Największy zwycięzca wyborów? Bez wątpienia Rafał Trzaskowski
O ile ostatnie wybory parlamentarne miesiącami rozgrzewały opinię publiczną do czerwoności, to z tymi do samorządów było już zgoła inaczej. A nudna kampania zakończyła się ostatecznie całkiem ciekawymi wynikami. Triumfuje przede wszystkim Rafał Trzaskowski. A PiS po raz kolejny zajmuje pierwsze miejsce.
Ulga Trzaskowskiego
To nie tak, że z tegorocznymi wyborami samorządowymi nie wiązało się kilka ekscytujących wątków. Zacznijmy od stolicy. Cztery lata temu w szranki z Rafałem Trzaskowskim próbował wejść Patryk Jaki, jeden z najbardziej znanych przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy, mocno już doświadczony, rozpoznawalny i pewnie w głębi serca widzący swoją przyszłość na szczytach wielkiej polityki.
Sama jego obecność wśród kandydatów dodała kampanii animuszu, choć dla niego samego kampania okazała się ostatecznie klapą. Dość powiedzieć, że po wszystkim sam Jaki stwierdził, że nigdy “żaden prawicowy kandydat nie wygra w Warszawie”.
Trzaskowski zwyciężył wtedy w pierwszej turze, w związku z czym tym razem każdy inny scenariusz dla urzędującego prezydenta stolicy oznaczałby porażką. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Według sondażowych wyników zdeklasował konkurencję, uzyskując blisko 60 proc. głosów. Sytuacja jest więcej jasna: Trzaskowski za tok powalczy o prezydenturę w całym kraju.
PiS odpuścił duże miasta
Idźmy dalej i zwróćmy uwagę na konfrontacje, do jakich doszło w pozostałych częściach kraju. Jedną z najciekawszych obserwacji, jaką mogliśmy poczynić na bazie przedwyborczych sondaży, był fakt, że w kilku dużych polskich miastach w drugiej turze - w przypadku gdyby do niej doszło - może zabraknąć miejsca dla kandydata PiS. A mówimy o partii, która i w wyborach parlamentarnych, i teraz w wyborach do sejmików zajęła pierwsze miejsce.
Szczególnie interesujący był Kraków, bo tam po latach całkowitej hegemonii z urzędem prezydenckim żegna się nestor polskiej polityki samorządowej, prof. Jacek Majchrowski. Sondaże najwięcej szans na zwycięstwo dawały Łukaszowi Gibale, ambitnemu krakusowi, który przez lata związany był z Platformą Obywatelską, potem na moment dołączył do Ruchu Palikota, aż w pełni świadomie skupił się na własnym mieście.
Gibałę faktycznie zobaczymy w drugiej turze, ale wbrew sondażom pierwsze miejsce uzyskał Aleksander Miszalski z KO - i wydaje się, że faktycznie to on przejmie stery w Krakowie.
Ciekawie też w innych miastach
Skomplikowana sytuacja była we Wrocławiu, bo popierany wcześniej przez Koalicję Obywatelską obecny prezydent Jacek Sutryk w wyniku kilku poważnych wpadek ostatecznie musiał zadowolić się poparciem samego Donalda Tuska. Partia na stanowisko go nie poparła, choć nie wystawiła także swojego kandydata, zwiększając w ten sposób jego szanse na wygraną w pierwszej turze. O drugie miejsce biła się Izabela Bodnar z Trzeciej Drogi oraz kompletnie nieznany Łukasz Kasztelowicz z PiS.
Wyniki z Wrocławia są szczególnie interesujące. Owszem, Sutryk uzyskał najwyższe poparcie, ale według sondaży jego przewaga nad Bodnar nie jest tak duża, jak przewidywano. Za dwa tygodnie może dojść do niespodziewanej wiktorii partii Szymona Hołowni.
Z kolei prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak - także związany z KO - przed laty deklarował, że rządzić zamierza tylko dwie kadencje. Władza jednak uzależnia, w związku z czym zdecydował się walczyć o trzecią. I wiele wskazuje na to, że tak się stanie. Tutaj także czekać będziemy na rozstrzygnięcie w drugiej turze.
Sutryk zmierzy się w niej z kandydatem PiS, Zbigniewem Czerwińskim. Ten uniknął wpadki i okazał się lepszy od kandydata Trzeciej Drogi.
W przypadku Gdańska urzędująca prezydent Aleksandra Dulkiewicz, podobnie jak Trzaskowski, liczyła, że do jej wyborczego zwycięstwa nie będzie koniecznie rozpisywanie drugiej tury. Jednak i tu możliwy był scenariusz, w którym w ewentualnej dogrywce zabraknąć mogło kandydata PiS.
Drugiej tury jednak nie będzie. Dulkiewicz poparło ponad 62 proc. wyborców. Tomasz Rakowski z PiS był drugi, ale jego wynik jest dramatycznie słaby: 12 procent poparcia.
Kolejne zwycięstwo PiS
Patrząc z perspektywy krajowej polityki, wybory samorządowe stanowiły z pewnością dogrywkę po tych, które odbyły się pół roku temu. Już wiemy, że frekwencja okazała się znacząco niższa, ale to nie powinno nikogo zaskakiwać. Skala emocji, jaka im towarzyszyła, z oczywistych powodów była nieporównywalnie mniejsza.
W skali ogólnopolskiej wygrało Prawo i Sprawiedliwość, co bez wątpienia należy uznać za sukces tej partii. Status quo zostaje jednak zachowany: to obecna większość cieszy się w Polsce większym poparciem niż ugrupowania prawicowe. Zapewne zaraz pokażą to także wybory europejskie.