Rozrywka.Goniec.pl > Gwiazdy > Kora zmarła cztery lata temu. Jej opiekunka medyczna zdradziła, jak wyglądały ostatnie dni gwiazdy
Piotr Szczurowski
Piotr Szczurowski 28.07.2022 13:45

Kora zmarła cztery lata temu. Jej opiekunka medyczna zdradziła, jak wyglądały ostatnie dni gwiazdy

Kora zmarła cztery lata temu. Jej opiekunka medyczna zdradziła, jak wyglądały jej ostatnie dni
TRICOLORS/East News

Kora Jackowska zmarła 28 lipca 2018 roku. Nie ulega wątpliwości, że artystka zapisała się nie tylko w sercach swoich fanów, ale również w historii polskiej muzyki. W najnowszym wywiadzie dla Onet.pl jej opiekunka Magdalena Klorek opowiedziała o ostatnich chwilach życia piosenkarki, a także o tym, czego zdążyła ją nauczyć.

Opiekunka zmarłej artystki nie często wypowiada się na temat sławnej podopiecznej. Wyjątek zrobiła, m.in. dla Beaty Biały, która napisała przepiękną, mądrą i bardzo głęboką książkę o Korze, pt. "Słońca bez końca".

Kora dała szkołę odchodzenia. Była godną przeciwniczką pani śmierci

Magdalena Klorek nie ukrywa, że od najmłodszych lat Kora była dla niej inspiracją, wyznacznikiem życia kobiety, która potrafi sama o sobie stanowić. Nigdy jednak nie przypuszczała, że swoją idolkę zdoła poznać - tym bardziej nie sądziła, że będzie towarzyszyć jej w ostatnich chwilach życia.

Przyszła opiekunka Kory poznała wokalistkę lata temu na koncercie w Koninie, kiedy była w pracy u podopiecznego.

- Pamiętam, że to była niedziela, dostałam wolne. Koncert miał charakter otwarty, odbywał się na rynku, więc cieszyłam się, że mogę podejść bliżej sceny. Wiedziałam, że Kora była chora na nowotwór, wszyscy o tym przecież mówili, ale wtedy tryskała zdrowiem i energią, takie odniosłam wrażenie - wspomina artystkę opiekunka.

Magdalena Klorek nie spodziewała się, że wkrótce spotka artystkę ponownie. Kilka miesięcy po koncercie spotkałam znajomą z Warszawy, Małgosię, którą opiekowała się, gdy była chora na zapalenie płuc. Bardzo się w tym czasie ze sobą zaprzyjaźniły. Okazało się, że zna Małgorzata zna bardzo bliską przyjaciółkę Kory - Dankę.

Niedługo później do Magdaleny Klorek zadzwoniła wspomniana Danka. "Jesteś potrzebna, jedziemy. Tylko wiesz, to jest naprawdę trudna sprawa, ponieważ nie wiem, czy ona cię zaakceptuje. Jedziemy w ciemno, Kora jest indywidualistką, jest wymagająca. Zobaczymy" - usłyszała przez telefon opiekunka.

Chwilę później Magdalena otrzymała numer do Kamila Sipowicza, partnera Kory, do którego zadzwoniła, aby poznać szczegóły.

- "Błagam, niech pani przyjedzie, niech pani przyjedzie. Potrzebna pomoc". Dobrze nam się rozmawiało, zresztą do tej pory mamy doskonały, przyjacielski kontakt. No i z Danką wybrałyśmy się do nich - wspomina opiekunka.

Kora zmarła cztery lata temu. Jej opiekunka była pełna obaw

- Wszędzie, gdzie jadę, mam z tyłu głowy, co chcę zrobić, wiem, że spełniam swoją misję. Nie potrafię ci powiedzieć, skąd we mnie ta chęć, a wręcz potrzeba, opiekowania się chorymi, towarzyszenia im w trudnej drodze, ale mam ją od dawna. Traktuję to, jak swoiste posłannictwo. Chcę być potrzebna, otaczać ludzi fachową opieką i troską. Być towarzyszką również tych ostatnich dni. Wziąć za rękę i spokojnie, bezpiecznie przeprowadzić "na drugą stronę". Nie zawsze to jest łatwe. Wtedy w głowie kołatały mi się różne myśli, jak to będzie. Czułam pewien lęk. Niepotrzebnie - mówiła w wywiadzie dla Onet.pl opiekunka Kory.

