Impreza z okazji Halloween w Seulu zamieniła się w prawdziwy horror, nie żyje ponad 150 osób. "Wszędzie martwe ciała"
W wyniku ataku zbiorowej paniki, do jakiej doszło w Seulu podczas wczorajszej imprezy poświęconej Halloween, życie straciło 151 osób. To najtragiczniejsze tego typu zdarzenie w Korei Południowej. Prezydent Jun Suk Jeol mówi o wielkim bólu serca i wprowadza żałobę narodową. Jak podają zagraniczne agencje, w wydarzeniu mogło uczestniczyć nawet 100 tys. osób.
Koszmarna impreza Halloween w Seulu
- Zginęło 97 kobiet i 54 mężczyzn - przekazał o godz. 10 czasu koreańskiego (2 w nocy czasu polskiego) dowódca straży pożarnej w Seulu Czoi Song Bom. Przybyłe na miejsce służby ustalają okoliczności i przyczyny tego tragicznego wydarzenia.
- To było wstrząsające, wszędzie znajdowały się martwe ciała, ratownicy przenieśli je na główną ulicę - relacjonowała PAP Włoszka, która była w niedalekiej odległości od dramatycznych wydarzeń.
Wśród ofiar zdecydowaną większość stanowią młode osoby, które przybyły wczorajszego wieczoru celebrować święto Halloween. W niewyjaśnionych okolicznościach wśród zgromadzonego tłumu wybuchła nagła panika, w wyniku której ludzie zaczęli się nawzajem tratować.
- To naprawdę przerażające, to tragedia i katastrofa, która nigdy nie powinna była się wydarzyć - mówił w orędziu do narodu przywódca Korei Południowej Jun Suk Jeol - Jako prezydent, który jest odpowiedzialny za życie i bezpieczeństwo ludzi, mam ciężar na sercu i z trudem radzę sobie z rozpaczą - dodawał.
Ogromna panika i masowe tratowanie
Jak podała stacja BBC, w kulminacyjnym momencie zdarzenia centrum Seulu mogło zgromadzić nawet 100 tys. osób. Jedno z nagrań opublikowanych przez portal "afreecaTV" ukazuje, w jak dramatycznym potrzasku znaleźli się ludzie przybyli na wydarzenie. Mężczyzna trzymający telefon nie jest w stanie wykonać żadnego ruchu, zaś będąca za nim kobieta dramatycznie krzyczy z rozpaczy.
- Ludzie napierali w dół na stromej uliczce z klubami, w efekcie inni ludzie krzyczeli i padali, jak domino. Myślałem, że też zostanę zadeptany na śmierć, bo ludzie napierali, nie zdając sobie sprawy, że na początku tłumu inni upadają - napisał jeden ze świadków zdarzenia, na którego powoływała się agencja Yonhap.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Źródło: RadioZET.pl/tvn24.pl