Irek Bieleninik był wielką gwiazdą TVN i nagle zniknął z telewizji. Co się z nim teraz dzieje?
Irek Bieleninik w swoim czasie był niewątpliwie jedną z najpopularniejszych "twarzy telewizyjnych" w Polsce i niemal wyskakiwał z lodówki przy każdym jej otwarciu. Dziennikarz prowadził show "Siłacze" i "Szkoła Auto", był gospodarzem teleturniejów "Tele Gra", "Fabryka Gry" i "No to gramy!" oraz... reklamował środki do prania i mycia naczyń. Czemu nagle zniknął z show-biznesu?
Irek Bieleninik nagle zniknął z telewizji. Co się z nim dzieje?
Największą popularność Irek Bieleninik zawdzięcza programowi "Siłacze", który bił w TVN-ie rekordy popularności. Działalność dziennikarza przypadła na okres, w którym Mariusz Pudzianowski dominował w zawodach strongmenów i wiele osób za jego sprawą zainteresowało się tym sportem. Na popularności "Dominatora" zyskał również Irek Bieleninik, który w mig stał się bardzo rozpoznawalną postacią.
Prezenter przez osiem lat prowadził jednocześnie aż pięć różnych programów, a reklamy proszku do prania i płynu do mycia naczyń z jego udziałem utrwaliły jego wizerunek w pamięci Polaków - nic dziwnego, gdyż były emitowane we wszystkich stacjach po kilkadziesiąt razy dziennie. Niestety kilka lat temu dziennikarz pożegnał się ze stacją, która uczyniła go sławnym i od tej pory, jak sam mówi, jest wolnym elektronem.
- Wyczerpała się formuła programów, których byłem gospodarzem, nie otrzymałem kolejnych propozycji. Odszedłem, ale nie czułem rozżalenia, złości. Nie przeżyłem szoku - wyznał niedawno gwiazdor w rozmowie z "Angorą".
W mediach Irek Bieleninik zadebiutował zupełnym przypadkiem. Przyszły prezenter zarabiał na życie jako didżej w częstochowskich dyskotekach, gdy pewnego dnia kolega z pirackiego Radia Marconi zaproponował mu, aby razem poprowadzili konkurs dla słuchaczy. Nie spodziewał się, że debiutant szybko "wygryzie" go z radia.
Popularny prezenter i konferansjer z wykształcenia jest specjalistą od melioracji i urządzeń wodnych, ale nie udało mu się dotrzeć na studia, gdyż tuż przed maturą został... ojcem.
Zamiast kontynuować naukę, założył rodzinę i trafił do wojska, gdzie przeszedł przez prawdziwe piekło. Jak zdradził w rozmowie z "Angorą", przełożeni gnębili go, gdyż odmówił donoszenia na kolegów. W końcu udało mu się załatwić sobie służbę zastępczą dzięki lekturze "Pielęgniarstwa psychiatrycznego".
- I zacząłem symulować. Po 156 dniach pobytu w armii eskortowano mnie do bramy, aby jak najszybciej się mnie pozbyć" - opowiadał popularny dziennikarz, który resztę służby odbył w częstochowskim szpitalu, pracując w charakterze salowego. Po odbyciu służby został didżejem w częstochowskich klubach.
Irek Bieleninik wciąż tęskni za telewizją
To, w jaki sposób z dyskotek trafił do radia, już wyjaśniliśmy. Praca w nielegalnie nadającej stacji okazała się dla Irka Bieleninika przepustką do kariery. Gdy w Częstochowie powstał oddział Radia RMF, zgłosił się na casting na reporterów i został przyjęty.
Niedługo później zaproponowano mu przejście do centrali rozgłośni w Krakowie, ale wybrał posadę w konkurencyjnej Zetce. To właśnie wtedy podjął trudną decyzję o pozostawieniu rodziny w Jasnej Górze i przeprowadzce do Warszawy.
Irek Bieleninik był jedną z największych gwiazd Zetki, ale po śmierci jej założyciela i właściciela Andrzeja Wojciechowskiego nagle został bez pracy, ale szybko trafił do TVP, skąd równie szybko wyemigrował do TVN-u.
- Edward Miszczak zaproponował mi, żebym poprowadził "Siłaczy", potem pojawiły się inne programy, a po latach wylądowałem w TVN Turbo jako gospodarz m.in. "Szkoły Auto". Swoją popularność budowałem stopniowo, etapami. Nigdy mi woda sodowa nie uderzyła do głowy - zdradził w rozmowie z "Angorą" gwiazdor.
Potem popularny dziennikarz mógł przebierać w propozycjach i zdecydował się na udział w reklamach popularnych środków do prania i mycia naczyń.
Ta decyzja niestety okazała się gwoździem do jego kariery, gdyż to właśnie udział w reklamach sprawił, że TVN podziękował mu za współpracę. Bieleninik opuścił Warszawę, ale nie wrócił do Częstochowy, choć wciąż ma tam piękny dom.
Jak twierdzi dziennikarz, miłość wygnała go do Bielska-Białej i obecnie mieszka na Pogórzu Śląskim, gdzie znajduje się jego "baza wypadowa" i skąd kieruje swoją firmą "Show and Events". Choć nie pojawia się już na wizji, Irek Bieleninik wciąż odcina kupony od swej telewizyjnej popularności i nie narzeka na brak propozycji dotyczących prowadzenia wszelkiej maści eventów.
- Mam dobre notowania w agencjach eventowych. Ludzie organizujący imprezy chcą mieć kogoś, kogo wszyscy znają . Chcą mieć taką osobę na wyciągnięcie ręki. Ja podczas imprez wychodzę poza scenariusz. Prowadzę animacje, namawiam do różnych zabaw. To się podoba. To moja wartość dodana - chwalił się w rozmowie z "Angorą" były gwiazdor TVN.
Prywatnie Irek Bieleninik jest w szczęśliwym związku i utrzymuje przyjacielskie kontakty ze swoim 33-letnim synem, a od jedenastu lat jest dziadkiem. W wolnym czasie poświęca się swojemu hobby, którym jest kolarstwo. W ciągu roku przejeżdża na nim ok. 12 tysięcy kilometrów.
Irek Bieleninik nie ukrywa, że tęskni za pracą w telewizji, a to, czym zajmuje się obecnie, to jedynie zamiennik tego, czym zajmował się przez ponad dwie dekady.
- Robię to, co kocham, ale brakuje mi telewizji - powiedział w rozmowie z "Angorą" Irek Bieleninik.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Anna Wyszkoni wraca do show-biznesu. "Nie muszę się dopasowywać"
-
Ireneusz Bieleninik królował na polskich ekranach. Nagle zniknął z show-biznesu. Co dziś robi?
Źródło: Angora.pl