Klient lumpeksu miał nietypowe życzenie, chwilę później udał się do przymierzalni. "Jestem straumatyzowana"
Praca w sklepie z odzieżą używaną może być ciekawa, chociaż nie zawsze w dobrym znaczeniu tego słowa. O tym, że nie wszyscy klienci zachowują się typowo, przekonała się właścicielka jednego z uumpeksów. Mowa wcale nie o taranowaniu przejścia do wieszaków, rozrzucaniu wszędzie ubrań ani wyrywaniu sobie najciekawszych egzemplarzy. Jeden klient miał chrapkę na coś zupełnie innego.
Pracuje w sklepie z odzieżą używaną. Jeden klient bardzo ją zaskoczył
Lumpleks, zwany czasem salonem odzieży używanej, zazwyczaj ma grono stałych klientów. Doskonale wiedzą, w jaki dzień tygodnia opłaca się odwiedzić sklep i kiedy można upolować najbardziej atrakcyjne ubrania. Gdy lokal z tanią odzieżą znajduje się w turystycznej miejscowości, dochodzą do tego klienci, którzy odiwedzają przybytek jedynie przez kilka dni.
- Mam zarówno klientów stałych, jak i osoby, które przejazdem zatrzymują się w sklepie, żeby coś kupić. Nigdy nie kwestionuję ich preferencji, staram się doradzać w zakupach, pomagać w wyborach ubrań. Nie zawsze jednak trafiam na klientów, którzy szanują mnie jako sprzedawczynię - mówi jedna ze sprzedawczyń w rozmowie z WP. Przybliżyła historię, w której jeden z kupujących zupełnie ją zaskoczył.
Mężczyzna wszedł do sklepu z tanią odzieżą. Nie do wiary, czego szukał
Pewien delikwent odwiedził jej sklep, jednak wcale nie chciał wyjść z torbami pełnymi intratnych zakupów. Nie kierował się ani ceną ani tym, by znaleźć coś w odpowiednim dla siebie rozmiarze . W tym przypadku przyświecał mu zupełnie inny cel, w którym główną rolę odgrywał fakt, że odzież jest.. używana.
Sprzedawczyni obserwowała klienta, jak krąży między wieszakami, jednak nie wiedziała, czego dokładnie szukał. W końcu zaoferowała mu pomoc. Wtedy okazało się, że mężczyzna chce stać się dumnym posiadaczem używanych damskich stringów w kolorze czerwonym.
- Miewam podobne prośby. W lumpeksach ludzie często kupują coś dla bliskich osób albo wybierają różne przebrania. Wskazałam mu pudełko z bielizną. Widziałam, że nie znalazł tego, czego szukał, ale przy wyjściu dojrzał jeansową spódnicę. Zabrał ją ze sobą do przymierzalni – opowiadała kobieta. Co wydarzyło się dalej?
Podeszła do przymierzalni w sklepie z tanią odzieżą. Nie mogła uwierzyć własnym oczom
Nietypowy klient o błędnym spojrzeniu zwrócił uwagę także innej kobiety poszukującej ubrań dla siebie. To właśnie ona miała wątpliwą przyjemność, by przekonać się o tym, co dzieje się w przymierzalni.
- Podeszłam do jedynej zajętej kabiny. Dźwięk wyraźnie stamtąd dobiegał. Zauważyłam, że facet, który zamknął się w niej ze spódniczką, ma opuszczone spodnie. Onanizował się w przymierzalni - relacjonowała z oburzeniem.
Krótka chwila wystarczyła, by perwersyjny jegomość zrealizował swoje niecne żądze. Wówczas spódniczkę, której nawet nie wziął z wieszaka, oddał przy kasie w ręce właścicielki i wybiegł z lumpeksu.
- Do dziś jestem straumatyzowana tym incydentem. Gdy tylko mężczyźni pytają o damską bieliznę, przechodzą mnie dreszcze - podsumowała Aleksandra w rozmowie z WP. Jak sądzicie, ta sytuacja była jednorazowym incydentem, czy ów bezwstydny mężczyzna zachował się tak nie pierwszy raz?
Źródło: WP