Czy zostanę zaciągnięty do wojska? Obowiązkowa służba to wielowiekowa opresja mężczyzn, która nie ma prawa się powtórzyć [OPINIA]
Dziś Rada Ministrów zajęła się projektem ustawy o obronie ojczyzny, która ma rozbudować polską armię. Dla uspokojenia: projekt zakłada dobrowolną, zasadniczą służbę wojskową skierowaną do młodych ludzi. Nie jest projektem obowiązkowej służby wojskowej. Ale pomysł obowiązkowej służby powraca.
Radio ZET zamówiło sondaż IBRiS z pytaniem „Czy uważasz, że Polska powinna przywrócić zasadniczą służbę wojskową/obowiązkową służbę wojskową?". Okazało się, że 21% pytanych uznało, że zdecydowanie jest za obowiązkową służbą wojskową. 22,8% odpowiedziało, że raczej tak. Zdecydowanie przeciwko przywróceniu obowiązkowej służby wojskowej jest 32,3% respondentów. Raczej przeciwko jest co piąty zapytany. Opinii w tej sprawie nie ma 3,7% pytanych.
Obowiązkowa służba wojskowa to przemoc w czystej postaci. Nie mam pojęcia, dlaczego ten koncept wciąż jest traktowany poważnie. Pytanie: „Czy uważasz, że Polska powinna przywrócić zasadniczą służbę wojskową/obowiązkową służbę wojskową?" to jak pytanie „Czy uważasz, że Polska powinna przywrócić traktowanie mężczyzn jak mięso armatnie i zabijanie ich na życzenie polityków?”.
Nie wiem, jak można w ogóle się nad tym zastanawiać. Nie, zabijanie mężczyzn na rozkaz polityków nie mieści się w granicach praw człowieka. Podobnie jak zabijanie kobiet. Co ciekawe, według sondażu aż 49% kobiet jest za powrotem obowiązkowej służby, a wśród mężczyzn aż 10% mniej. Kobiety, których sprawa nie dotyczy, decydują za mężczyzn, żeby jechali na wojnę? To jak ze sprawą aborcji: to nie referendum ani głosowanie ma zdecydować o tym, czy ktoś będzie miał aborcję, czy nie – albo czy pojedzie na wojnę, czy nie. O tym powinna zadecydować osoba. Ani zrobienie aborcji, ani niepojechanie na wojnę to nie hańba. To nic wstydliwego. To decyzja dotycząca naszego ciała i życia.
„Czy uważasz, że Polska powinna przywrócić zabijanie mężczyzn na życzenie polityków?” Cóż, zdania są podzielone.
„Boję się, nie poradzę sobie na polu bitwy”
Czy mój chłopak będzie musiał walczyć? Boję się, że jak umrze, to ja sobie nie poradzę. Czy zabiorą mi brata? On ma dopiero 18 lat... Mój tata utrzymuje naszą rodzinę. Bez niego sobie nie poradzimy. Jakim prawem chcą mi odebrać syna?! Czy z mojego miejsca pracy znikną wszyscy mężczyźni? Boję się, nie poradzę sobie na polu bitwy. Nie chcę umierać.
To są wiadomości, które od wczoraj otrzymuję z wyjątkowym wzmożeniem. Widmo wojny to dla każdej i każdego z nas widmo utraty bliskiej osoby. Mężczyzny. Albo widmo utraty życia – jeśli jesteśmy mężczyzną w wieku poborowym.
Dlaczego mężczyźni?
Dlaczego akurat to mężczyźni byli objęci obowiązkową służbą? Bo w tym świecie to mężczyzna jest silny, waleczny, nieposkromiony. To on uczestniczy w politycznych, „poważnych” sprawach. To dla niego heroizmem jest bycie zabitym na rozkaz polityków w imię tych spraw – to sprawia, że jest „męski”. W imię obowiązku, dla dobra ojczyzny.
Dla kobiet pozostaje czekać. Pozostaje to, co domowe, niewidoczne. Ich traumy dzieją się w domu, nie są spektakularne, nie powstają o nich filmy. To przemoc fizyczna czy seksualna stosowana przez bliskich, zwykle mężczyzn: ojców czy partnerów, pod pobłażliwym okiem systemu, który pozostawia ich zupełnie bezkarnymi. To zabijanie kobiet w wyniku przemocy domowej.
Bo kobiety są takie delikatne, kruche, słabe, bierne. Nie nadają się na wojnę. Nadają się do przymuszania do seksu pod pozorem spełniania małżeńskiego obowiązku każdej kobiety: seksu i rodzenia dzieci. Obowiązku dla dobra rodziny – to sprawia, że jest „kobieca”. Gwałt małżeński to największa patologia takiego myślenia. Przez wiele lat dla hierarchów kościelnych nie istniał – bo liczy się rodzina, nie krzywda kobiety.
#NotAllMen jadą na wojnę
I nie, nie każda kobieta jest gwałcona w małżeństwie, zdecydowana większość nie jest – podobnie jak nie każdy mężczyzna trafi na wojnę. Ale fakt, że nakłada się i na jednych, i na drugich obowiązek rodzenia dzieci czy służby wojskowej, a także totalna bezkarność oprawców – powoduje, że to systemowy problem. Bo tworzy możliwość – która w każdej chwili może się spełnić – doświadczenia przemocy. Ta możliwość, utworzona odgórnie, wpływająca na całe życie grup społecznych – to właśnie systemowa opresja.
Systemowa opresja kobiet i mężczyzn.
Która statystycznie może mieć jakieś tam uzasadnienie (choć nie ma uzasadnienia do wystawiania na śmierć kogokolwiek) – mężczyźni statystycznie są wyżsi i silniejsi. Ale realnie, w konkretnych przypadkach – nieszczególnie. Wielu mężczyzn jest niższych i słabszych od wielu kobiet, mniej od nich ważą, są gorzej wysportowani. Ale ponieważ zostali nazwani mężczyznami, bo lekarz po urodzeniu zobaczył ich genitalia i tak ich nazwał, mają obowiązek jechać na wojnę. A często lepiej przygotowane do tego kobiety – nie. To absurd, który w rzeczywistości nie ma żadnego sensu poza czysto ideologicznym: podziałem ludzi ze względu na płeć.
I cierpią na tym konkretne osoby – które nie są statystyką, tylko żyjącymi ludźmi.
Czy genitaliami prowadzi się rozgrywki wojenne? Czy są potrzebne na polu walki, trzyma się w nich broń?
Pogwałcenie praw
To u żołnierzy wracających z wojen zauważono pierwsze objawy zespołu stresu pourazowego (PTSD), które pozwoliły zdiagnozować to zaburzenie. Następnie identyczne objawy dostrzeżono u ofiar gwałtu. Podobne działanie na organizmy ma opresja mężczyzn (przymuszenie do narażania życia w wojnach) i kobiet (przymuszenie do narażania życia w bliskiej relacji). Życie w mieszkaniu pełnym przemocy czy na polu bitwy, w poczuciu ciągłego zagrożenia zdrowia i życia, ma podobne konsekwencje dla ciała, mimo iż okoliczności są zupełnie inne.
Uciekanie przed czołgami i pociskami, wieczne zagrożenie utraty życia lub zdrowia to tortury. Tortury obowiązkowe dla mężczyzn. W jakim świecie żyjemy, kiedy chcemy powrócić do obowiązkowego torturowania mężczyzn i wystawiania ich na zagrożenie życia?