Mijają trzy lata od tragedii w koszalińskim escape roomie. Zeznania rodziców zmarłych nastolatek rozdzierają serce
4 stycznia 2019 roku Polską wstrząsnęła informacja o tragedii w koszalińskim escape roomie. W wyniku pożaru tragiczną śmierć poniosło tam pięć nastolatek. Od dramatu rodzin minęło już sporo czasu, jednak rany wcale nie zostały zabliźnione. Gdy sprawa trafiła na wokandę, wspomnienia z feralnego dnia wróciły ze zdwojoną siłą, a zeznania ojców upubliczniono. Chociaż czyta je się jednym tchem, trudno wyobrazić sobie, jak ból się za nimi kryje.
Tragiczny pożar w escape roomie. Zmarło pięć nastolatek
15-letnie dziewczynki spotkały się z okazji urodzin jednej z nich. Jak gdyby nigdy nic udały się do escape roomu, by razem oddać się zabawie i przyjemnościom z poszukiwania rozwiązania. Nie mogły nawet przypuszczać, że spotka je śmiertelny dramat.
Pożar w miejscu, które miało być dla nich atrakcją, wybuchł o 17:15. W dwukondygnacyjnym budynku jedno z pomieszczeń zostało objęte ogniem. W sąsiednim pokoju przebywało pięć nastolatek: Karolina Barabas, Julia Pawlak, Wiktoria Pietras, Małgorzata Tymieniecka i Amelia Wieczorek. Wszystkie chodziły do tej samej klasy. Niestety, każda z nich poniosła śmierć w wyniku zatrucia gazami pożarowymi. Pracownik lokalu trafił do szpitala.
Sprawa w grudniu trafiła do sądu. Proces dotyczył czworga oskarżonych, którzy mieli umyślnie stworzyć niebezpieczeństwo wybuchu pożaru w obiekcie. W ich aktach widnieje także kolejne oskarżenie – o nieumyślne doprowadzenie do śmierci dziewcząt. W tej sprawie sąd za zgodą rodziców zmarłych zdecydował się upublicznić część zeznań. W charakterze świadków wystąpiło trzech ojców: Wiktorii, Julii i Karoliny. Ich poruszające słowa łapią za serce.
Ojciec Wiktorii słyszał wszystko przez telefon
58-letni Adam Pietras na sali rozpraw przyznał, że wobec zmarłej Wiktorii złożył pewną obietnicę. Dotyczyła osób, które zabiły dzieci. To, by ponieśli odpowiedzialność za swoje czyny – jak sam przyznał – trzyma go przy życiu. Po tym koszmarze dla niego oraz pogrążonej w rozpaczy żonie "każdy dzień jest walką o przetrwanie". Mężczyzna wrócił pamięcią do tamtych dni i zeznał:
- Zadzwonił telefon. Była, jak potem sprawdziłem, 17:14:30. Byłem bardzo zaskoczony, że mam na linii Wiktorię. Odebrałem, usłyszałem słowa: "tata pożar". W pierwszej chwili pomyślałem, że może chodzi o jakąś podpowiedź do rozwiązania zagadki, ale to zbyt poważnie brzmiało. Zacząłem mówić do telefonu, co się pali, gdzie jest. Żadnej odpowiedzi od córki już nie usłyszałem. Zacząłem mówić, że jeżeli mnie słyszycie, jeśli macie wodę, polejcie sobie twarze, spróbujcie odciąć dym, bądźcie jak najbliżej podłogi, szukajcie drogi wyjścia, bądźcie najniżej, jak się da. Nie krzyczcie. Starajcie się jak najspokojniej oddychać – z drżącym głosem relacjonował.
Adam Pietras mieszka poza Koszalinem, więc niezwłocznie wsiadł w samochód i ruszył, by ratować córkę. Nie zerwał połączenia z jej telefonem aż do przyjazdu na miejsce wydarzenia. To, co tam zastał, do dziś przyprawia go o wielką złość i gorycz.
- Na to, co się działo na miejscu, patrzyłem jakby na dwa sposoby - jako ojciec, który najprawdopodobniej stracił swoje dziecko, a z drugiej strony jako były żołnierz zawodowy, oficer Sił Zbrojnych RP i na bazie posiadanej wiedzy, zabezpieczenia miejsc, w których doszło do tragedii, mogłem stwierdzić, że na miejscu zdarzenia panował jeden wielki chaos – ocenił tata Wiktorii.
Ojciec zmarłej Julki: "Tłumaczę sobie jak idiota, że wyszła do koleżanki"
40-letni Jarosław Pawlak zadeklarował, że przedstawi dowody obciążające pracownika escape roomu, Radosława D. Mają potwierdzić, że "nie opiekował się naszymi dziećmi i nie był obecny w budynku, gdy doszło do tragedii".
Ojciec Julki przed obliczem sądu przytoczył okoliczności poprzedzające niefortunne zdarzenie. Nie ukrywając emocji opowiedział o tym, jak mówił nastolatce, że nigdy nie stanie się jej krzywda. Patrząc na oskarżonych stwierdził, że to oni odebrali życie jego córce i pozostałym dzieciom, wprawiając w płacz pozostałych rodzicieli.
