Na plaży w Łebie znalazła butelkę z listem. Autorem był ojciec, który stracił dziecko
Para turystów wypoczywająca w Łebie znalazła na plaży butelkę wraz z odręcznie napisanym listem. Pani Elżbieta, która przeczytała kartkę, nie mogła opanować wzruszenia - wiadomość została napisana przez ojca, który stracił córkę. Kobieta podzieliła się szczegółami znaleziska z dziennikarzami Dziennika Bałtyckiego.
Akcja niczym z filmu - na plaży leżała butelka z listem. Nie był to jednak list miłosny, sentymentalny, ale wręcz rozdzierający serce. Nie jest do wyobrażenia, co musiał czuć autor wiadomości w butelce.
„15 lipca mijają dwa miesiące od Twojej śmierci”
Para turystów, Elżbieta i Andrea, znaleźli butelkę z listem podczas wycieczki rowerowej do Lubiatowa. Na plaży w Łebie nikt poza nimi nie zwrócił uwagi na specyficzny przedmiot.
Przezroczysta butelka ozdobiona namalowanymi kwiatami i zatkana korkiem kryła w środku rozdzierający serce list. Napisał go ojciec, zrozpaczony po śmierci córki. Pani Elżbieta przeczytała treść:
Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
- 15 lipca mijają dwa miesiące od Twojej śmierci. [...] Czekam, kiedy przyjdziesz do mnie, przytulisz się do mnie i uspokoisz, mówiąc, że jest Ci już dobrze. Wtedy może mój ból osłabnie i nadejdzie ukojenie. Dlatego czekam tego dnia, kiedy zobaczę Cię znowu uśmiechniętą. Na tym kończę mój list do Ciebie. Powierzam go morzu, a Tobie córeczko mówię: żegnaj i do zobaczenia. Twój na zawsze kochający Tato. P.S. Kocham Cię Wiktorio - brzmiała treść listu.
Początkowo pani Elżbieta sądziła, że butelka została porzucona na plaży dla zabawy. Dzieci często wpadają na podobne pomysły, chcąc choć przez chwilę poczuć się jak piraci z familijnych filmów.
List został na końcu ozdobiony sercem. Butelka nie była mocno zniszczona, dlatego można podejrzewać, że została rzucona w toń wody w tym roku w okolicach 15 maja - dwa miesiące przed znalezieniem listu.
Butelka trafiła z powrotem do Bałtyku
Nie wiadomo, czy butelka została wrzucona do Bałtyku w Łebie. Pani Elżbieta zdecydowała się jej nie otwierać, przeczytała tylko to, co było widać przez szkło. Doszła do wniosku, że ojciec chciał wylać swój żal i w pewien sposób zrzucić z siebie, choć część emocjonalnego ciężaru.
Butelka została przekazana kapitanowi Jarosławowi Stachewiczowi z Łeby, który wypływa w morze wraz z wędkarzami i turystami. Wrzucił ją do wody 36 mil morskich od brzegu. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Burze uderzyły po raz kolejny. Wiemy, gdzie aktualnie jest fatalna sytuacja
Tragedia nad Bałtykiem. Służby były bezsilne, nie żyją ojciec i syn
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]
Źródło: Dziennik Bałtycki