Jak wspomina, Kora od samych drzwi powitała ją bardzo serdecznie: "Nareszcie jesteście! Ja tu zupę pomidorową gotowałam". Siedziała w fotelu i zagadywała: "No to co? Zupa czy ciasteczka?".

Magdalenę Klorek uderzyło to, jak oryginalnie piosenkarka była ubrana pomimo choroby. Zaskoczeniem było też to, z jak ogromną radością i otwartością do niej podeszła.

- Nieważne, czy ludzie umierają w szpitalu, czy w domu, ale chcą być otoczeni bliskimi, czuć ich obecność i wsparcie. Obcowanie z nimi w ostatnich miesiącach, dniach, jest dla nich najważniejszą wartością. Chwile, które spędzamy z tymi, którzy odchodzą, zostawiają w nas ślad - mówiła Magdalena Klorek.

Oczywiście są osoby, które wypierają śmierć, mówią, że to ich nie dotyczy. Wierzą, że pokonają chorobę. Owszem, trzeba walczyć do ostatniej chwili, stawiać na życie i być realistą. Spojrzeć na rodzinę, na sytuację materialną, na wszystko, co jest wokół człowieka, który może w każdej chwili odejść. Powinien odchodzić w gronie rodziny, przyjaciół, czując w sercu, że ma - jak ja to mówię - cały świat posprzątany - dodaje.

Obecnie Magdalena Klorek nie zajmuje się już pacjentami w ich domach, a prowadzi dom opieki. Jak sama wspomina, zawdzięcza to Korze i temu, co kiedyś od niej usłyszała.

- Mówiłam jej, że chcę odejść z opieki z zamieszkaniem u pacjentów. Jestem bardzo rodzinna i chcę pomieszkać z mężem i dziećmi. Rozstania są dla mnie trudne. Moim marzeniem jest otwarcie rodzinnego domu opieki.

Skomentowała to: "Jesteś wariatką, udusisz się, rób to, co lubisz i o czym marzysz, to dopiero będzie petarda, jak to zrobisz. Za mało walczysz, masz o to walczyć. Do ostatniej siły, zabiegać i postawić na swoim".

To była jedna z naszych trudniejszych rozmów. Kora powtarzała, że muszę pamiętać o sobie, zwracać uwagę na to, jak wyglądam, jakimi ludźmi się otaczam. Mówiła:

Zobaczysz, będą blisko ciebie, a jednocześnie bardzo daleko. To, że jesteś tu przy mnie, przyniesie ci sławę. Chodzi o sławę twojej profesji, oddajesz ludziom cząstkę siebie. Jeśli czujesz, że ten dom będzie twoim miejscem na ziemi, gdzie będą się dobrze czuć, to walcz o to. Uda się - wspomina Magdalena Klorek.

Opiekunka medyczna towarzyszyła Korze w ostatnich dniach życia i czuwała przy jej łóżku razem z rodziną i przyjaciółmi. Z nieukrywanym wzruszeniem wspomina, jak wszyscy przeczuwali, że zbliża się koniec. Artystka była coraz słabsza, nie mówiła.

- Wszyscy zamilkli, a ja zwróciłam się do niej: „Kora, jesteśmy twoimi przyjaciółmi, jesteśmy całym sercem z tobą. Jesteś tu z nami? A jeśli już cię tu nie ma, idź tam, gdzie będzie ci dobrze […]”. Wszyscy zamarli. Trzymaliśmy się za ręce, ja za jedną rękę trzymałam Korę, Kamil za drugą - taki krąg życia albo… śmierci - wspomina Pani Magdalena

Umieram” - to było jedno z ostatnich słów Kory. Później dodała jeszcze „odchodzę”. Ostatnim słowem Kory było „wystarczy”. Śmierć przyszła po kilku dniach.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: onet.pl