Wiadomo, dlatego para młoda to zrobiła.
Para młoda wysłała gościom"paragon grozy"
Historia nowożeńców, którzy postanowili wysłać zaproszonym, choć nieobecnym gościom na ich weselu, rachunek, szybko rozeszła się w mediach społecznościowych. Zdjęcie rachunku zamieścił na Twitterze jeden z internautów, co szybko stało się ogromną sensacją. Do młodej pary dotarli dziennikarze “New York Post”, którzy potwierdzili prawdziwość dokumentu. Postanowili w taki sposób odegrać się na zaproszonych gościach, którzy nie dotarli na ich wymarzoną imprezę.
Katarzyna Dowbor wyremontuje kolejny dom. Zaskakujące informacjeMężczyzna otrzymał "paragon grozy"
Mężczyzna, który był zaproszony na wesele, jednak nie pojawił się na nim, otrzymał od pary młodej “paragon grozy”. Gdy zobaczył informacje zawarte na nim, aż zamarł. Kwota, którą był winny młodym za swoją nieobecność, wynosiła 240 dolarów (około 1000 zł).
Para młoda podczas rozmowy z “New York Post” potwierdziła, że faktycznie wysłali takie rachunki gościom, którzy nie pojawili się na ich weselu. Na dokumencie znalazła się informacja tłumacząca, dlaczego posunęli się do takiego kroku.
- Nie zadzwoniłeś lub w inny sposób nie powiadomiłeś nas, że nie będziesz obecny na naszym weselu, to kwota, którą jesteś nam winny za opłacenie twojego miejsca z góry - takie wyjaśnienie zostało zawarte na “paragonie grozy”.
Para młoda tłumaczy, dlaczego wystawiła swoim gościom "paragon grozy"
Podczas rozmowy z dziennikarzami “New York Post” pan młody wyznał, że nie chodzi im wcale o pieniądze, tylko o zachowanie zaproszonych gości. Parze młodej było niezmiernie przykro, gdy tak duża ich ilość osób nie przybyła na wesele, pomimo że wcześniej potwierdzili swoją obecność. Małżonkowie przyznali, że niejednokrotnie pytali najbliższych, czy będą z nimi tego dnia, na co słyszeli przytakujące głosy.
- Nikt mi nie powiedział, ani nie napisał do mnie: hej, nie dam rady. To wszystko. o co pytałem. Jeśli powiesz mi, że nie dasz rady, byłbym wyrozumiały, ale nie powiedziałeś nic, a potem ja mam zapłacić za ciebie i twoją osobę towarzyszącą? Cztery osoby stały się ośmioma osobami - wyznał gorzko pan młody.