Pechowego dnia przebywał we Wrocławiu. Tam został poinformowany o tym, co stało się w Koszalinie. Nie zważając na ograniczenia prędkości pędził na miejsce. Nie chciał, by żona uczestniczyła w okazaniu ciała. Wspomina to z boleścią.
- Moja piękna, mądra córka leżała bez ruchu. Pamiętam, że ją przytuliłem i poprosiłem, by wstała i poszła z nami do domu. Nie reagowała. Wyglądała, jakby spała. Gdyby 4 stycznia nic się nie wydarzyło, pokazałbym córce jej pokój w nowym domu. Dziś stoi on pusty. Ja ciągle sobie tłumaczę, jak idiota, że ona wyszła do koleżanki. Z cmentarza wychodzę i sobie mówię, że to nie nasze córki tam leżą – wyznał Pawlak, dalej wspominając córkę jako wzorową uczennicę, która nosiła szkolny sztandar i przynosiła do domu same piątki.
- Nie potrafię pojąć jednej rzeczy, że miejsce do użytku publicznego zostało stworzone bezmyślnie, prowizorycznie, tandetnie i oskarżony Miłosz S. ma czelność przed nami opowiadać o wybitnie wspaniałym miejscu, które dostarcza mnóstwa wrażeń – poruszony zwracał się do sądu.
Ojciec Karoliny krzyczał z bezradności
49-letni Artur Barabas pracował w Hamburgu, gdy dotarła do niego okropna informacja o śmierci córki. Gdy żona powiedziała, że Karolina nie żyje i że był pożar, zaczął krzyczeć z bezradności. Współpracownicy uspokoili go, jednak nie pozwolili, by sam wracał samochodem do Koszalina. Zamówili taksówkę. W mężczyźnie wciąż drzemie wielka rozpacz, o którym opowiedział przed Wysokim Sądem.
- Chciałbym, aby ludzie, którzy spowodowali śmierć mojego dziecka, jak i zniszczenie życia całej mojej rodziny, na zawsze, ponieśli zasłużoną karę, najwyższą z możliwych, i żeby nigdy już przez ich bezmyślne działanie nikt więcej nie zginął i żądna inna rodzina nie cierpiała tak, jak nasze rodziny. Ci ludzie doprowadzili do tego, że już nic nie jest takie samo, już nigdy nie będzie. My pozostajemy z tym cierpieniem, z tym bólem do końca życia – rzekł ze smutkiem i również przedstawił swoją córkę, tym razem nie tylko jako pilną uczennicę, ale także jako pasjonatkę podróży.
- W tym swoim krótkim życiu widziała tak wiele, ciągle chciała więcej. Niestety osoby, które siedzą tu przed nami, te marzenia zniweczyły i zamknęły w jednej sekundzie – powiedział Artur Barabas i podkreślił wagę kary dla oskarżonych. Zaznaczył również, że w jego ocenie ich zachowanie jest niechlubne i karygodne.
- Próbują robić sobie kpiny z sądu, prokuratora i nas rodziców, obrażając nas, naszą inteligencję i mówiąc, m.in. że to my jesteśmy za to odpowiedzialni. To cios poniżej pasa. (...) Powinniście honorowo przyznać się do winy, wziąć odpowiedzialność za siebie i ponieść zasłużoną karę. Jeżeli tego nie zrobicie postawicie się w szeregu zbrodniarzy, morderców – oznajmił ojciec Karoliny.
Poszkodowany podjął się oceny dwóch dni procesu, skupiając się na zeznaniach oskarżonego Miłosza S. Wnioski były konkretne.
- Na sali rozpraw byliśmy świadkami "teatr w wykonaniu Miłosza S.", który przez kilka godzin przekonywał nas o stworzeniu miejsca idealnego do zabaw dla dzieci, dorosłych, policjantów, księży, dla całych elit. Produkt w postaci escape roomu stworzony przez pana S. wizjonera, pasjonata wydawałby się miejscem, gdzie obowiązywały najwyższe światowe standardy bezpieczeństwa. Gdyby tak było, nigdy byśmy się tu nie spotkali – bezwzględnie podsumował.
Na razie nie ma wyroku sądu, a proces będzie kontynuowany jeszcze w tym miesiącu. Dotychczas Miłosz S., który był organizatorem przedsięwzięcia, przebywał w areszcie tymczasowym, z którego wyszedł w listopadzie 2020 roku. Na ławie oskarżonych oprócz niego znaleźli się także wspomniany pracownik obiektu oraz matka i babcia właściciela, które uczestniczyły w prowadzeniu działalności.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Nie żyje senior polskiego dziennikarstwa sportowego. Tadeusz Janik miał 100 lat
Partner Ewy Demarczyk jest załamany. Po 2 latach od pogrzebu jej grób jest w smutnym stanie
Źródło: PAP
<div style="position: relative; width: 100%; height: 400px; overflow: hidden;"><iframe style="position: absolute; top:0; left: 0; bottom: 0; right: 0; width: 100%; height: 100%;" src="https://zrzutka.pl/r7mdk6/s/iberion/widget/card/view" frameborder="0" scrolling="no"></iframe></div>